Niepełnosprawny lekarz stracił pracę. Pracował w niej 35 lat!

Skandal w podlubelskim Świdniku. 63-letni niepełnosprawny kardiolog i internista Gustaw Dmowski został nagle zwolniony z pracy. Na ok. 2 lata przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Lekarz zatrudniony był w przyszpitalnej przychodni przez 35 lat.

- Przyjmowałem w przychodni. Na oddziale robiłem próby wysiłkowe i echo serca – opowiada.
Mężczyzna otrzymał z rąk prezydentów Bronisława Komorowskiego oraz Lecha Kaczyńskiego srebrny i złoty Krzyż Zasługi za swoją działalność.

- Ta praca to było jego całe życie. Kolejny aspekt tej sprawy to do emerytury tacie brakuje dwóch lat – tłumaczy Marcin Dmowski.

Doktor został zwolniony przez dyrektora szpitala w Świdniku z powodu orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy wydanego przez lekarza orzecznika ZUS.  Zakład Ubezpieczeń Społecznych jednak podkreśla, że rencista nadal może pracować. Wydana opinia to forma przyznania renty, a nie zakaz pracy.

- Nie ma zakazu pracy dla osób, które mają orzeczenie o niezdolności do pracy wydanej przez ZUS. O tym, czy dana osoba może pracować na danym stanowisku decyduje lekarz medycyny pracy, który sprawdza, czy są jakieś przeciwskazania – informuje Małgorzata Korba z ZUS w Lublinie.

A lekarz medycyny pracy stwierdził, że pan Gustw może pracować na dotychczasowym stanowisku. Doktor Dmowski twierdzi, że szpital ma w swojej dokumentacji zgodę lekarza medycyny pracy na podjęcie przez niego obowiązków zawodowych na dotychczasowych warunkach. Dyrektor szpitala powiatowego w Świdniku nie chciał wyjaśnić opinii publicznej swojej decyzji o zwolnieniu niepełnosprawnego lekarza.

- Sprawa jest w sądzie pracy, nie będę udzielał informacji – przekazał.
Gustaw Dmowski niepełnosprawny jest od siedemnastego roku życia. I nigdy nie  przeszkadzało to jego pacjentom.

- Zawsze leczyłem jako osoba niepełnosprawna. Uległem wypadkowi jeszcze w szkole średniej, miałem uraz kręgosłupa  - mówi Gustaw Dmowski.

- Jest to świetny diagnosta. Poświęca dużo czasu pacjentom. Zwolniono go po tylu latach nienagannej pracy. To, że jest na wózku, nie ma znaczenia. Nie pracuje na sali operacyjnej, ale w zwykłym gabinecie, za biurkiem. Jego zadaniem jest diagnoza, wysyłanie ludzi na badania - opowiadają Małgorzata Barwiak i Tomasz Giełzak, pacjenci doktora.

Jak zaznaczają pacjenci, zwolnienie lekarza naraża ich na pogorszenie zdrowia. Dlaczego? Bo w przychodni diametralnie wydłużył się czas oczekiwania na konsultację medyczną.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Zatelefonowaliśmy do przyszpitalnej poradni kardiologicznej w Świdniku i próbowaliśmy się umówić na wizytę.

Rejestracja: Terminy mamy odległe, 15 czerwca.
Reporter: Ale mamy początek lutego...
Rejestracja: Proszę pana, nic na to nie poradzę. Jest dużo osób. Było pięciu lekarzy, zostało dwóch. I jest problem.
Reporter: Jak mam sobie radzić, jak jestem chory i potrzebuję pomocy?
Rejestracja: Mamy takie terminy…

- Przyjmują koledzy, którzy pracują na oddziale, a to jest ich dodatkowe zajęcie i kolejki się wydłużyły – mówi Gustaw Dmowski.

Lekarz postanowił szukać sprawiedliwości w sądzie. Złożył pozew przeciwko szpitalowi. Niestety wszystko wskazuje na to, że sprawa szybko się nie skończy.

- Lekarz zwrócił się do sądu o przywrócenie go do pracy. Trwają ustalenia, jak wyglądał czas pracy tego lekarza, ilu pacjentów przyjmował i czy dysfunkcja wpływała na jego pracę – informuje Dariusz Abramowicz z Sądu Okręgowego w Lublinie.

- Tata bardzo to przeżył, nie ma wytłumaczenia na to co się stało. To chyba brak wrażliwości dyrektora – podsumowuje Marcin Dmowski.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl