Wpłacili na mieszkania - zostali z niczym

17 lat temu w jednej z krakowskich dzielnic miał powstać blok mieszkalny. Przyszli mieszkańcy wpłacili znaczne kwoty, z których była finansowana inwestycja. W trakcie budowy zostało cofnięte pozwolenie na budowę i inwestycja stanęła. Mimo batalii sądowej nikt nie odzyskał pieniędzy, a po 10 latach inny deweloper otrzymał zgodę na dokończenie budowy bloku.

W 2001 roku w Krakowie  grupa osób skorzystała z atrakcyjnej oferty dewelopera - spółki Retro. Chętni na kupno mieszkań wpłacili znaczne kwoty, lecz mimo że minęło już 17 lat, w dalszym ciągu nie dostali swoich mieszkań.


- Wszystkie pieniądze były wpłacone i czekaliśmy, że budowa pójdzie w normalnym trybie. Wpłaciłem 99 tysięcy złotych  - mówi Jan Pajda, który na odbiór mieszkania czeka 17 lat.


- Zapłaciłam 138 tysięcy złotych, to była część kwoty. Mieszkanie kosztowało około 200 tysięcy złotych – mówi Anna Mazur-Maziarka.


- Całe życie oszczędzaliśmy, żeby mieć to mieszkanie – dodaje Krystyna Musiał.


- Inwestor miał pozwolenie na budowę. To pozwolenie zostało zaskarżone do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i zostało uchylone – mówi Jan Znamiec, adwokat poszkodowanych.


- Kiedy deweloper  powiadomił nas, że jest taka sytuacja, to podjęliśmy decyzję, że rozwiązujemy nasze umowy. I wtedy zarząd tej spółki bardzo przyjaźnie poinformował nas, że nie są nam w stanie zwrócić pieniędzy, bo oni tych pieniędzy nie mają. Pieniądze zostały zainwestowane na budowie – mówi Krystyna Musiał.


 Ludzie, którzy wpłacili pieniądze spółce Retro wiedząc, że niemożliwe jest ich odzyskanie, pozwali do sądu Urząd Miasta Kraków oraz Wojewodę Małopolskiego. Ich zdaniem, to właśnie na skutek działań tych organów spółka Retro nie mogła dokończyć budowy.


- Deweloper miał prawo budować. Nie złamał prawa,  ponieważ otrzymał pozwolenie na budowę.  Wojewoda je podtrzymał i dopiero w tym momencie, a wiemy o tym z dziennika budowy, zaczął inwestować nasze pieniądze w budowę – mówi Krystyna Musiał.


- Sprawa się dość długo toczyła. W pierwszej instancji zapadł wyrok korzystny dla poszkodowanych.  Sąd przyjął odpowiedzialność solidarną organu pierwszej instancji, którym był prezydent, czyli gmina i organu drugiej instancji, którym był wojewoda, czyli skarb państwa – mówi Jan Znamiec, adwokat poszkodowanych. 


- Sąd Apelacyjny zmienił zaskarżony wyrok i oddalił powództwo - mówi Jan Kremer z Sądu Apelacyjnego w Krakowie.


Ostatnią możliwością była kasacja w Sądzie Najwyższym, która również okazała się nieskuteczna. Poszkodowani być może nawet byliby gotowi pogodzić się z ogromną stratą, którą ponieśli, gdyby nie fakt, iż dwa lata temu na budowie pojawił się nowy inwestor. Uzyskał on pozwolenie na budowę i ją dokończył.


- W 2016 roku pojawia się kolejny inwestor, który stara się znowu o pozwolenie na budowę tego samego bloku. I on tę zgodę dostaje – mówi Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Kraków.


- Od 2001 roku stan prawny w tym zakresie ulegał kilkakrotnie zmianom i dzisiaj obowiązują przepisy, które regulują zawieranie umowy deweloperskiej, która ma stwarzać możliwie szerokie gwarancje dla nabywcy przed utratą pieniędzy - mówi Jan Kremer z Sądu Apelacyjnego w Krakowie.


– To były oszczędności całego naszego życia – mówi pani Krystyna. *


*skrót materiału


Reporter: Jan Kasia


jkasia@polsat.com.pl