Zabierają po połowie domu lub stajni. Skandaliczne wywłaszczenia pod budowę drogi

- Mają wywłaszczające prawo i robią z nami, co chcą - mówi pan Grzegorz, który straci dom w związku z budową drogi S5 w kujawsko-pomorskiem. Podobnie jak wielu innych wywłaszczonych, otrzymał on wycenę gospodarstwa, za którą nie jest w stanie rozpocząć życia w innym miejscu. Problemem są też sposoby wywłaszczenia. Innym drogowcy chcą np. zabrać tylko połowę domu lub stajni…

Pan Grzegorz i pani Beata są małżeństwem od ośmiu  lat. Mieszkają w miejscowości Wiąg w województwie kujawsko-pomorskim. Mają dwoje dzieci. Niestety za kilka tygodni rodzina straci dach nad głową.

- 24 marca w tym budynku ma nas już nie być. Nie wiem, gdzie pójdziemy. W gminie widziałem duży korytarz, może tam nas przyjmą – mówi pan Grzegorz.

Mężczyzna kilka miesięcy temu dowiedział się, że jego rodzina ma opuścić dorobek swojego życia. Powód? Budowa drogi szybkiego ruchu S5 . Rodzina została wywłaszczona. Za dom oraz dwa budynki gospodarcze ma otrzymać niewiele ponad 200 tysięcy złotych. 

- W operatach jest napisane, że to na odnowienie budynków. Ta kwota nie jest adekwatna do odnowienia budynków, jest zbyt mała, żeby odnowić to, co tracimy – tłumaczy pan Grzegorz. 

Takich rodzin jak pana Grzegorza jest wiele. Mieszkańcy kilku wsi, przez które przebiegać ma droga, dostali od rzeczoznawcy wyceny swoich majątków. Jak twierdzą, odszkodowania są tak niskie, że nie mogą kupić czy wybudować nowych domów. Tracą gospodarstwa i środki do życia.  

- Rzeczoznawca, nie boję się tego powiedzieć, okradł nas. Ludzie tutaj muszą się zapożyczyć, brać kredyty, bo z chwilą otrzymania ostatecznej decyzji mają krótki termin, żeby się wyprowadzić. Kto jest w stanie w ciągu 3 miesięcy wybudować  się, zamieszkać czy kupić mieszkanie. I za co – pyta jeden z wywłaszczonych.

- Ja zostaję z oborą, która nie będzie miała żadnej funkcjonalności. Po co nam budynek, w którym będzie tyle sztuk bydła, jak nie mamy pola manewru dookoła budynku – zauważa inny wywłaszczony.

- Odwołaliśmy się, bo rzeczoznawca tak wycenił, że 50 procent zabrał, bo jest starszy dom. A że remontowany, to go nie obchodzi. Zaproponowano niecałe 90 tys. zł, a ja nie kupię  za to kawalerki – mówi jedna z wywłaszczonych kobiet.
Niskie odszkodowania to jedno.  Ludziom nie podoba się również na sposób, w jaki są wywłaszczani.

- Zabierają tyle działki i domu, ile ich interesuje i za to płacą 127 tys. zł. Wewnątrz zostaje łazienka i na to wychodzi, że będę w niej mieszkał i przez okno wchodził – opowiada pan Grzegorz, który straci część domu.

- U mnie zabierają wszystko, a w środku zostaje budynek gospodarczy. I jak ja mam tam dojść – pyta inny wywłaszczony.

- Linie pod inwestycje są wyznaczane na etapie projektowania – mówi Tomasz Okoński, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Bydgoszczy.
- A kto to projektuje?
- Oczywiście my, jako inwestor projektujemy trasę. Załóżmy, że potrzebujemy 200 metrów szerokości i nie możemy więcej brać np. pół kilometra, by objąć wszystkie działki.
- Ale to słuszne przeprowadzić linię przez środek domu albo środek stajni?
- Musimy ściśle określone linie przyjąć.

Ludzie czują się  bezradni i oszukani. Odwołali się od wycen rzeczoznawcy, więc żadnych odszkodowań nie mają. A za kilka tygodni muszą wyprowadzić się ze swoich domów.

Krzysztof Pankowski, kierownik oddziału odszkodowań Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzki w Bydgoszczy tłumaczy, że urząd jest związany opinią biegłego, który określa wartość nieruchomości, a „wojewoda nie może kreować tych odszkodowań w sposób dowolny”.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz 

interwencja@polsat.com.pl