Wyrok sobie, życie sobie. Mają słup energetyczny obok domu

Krzysztof Marcisz mieszka razem z rodziną w swoim domu w okolicach Kielc. Kilka metrów od jego budynku znajduje się słup energetyczny z transformatorem, postawiony w latach 80. na ziemi ojca pana Krzysztofa. Bez żadnych zgód. O usunięcie niechcianego słupa pan Krzysztof walczy od lat.

- Jest to uciążliwe, zimą brzęczy, jak jest wilgotno. Promieniowanie z tych przewodów to 15 tysięcy woltów. Tutaj dzieci się bawią koło domu, bo z drugiej strony nie ma jak – opowiada Krzysztof Marcisz.

- W domu mieszka czworo małych dzieci, kto nam da zapewnienie, jak to w przyszłości wpłynie na ich zdrowie?
Musimy je mieć pod stałą kontrolą, żeby nie podchodziły do transformatora. Jest on nieogrodzony, boimy się, żeby nic się nie stało – dodaje Katarzyna Marcisz-Kmieć, córka pana Marcisza.

Pan Krzysztof ma wyrok z 1999 roku, który nakazuje usunięcie słupa z jego posesji. Ale słup jak stał, tak stoi. Walka trwa od lat, a strony nie mogą dojść do porozumienia.

- Oni zaoferowali 500 zł, tylko nie wiem za co, czy to roczna opłata, czy miesięczna za to, żeby służebność ustalić (by słup mógł dalej stać) – wspomina Krzysztof Marcisz.

- Nie wiem nic o kwocie 500 zł. Na pewno pan będzie otrzymywał gratyfikację zgodnie z decyzją sądu. Sąd zawsze, podejmując decyzję o służebności przesyłu, zasądza gratyfikację dla osoby, której ta służebność dotyczy – informuje Adam Rafalski, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja SA.

- Moja działka jest 274, a projekt (plany z lat 80.) zakłada, że linia i transformator powinien stać 4 działki dalej – mówi Krzysztof Marcisz.

- W latach 80. być może tak było, w latach 90. najprawdopodobniej te plany zostały zmienione – odpowiada Adam Rafalski z PGE Dystrybucja SA.

Rodzina pana Krzysztofa obawia się o bezpieczeństwo swoje i dzieci. Swojej działki Marciszowie nie ogrodzili, bo do słupów muszą mieć dostęp pracownicy zakładu energetycznego. Właściciel słupa - PGE Dystrybucja twierdzi, że słup był na działce zanim pan Krzysztof dom wybudował.

Pan Krzysztof złożył do sądu wniosek o egzekucję wyroku z 1999 roku. Nie chce słupa na swojej działce. Zakład energetyczny twierdzi, że słup na ziemi pana Krzysztofa stać musi i z działki mężczyzny chce korzystać. Dlatego sąd najpierw zadecyduje, czy zakład energetyczny może korzystać z ziemi pana Krzysztofa.

- Sądy działają na korzyść zakładu energetycznego, żeby to się odwlekało. Moje sprawy są zostawione na boku.  Rozprawa jedna od drugiej to 6, 10 miesięcy – twierdzi pan Krzysztof.

- Tata już wiele lat walczy i nic to nie daje. To jest za duży zakład – dodaje Ewelina Czyżewska, córka pana Marcisza.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl