Wstawił bramę i odciął ponad 40 sąsiadów od drogi!

Dojazdu do domów nie ma kilkanaście rodzin z Gorzenia Górnego w powiecie wadowickim. To w sumie ponad 40 osób. Od kliku lat mieszkańcy walczą z właścicielem działki, na której znajduje się jedyna droga prowadząca do ich domów. Gdy zdecydował się ją zagrodzić, mieszkańcom pozostała wąska, leśna ścieżka. Samochody parkują kilometr od domów, ciężko im dojść do sklepu, czy na przystanek.

- Teraz mamy jeszcze pokrywę śnieżną, to tego nie widać. Jak będą roztopy, gumiaki i trzeba się przebijać. Dojść do samochodu, zmieniać obuwie i dopiero jechać do pracy. Dla osób starszych to jest tragedia. Idą z wózeczkiem na zakupy. W prostej linii mają sto metrów do sklepu, a muszą w około iść,  nadrabiać półtora do dwóch kilometrów– opowiada Grzegorz Książek, mieszkaniec Grzenia Górnego.

Jan Kubera jest we wsi sołtysem. Jak wspomina, do momentu gdy żył ojciec sąsiada - nie było problemów. Mieszkańcy swobodnie korzystali z drogi. Teraz i on został pozbawiony dojazdu. Wiele razy próbował rozmawiać z sąsiadem, ale bezskutecznie.

- Dwa razy byłem u niego. Prosiłem go, a wiedział, że jestem sołtysem, żeby oddał pod gminę tę drogę. Gmina chciała wykupić, dobrze zapłacić. Zrobilibyśmy asfalt. Odmówił, twierdzi, że mu tak pasuje – opowiada Jan Kubera, sołtys Gorzenia Górnego.

- Mieszkańcy, nie mając uregulowanego stanu prawnego drogi dojazdowej, wystąpili do sądu o ustanowienie drogi koniecznej dla wszystkich nieruchomości – informuje Marek Dubel, mecenas reprezentujący poszkodowanych mieszkańców.

Sprawa toczy się od 7 lat. Na czas trwania procesu sąd wydał zezwolenie na przejazd drogą, ale właściciel go nie respektuje. Dlatego mieszkańcy złożyli wniosek o możliwość rozebrania prze-szkody.
 
Postanowiliśmy porozmawiać z właścicielem drogi. Niestety bramkę zamknął na klucz i do nas nie wyszedł. Nie odebrał też telefonu. Dlatego postanowiliśmy spotkać się z mieszkańcami przed jego domem.

- Ja tu żyję 82 lata. Moi rodzice, moi dziadkowie, moi pradziadkowie: wszyscy tędy chodzili i spokój był. A jak syn właściciela objął całą tę gospodarkę, wtedy zaczął wojować. To jest już 8 rok. Ja muszę iść do sklepu 1,5 kilometra - mówi Maria Wajdzik.  

- Samochodem do ślubu się jechało, bryczką konną przejechało, było jak trzeba – wspomina Sta-nisław Wajdzik..  

W sprawie mieszkańców Gorzenia interweniował też Urząd Miasta w Wadowicach. Za kilkusetme-trowy odcinek drogi oferowano prawie 70 tysięcy złotych, ale nawet to nie przekonało właściciela.

- Droga należy do dwóch właścicieli. Zwróciliśmy się do obydwu, o sprzedaż tych działek na rzecz gminy, na urządzenie drogi dojazdowej. Jeden z nich wyraził zgodę, natomiast drugi z właścicieli kategorycznie odmawia sprzedaży tych działek – informuje Halina Kajdas z Wydziału Gospodarki Gruntami Urzędu Miasta Wadowice.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że gmina ma w planach wywłaszczyć ten teren, a właścicielowi wypłacić odszkodowanie. Ma się to stać w najbliższych tygodniach.

- W XXI wieku jesteśmy odcięci od świata. Takich mamy sąsiadów – mówią mieszkańcy Gorzenia.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl