Tajemnicze zaginięcie 15-latka. Sprawę wyjaśnia Archiwum X

Krakowskie Archiwum X próbuje ustalić, co spotkało 15-letniego Grzegorza z Woli Radziszowskiej koło Krakowa. Jego zagadkowe zaginięcie policja i prokuratura badają od ponad 10 lat. Ślad po Grzegorzu zaginął, gdy wyszedł od ciotki w kierunku domu. W cieniu podejrzeń znalazła się jego najbliższa rodzina.

O zaginięciu Grzegorza mówiliśmy już 10 lat temu. Chłopak miał problemy rodzinne. Od kilku miesięcy przebywał w domu dziecka. Na weekendy często jednak wracał do domu.

- On nie był wychowywany, jak inne dzieci. Uważał, że życie jest takie, jakie jest. Nie dano mu żadnej miłości w domu od ojca, od matki. Chłopcy też mu dokuczali – opowiada krewna Grzegorza.

- Był bardzo skryty w sobie, nie był z nim kontaktu, zawsze przechodził bez słowa ze spuszczoną głową – mówią nam mieszkańcy Woli Radziszowskiej.

- To było bardzo nieszczęśliwe dziecko. Po prostu, jego widok, jego oczy mówią same za siebie – dodaje Renata Waligórska ze Stowarzyszenia Missing Zaginieni.

Jest 19 maja 2007 roku. Tego dnia wczesnym rankiem Grzegorz wychodzi z domu. Jedzie do sąsiedniej miejscowości, do swojej ciotki. Około trzynastej wyrusza w drogę powrotną. Potem… po prostu znika.

- Być może, tak jest, że mamy w tej sprawie zmowę milczenia – mówi Ewa Pamuła z Prokuratury Rejonowej w Wieliczce.

- Ludzie coś tam podejrzewają, coś sobie szepczą, coś mówią, ale nie chcą tego przekazać odpowiednim służbom – uważa Renata Waligórska ze Stowarzyszenia Missing Zaginieni.

- To są chytrzy ludzie. Jak by była nagroda 100 000 zł, to ktoś coś konkretnego by powiedział. Ich to obchodzi, że chodzi o życie człowieka? Pójdzie, się wyspowiada. Oni tak rozumują – twierdzi sąsiad Grzegorza.

Kilka tygodni po zaginięciu, w lesie nieopodal domu Grzegorza odnaleziono spalone kości. Były zakopane na dzikim wysypisku śmieci. Ich stan nie pozwalał na przeprowadzenie badań DNA. Nie udało się nawet stwierdzić, czy na pewno były to szczątki człowieka.

- Pierwsza rzecz, to podejrzewa się najbliższych, łącznie ze mną, bo on miał ze mną styczność. I w tym gronie się szuka - mówi sąsiad Grzegorza.

- Trzeba być potworem, żeby to zrobić. Ja tego nie zrobiłam. Jestem na skraju wyczerpania psychicznego Ja nic nie zrobiłam mojemu dziecku i nikt nie ma prawa mnie o to oskarżać – stwierdziła matka Grzegorza, gdy realizowaliśmy pierwszy reportaż o zaginięciu jej syna.

Sześć lat później, na jednej z pobliskich łąk odnaleziono porzucony plecak. Grzegorz miał przy sobie podobny, kiedy wychodził z domu. W cieniu podejrzeń znalazła się jego najbliższa rodzina. Do sprawy wkroczyli policjanci z Archiwum X.

Reporter: Jak to możliwe, że tego plecaka nikt wcześniej nie zauważył?
Oficer Archiwum X KWP w Krakowie: No, to jest kolejna zagadka w tym, można powiedzieć, zagadkowym zaginięciu.

- Można domniemywać, że ten chłopak przechodził przez tę działkę, że kogoś tam musiał spotkać. A ta działka należała przecież do jego rodziny. Hipotezy nasuwają się same – mówi Renata Waligórska ze Stowarzyszenia Missing Zaginieni.

Dziś matka Grzegorza nie chce rozmawiać przed kamerami. Wypowiedzi odmówił nam też jego dziadek.

- Na ten moment brak jest jakichkolwiek dowodów, które pozwalałyby na postawienie komukolwiek zarzutu zabójstwa – informuje Ewa Pamuła z Prokuratury Rejonowej w Wieliczce.

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl