24-tonowa koparka zniknęła. Złodzieje załadowali ją na specjalną lawetę i wywieźli

Przemysław Smółka oskarża prokuraturę i policję o opieszałość ws. kradzieży jego 24-tonowej koparki. Mężczyzna zostawił ją w Pyskowicach koło Gliwic na terenie, gdzie świadczył usługi. Złodzieje musieli mieć świetne rozeznanie i starannie przygotować się do kradzieży, bo koparka była niesprawna. Prawdopodobnie użyli dźwigu i specjalnej lawety. W sprawie nie sprawdzono monitoringu i nie przesłuchano nikogo poza panem Przemysławem.

Przemysław Smółka mieszka w małopolskim Andrychowie. Do października swoją rodzinę utrzymywał z prac budowlanych i rozbiórkowych wykonywanych własną koparką. Jego żona nie pracuje, ponieważ ma problemy ze zdrowiem, lekarze u niej podejrzewają nowotwór. Jakby problemów było mało, koparka została skradziona.

Mężczyzna zostawił 24-tonową koparkę na placu w Pyskowicach koło Gliwic. W miejscu, gdzie przez kilka tygodni wykonywał prace rozbiórkowe. Ponieważ planowane były rozbiórki kolejnych budynków na tym terenie, poprosił dzierżawcę terenu, aby do tego czasu pojazd mógł tam parkować. Ale koparka zniknęła.

- Dzierżawca terenu udostępnił mi miejsce. Miał być tam stróż, miało być bezpiecznie, a nie było stróża, a teren nie był monitorowany. Od początku przyjęcia zgłoszenia policja powtarzała, że sprawa będzie umorzona – opowiada Przemysław Smółka.

- Teren był ogrodzony, a koparka nie była na chodzie, bo nie miała akumulatorów, więc sprawcy musieli się do tego przygotować. Koparka miała też zużyte gąsienice, więc sama się nie mogła przemieszczać – wylicza Marek Słomski z policji w Gliwicach.

Warta ponad 80 tysięcy złotych koparka musiała zostać załadowana na specjalną lawetę. Prawdopodobnie użyto do tego dźwigu. Skradziono ją z terenu należącego do PKP-Nieruchomości, a wydzierżawionego mieszkańcowi Gliwic. Czy mógł coś wiedzieć na temat zniknięcia koparki ? Nie wiadomo, bo śledczy... nie przesłuchali go.

- Postępowanie zostało umorzone ze względu na brak wykrycia sprawcy przestępstwa.
Przesłuchano chyba tylko pokrzywdzonego – informuje Paweł Sikora, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód.

- Dzierżawca miał wspólnika, który ma inną firmę, która posiada sprzęt do transportu sprzętu o większych gabarytach. Ale on nie został przesłuchany – mówi Przemysław Smółka.  

Dzierżawca terenu nie stawił się w prokuraturze, choć był dwukrotnie wzywany. Mimo to, prokuratura nie widzi w tym nic dziewnego.  

- Ta osoba przebywa w Niemczech. Zostanie przesłuchana po powrocie. Nie ma podstaw, żeby twierdzić, że ma informacje, które mogą przyczynić się do ustalenia sprawców – tłumaczy Paweł Sikora, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód.

Józef Kogut jest emerytowanym komendantem chorzowskiej policji. Teraz jest Prezesem Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw. Jego zdaniem śledztwo w sprawie kradzieży koparki prowadzono niedokładnie. Wskazuje, że dzierżawcę terenu, który przebywa w Hanowerze, należało przesłuchać, wykorzystując do tego niemieckich policjantów.

- On jest istotnym ogniwem w tym postępowaniu. Obowiązkiem śledczych było go przesłuchać. Nie wolno było umorzyć, można śledztwo przecież przedłużać - argumentuje.

- Dostałem maila od prowadzącego postępowanie, że jest jakaś koparka. Okazało się, że to coś zupełnie innego. Na zdjęciu była koparka z lat 70., a moja była z 2003 roku. Nawet wizualnie nie przypominała mojej koparki. Wygląda na to, że policja nawet nie wiedziała, czego szuka – mówi Przemysław Smółka.

24-tonowa koparka zapadła się pod ziemię. Jak ustaliliśmy, w prokuraturze nawet nie obejrzano monitoringu z kamer znajdujących się przy pobliskich drogach. Prawdopodobnie nie sprawdzono nawet systemu Viatol. A przecież odnotowuje on przejazdy samochodów ciężarowych i wielkogabarytowych.
Prokurator Sikora: Nie ma możliwości, aby ktoś sprawdził 3 tygodnie monitoringu 24 godziny na dobę. Bo tak by to było trzeba przeprowadzać.
Reporter: Państwo zakładacie, że sprawdzenie monitoringu nie ma sensu. Jest XXI wiek.
Prokurator Sikora: Brak jest technicznych możliwości. W jaki sposób mam to zrobić?
Reporter: To zamknijcie prokuraturę w tym mieście, jak to was przerasta.
Prokurator Sikora: To nie chodzi o przerastanie.

- Jeżeli jest monitoring, to trzeba wykorzystać wszystkie możliwe sytuacje, żeby ustalić sprawcę – uważa Józef Kogut, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstwa.

Prokuratorzy twierdzą, że nie jest znana dokładna data kradzieży koparki i to utrudniało im śledztwo. Pan Przemysław uważa, że kiedy 3 października pojawił się w miejscu, gdzie zostawił koparkę, to ślady po gąsienicach były świeże. My w miejscu kradzieży znaleźliśmy kawałek tablicy rejestracyjnej, który nie został zabezpieczony, choć może być dowodem w sprawie. Jak mogą 24 tony zapaść się pod ziemię?

- Trzeba o to policję zapytać, według nich się da – mówi Przemysław Smółka.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl