Po 41 latach straci dom. Drogowcy go zburzą, nie mogą zapłacić odszkodowania

Dom Narcyzy Gackowskiej, jej niepełnosprawnego syna, córki i wnuka zostanie wyburzony pod budowę trasy S-5 w Kujawsko-Pomorskiem. Rodzina do 22 lutego musi się wyprowadzić, choć nie ma dokąd. Pani Narcyza mieszka w domu po teściach od 41 lat, ale nie jest właścicielką, więc nie może liczyć na odszkodowanie. By je otrzymać, wystąpiła do sądu z wnioskiem o zasiedzenie, ale sprawa potrwa jeszcze co najmniej kilka lat.

Widmo rychłej wyprowadzki dla 60-letniej pani Narcyzy i jej rodziny jest przerażające. Do domu w Luszkowie, w województwie kujawsko-pomorskim wprowadziła się ponad 40 lat temu. Dom należał do dziadków męża pani Narcyzy, którzy pozwolili młodym małżonkom w nim zamieszkać. Miało to być ich szczęśliwe gniazdo rodzinne. 

- Pochodziłam z biednej rodziny. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, ale dziadkowie męża pomogli. Dali nam pokoik w roku 1977 roku. Mając 33 lata żeśmy postanowili adoptować dzieci. Sylwuś miał 6 lat, a Kasia 3. Później babcia udostępniła nam następny pokój, który był bez tynków, posadzki, elektryki czy pieca. I następnie pozwoliła jeszcze dobudować jedną część mieszkalną – wspomina Narcyza Gackowska.

- Pamiętam, że kiedyś było skromnie w domu, biednie, ale też nie było tragicznie – mówi Katarzyna Zielińska, córka pani Narcyzy.

W latach osiemdziesiątych dziadkowie zmarli. Małżonkowie dalej mogli mieszkać, bo mieli umowę użyczenia domu spisaną z dziadkami męża w 1983 roku. Szczęście rodzinne zostało przerwane w 1997 roku. Mąż pani Narcyzy zmarł nagle na zawał serca. Przerażona kobieta została sama z dwojgiem małych, dzieci. Co gorsza, sprawa zamieszkania rodziny w domu nie została uregulowana prawnie.

- Dwa dni przed śmiercią mi opowiadał , że będziemy to regulować, że spróbujemy to wszystko prawnie załatwić, ale zmarł. Nam nie dało rady tego wszystkiego pozałatwiać i tak zostaliśmy do tej pory przy tym – opowiada pani Narcyza.

- Gdyby dziadkowie pani Narcyzy, a właściwie jej męża, dokonali czynności - na przykład darowizny, a mieli takie prawo, bo byli właścicielami tego budynku, to pani Narcyza z jej zmarłym mężem byliby wpisani jako właściciele nieruchomości. A dziadkowie tylko i wyłącznie użyczyli, co nie rodziło skutków w zakresie prawa własności – mówi Wojciech Górski, radca prawny przydzielony pani Narcyzie z urzędu.

W 2015 roku ruszyła budowa trasy S-5 w województwie kujawsko- pomorskim. Docelowo będzie ona łączyła Wrocław z Bydgoszczą. Na trasie budowy znajduje się dom, w którym mieszka pani Narcyza z rodziną. Dom zostanie wyburzony.

Kobieta złożyła wniosek do sądu w Świeciu o zasiedzenie, żeby móc uzyskać odszkodowanie od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Niestety sprawa jest zawieszona, bo najpierw pani Narcyza, by zostać właścicielką domu, musi uregulować sprawy spadkowe po dziadkach męża.

- Właścicielami wpisanymi do księgi wieczystej są dziadkowie. Z małżeństwa Józefa i Zofii Wieszkuckich urodziło się 6 dzieci. Żadne  z nich nie żyje, więc trzeba ustalić następców prawnych nieżyjących dzieci. To jest bardzo skomplikowany proces – tłumaczy radca prawny  Wojciech Górski.

Sąd w Świeciu próbuje ustalić miejsca zamieszkania wnuków państwa Wieszkuckich. Sprawa spadkowa trwa już prawie rok. Do czasu jej zakończenia rodzina nie dostanie ani złotówki. Dramat jest tym większy, że do 22 lutego tego roku pani Narcyza z bliskimi musi się wyprowadzić, bo prace przy budowie trasy cały czas trwają i wkrótce dom zostanie zburzony. Jedyną dla niej nadzieją jest lokal socjalny od gminy.

- Mieszkamy razem, córka z wnukiem, a ja z synem, który choruje na schizofrenię paranoidalną. Ma rentę, nie jest samodzielny. Muszę się nim opiekować i przy nim być – mówi pani Narcyza.

- Na dzień 31 stycznia zwolnił się u nas jeden lokal mieszkalny, w dobrym punkcie. Jest to co prawda lokal mały, ale myślę, że na dwie osoby wystarczający. Mówię o dwóch osobach, czyli bardziej myślę o pani Narcyzie i jej synu, który jest niepełnosprawny – tłumaczy Dariusz Wądołowski, wójt Gminy Pruszcz.

- Nie mamy pieniędzy ani oszczędności, żeby cokolwiek kupić, wynająć. Czekamy aż wójt da
nam jakieś lokum socjalne, aby się gdziekolwiek podziać. Syn jest przerażony, pyta czy zburzą nasz dom i gdzie pójdziemy – opowiada Katarzyna Zielińska, córka pani Narcyzy.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl