Sądzili, że to prawniczka. Poszkodowani przez Katarzynę K.

- Oszustka i manipulantka – mówi o 38-letniej Katarzynie K. z Warszawy pan Piotr. Mężczyzna sądził, że korzysta z usług prawniczki. Twierdzi, że kobieta prowadząc jego sprawę przywłaszczyła 250 tys. zł. Osób poszkodowanych może być dużo więcej.

Pani Elżbieta, emerytka z Warszawy 7 lat temu wróciła z zagranicy i zastała puste mieszkanie. Córka wyniosła jej meble, ale nie chciała się wyprowadzić. W tej trudnej sytuacji pani Elżbieta poznała Katarzynę K. To był początek gehenny.

- Ona mi powiedziała, że nikt nie powinien bogacić się kosztem drugiego – mówi  Elżbieta Badowska-Orłowska, która czuje się oszukana przez Katarzynę K.
Klientem był też Piotr Cz., który odziedziczył po ojcu mieszkanie. Katarzynę K. poznał, bo obiecała, że zajmie się sprawą spadku. Dziś ma zatarg ze stryjem, który nie dostał swojej części i nasłał na niego komornika.

- Staramy się regulować dług, ale jest taka suma, że spłata nas przerasta – opowiada pan Piotr.

38-letnia dziś Katarzyna K. siedem lat temu prowadziła w Warszawie biuro porad prawnych. Pani Elżbieta i Pan Piotr twierdzą, że zachowywała się jak zawodowy radca. Obiecywała załatwić skomplikowane sprawy, także przed  sądem. W ten sposób miała wyłudzić pieniądze. W przypadku pana Piotra chodzi o zawrotną kwotę zachowku -  250 tysięcy złotych.

- Przez rok prowadziła nasze sprawy, mieliśmy z nią świetny kontakt, była pod telefonem 24 godziny na dobę. Na wizytówce miała informację: prawnik. Po roku udało się sprzedać mieszkanie. Namówiła nas, aby kupujący przyniósł gotówkę. Pieniądze miała przekazać do depozytu notarialnego i dalej naszej rodzinie, której należał się zachowek. Tak się nie stało - wspomina pan Piotr.

- Wystąpiłam o eksmisję córki. Wpłaciłam 2,5 tys. zł. Nie było sprawy, nie było pieniędzy, nie było niczego – tłumaczy Elżbieta Badowska-Orłowska, była klientka Katarzyny K.

Pani Elżbieta z prawomocnym wyrokiem sądu nakazującym zwrot dwóch tysięcy złotych poszła do komornika. Jednak Katarzyna  K. nie wykazuje żadnego majątku. Sprawę karną kobiecie założyła też rodzina pana Piotra.  

- Według mojej wiedzy pani dłużniczka jest dłużnikiem nieściągalnym. W związku z tym umorzyliśmy postępowanie jako nieskuteczne – potwierdza Marek Michalewicz, komornik przy Sądzie dla Warszawy-Żoliborza.

- W sądzie pierwszej instancji sąd sprawdzał, czy ona ma wykształcenie prawnicze i uzyskał odpowiedź z uczelni,
że skończyła chyba tylko pierwszy semestr – mówi pan Piotr.

Także po warszawskiej siedzibie biura Katarzyny K. dziś nie ma ani śladu. Udało się nam w końcu ją spotkać w warszawskim Wilanowie. Nie zgodziła się na oficjalną wypowiedź przed kamerą.

Reporterka: Pani prowadziła to biuro, nie będąc radcą prawnym ani adwokatem?
Katarzyna K.: Ale ja nigdy się nie podawałam się za adwokata ani radcę. I to jest udowodnione w sądzie.
- Ma pani jakieś wykształcenie prawnicze?
- Nie udzielam informacji.

Porozmawiać zgodził się natomiast były mąż Katarzyny K. Mężczyzna twierdzi, że kobieta miała oszukać wiele osób i jest ona winna klientom nawet dwa miliony złotych. Tymczasem w jednym z warszawskich sądów jest też pozew zbiorowy dziecięciu kolejnych poszkodowanych. Piotr Cz. czeka w swojej sprawie na wyrok sądu drugiej instancji.

- Były ustne zapewnienia i przeprowadzanie całej otoczki wizyty w kancelarii. Klienci mieli wrażenie, że mają do czynienia z adwokatem bądź radcą prawnym – mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pan Grzegorz mówi, że i on był przekonany o wykształceniu prawniczym swojej byłej już żony.

- Zeznawałem jako świadek na jednej ze spraw karnych. Sędzia zapytał się mnie o jej wykształcenie. Więc ja, w przekonaniu, że mówię prawdę, stwierdziłem, że jest prawnikiem, że ma ukończone studia prawnicze. Sąd mocno oburzony podniósł na mnie głos, pytając się, czy wiem co mówię – opowiada pan Grzegorz.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl