Żyją w mieszkaniu pełnym pluskiem. Konieczna pomoc

Poczucie wstydu, że nie potrafi pisać i czytać, nie pozwalało 50-letniej pani Dorocie z Łodzi głośno mówić o tragicznej sytuacji, w jakiej się znalazła. Kobieta żyje z 8-letnią córką w zrujnowanym, pełnym pluskiew mieszkaniu. Utrzymuje się dzięki pieniądzom z pomocy społecznej. Rodzina wkrótce przeniesie się do mniejszego, wyremontowanego lokalu, który trzeba jednak wyposażyć. Pani Dorota nie potrafi prosić o pomoc, robimy to my - w jej imieniu.

W latach 60-tych rodzice pani Doroty dostali od miasta Łódź ponad 100-metrowe mieszkanie,bo rodzina liczyła 14 osób. Pani Dorota jest najmłodszym z 12 rodzeństwa. Dopóki rodzice pani Doroty pracowali, rodzina dawała sobie radę. Niestety zmarli w 2000 roku. Wtedy zaczęły się problemy.

- Każdy się pyta, jak to możliwe, że nie piszę i nie czytam. Ja chodziłam do szkoły specjalnej, a tam aby tylko zdać z klasy do klasy. Mój tata i mama też nie umieli czytać, to co mieli pomóc. Podpiszę się jedynie, bo mnie siostra nauczyła i jeszcze adres napiszę – mówi pani Dorota.

Kobieta w 2002 roku została zwolniona z pracy. Bezskutecznie szukała nowej, bo jej ograniczenia odstraszały pracodawców. Została sama w ogromnym mieszkaniu, ponieważ większość jej rodzeństwa już nie żyje. Mieszkanie popadało w ruinę. Pomoc finansowa z MOPS-u nie wystarczała na opłaty za lokal. Cieszyła się, kiedy poznała pana Grzegorza, ojca 8-letniej dziś Marysi. Myślała, że razem będzie łatwiej utrzymać mieszkanie. Niestety pan Grzegorz zmarł nagle 3 lata temu.

- Rok był w Irlandii , żeby zarobić na Marysię, na mnie i na babcię. Miał nas zabrać do tej Irlandii , ale…Wszystko razem robiliśmy, wszystkiego mnie nauczył – opowiada pani Dorota.  
Reporter: Łatwiej było zadbać o ciepło?
Pani Dorota: On schodził do komórki, rąbał i już mieliśmy napalone.

Dziecko nie dostało renty po ojcu, bo ten nie przepracował wymaganych lat. W 2013 roku matka z córką dostały nakaz eksmisji za długi. Przysługuje im prawo do małego lokalu socjalnego od miasta. Cały czas czekają w tragicznych warunkach. Utrzymują się tylko z pomocy finansowej MOPS-u oraz asystent rodziny.

Ściany w mieszkaniu pani Doroty są w plamach. To po rozgniecionych pluskach, których w lokalu jest pełno.

- Są na wersalce, pod wersalką, wszędzie – opowiada mama Marysi.

- To jest osoba, która nigdy nie narzeka, nigdy nie usiadła i nie powiedziała, że jest jej źle. Zawsze jest uśmiechnięta.
To my się staramy o to, żeby pani Dorota miała lepiej, to nie pani Dorota wyciąga rękę – mówi Katarzyna Piekielna, asystent rodziny z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

- Chciałabym podkreślić, że pani Dorota nie oczekuje od nas pomocy materialnej, nie chce więcej pieniędzy i to na każdym kroku podkreśla. Stara się jak może wyjść z tych swoich kłopotów, które tak naprawdę nie są jej winą – dodaje Monika Pawlak, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Pani Dorota nie poddaje się. Codziennie korzysta z pomocy pani pedagog z MOPS-u, ucząc się pisać i czytać. Chce znaleźć pracę i stworzyć córce lepsze warunki do życia, bo w kwietniu dostanie 30-metrowy lokal socjalny od gminy, który jest w tej chwili remontowany. Ale jest jeszcze coś, co potrzebne jest do pełni szczęścia tej rodziny.

- Problem polega na tym, że stąd nie mamy co zabrać, żadne meble nie nadają się do przeniesienia w nowe miejsce, bo pani Dorota ma pluskwy – tłumaczy asystent rodziny Katarzyna Piekielna.

- Ja nie wyciągam ręki. Tylko bym chciała mieć normalny dom, jak każdy człowiek – podsumowuje pani Dorota.*

* skrót materiału

Jeśli chcą Państwo pomóc pani Dorocie, prosimy o kontakt z redakcją: interwencja@polat.com.pl, tel: 22 514 41 26.
lub reporterką: mfrydrych@polsat.com.pl

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl