Koszmar po porodzie. Nie kontroluje potrzeb fizjologicznych

Pani Barbara z Żor podczas porodu doznała skomplikowanego pęknięcia odbytu, a wykonany jeszcze w szpitalu zabieg naprawczy niewiele pomógł. Ale kobieta nie dowiedziała się o tym od lekarzy czy z wypisu, tylko później, gdy pojawiły się problemy przy wypróżnianiu. Podczas konsultacji z innym lekarzami okazało się, że nie ma trzech czwartych mięśni odbytu oraz uszkodzoną cewkę moczową i załatwia się bezwiednie.

Do redakcji Interwencji zgłosiła się 35-letnia pani Barbara z Żor. Gdy kobieta rodziła swoje drugie dziecko w lutym 2015 roku, doszło do perforacji odbytniczo-pochwowej. Pani Barbara nie wiedziała, co się wydarzyło.

- Jak poszła główka, to położna stwierdziła, że musi naciąć krocze. Nacięli krocze i wtedy zauważyli, że coś się stało – opowiada Barbara Bandelak.

- Wezwali chirurga czy ordynatora i mnie wyprosili. Reszty już nie widziałem, nic mi nie powiedzieli, co się dzieje – mówi Dariusz Bandelak, mąż pani Barbary.

- Miałam pęknięcie pochwy czwartego stopnia. Przyszedł ordynator i pytał, czy załatwiałam się przez pochwę przed porodem. Mówię, że absolutnie nie, nie miałam żadnych powikłań. Albo za późno nacięli krocze, albo przy przebiciu wód płodowych, bo wody mi same nie odeszły. Mogło dojść do przebicia błony odbytnicy – opowiada Barbara Bandelak.

Dwa dni po porodzie kobieta przeszła zabieg naprawczy i została wypisana w stanie dobrym do domu. Mimo operacji, zaczęła mieć problemy z wypróżnianiem.
Znalazła lekarza proktologa, który stwierdził, że nie tylko zwieracz może być uszkodzony.

- Proktolog spytała, czy trzymam stolec. Odpowiedziałam, że luźnego nie, biegunki w ogóle, tylko zaparcia. Na pierwszej wizycie już mi powiedziała, że mam obniżone i prawdopodobnie uszkodzone zwieracze odbytu. Mało tego, nie trzymam też moczu po porodzie. Jest coś uszkodzone przy cewce moczowej – tłumaczy pani Barbara.

- Od tamtego czasu zaczęła się nasza jazda po szpitalach, lekarzach, badaniach. Trwa to już 3 lata – mówi pan Dariusz, mąż pani Barbary.

- W Katowicach dowiedziałam się, że brakuje mi trzech czwartych mięśnia zwieracza. Chociaż na wypisie ze szpitala napisano, że zwieracz odbytu jest nieuszkodzony – dodaje pani Barbara. 

Pani Barbara przeszła już jedną operację rekonstrukcji. Kobieta nie chciała zgłosić sprawy do prokuratury. Dlaczego? Bała się, że szpital będzie się na niej mścił. Dopiero przy nas odważyła się złożyć zawiadomienie.

Próbowaliśmy umówić się na oficjalne spotkanie z władzami miejskiego szpitala w Żorach. Odmówiono nam  komentarza.

Pracownik szpitala: To zbieg wielu różnych okoliczności, ale ja o pacjentce nie mogę rozmawiać.
Reporterka: A mogło być tak, że nacięcie wykonano za późno?
Pracownik szpitala: Nie, po prostu pękła. Czasami pacjentki są nienacinane i pękają, a czasami są nacięte, jak w tym przypadku.
Reporterka: Została wypisana w stanie dobrym, ale mimo to do dzisiaj ma te problemy.
Pracownik szpitala: Oczywiście, że może mieć później powikłania wczesne, powikłania późne.

- Tym dziewczynom trzeba pomóc. Nie wolno ich zostawiać, żeby same szukały pomocy, od ściany do ściany się odbijały. Myślę, że placówki wiedzą najlepiej, kto potrafi zrobić rekonstrukcję zwieracza, czy zaszyć tę przetokę i to powinno być natychmiast robione, przede wszystkim bez dochodzenia winy – uważa Adam Saundauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”.

- Zawsze byłam radosną osobą, teraz jestem przygnębiona, zestresowana. Non stop tylko myślę, żeby zdążyć do toalety. Jestem już kaleką, moje dotychczasowe życie zakończyło się 3 lata temu – podsumowuje pani Barbara.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl