Ze strachu przed właścicielem domu śpi z tasakiem

- Szukam pomocy gdzie mogę, żeby tego człowieka trochę utemperować, przemówić mu, czy nie wiem, bo litości on nie ma – rozpacza 63-letnia wdowa Alina Wojciechowska spod Kutna. Kobieta twierdzi, że żyje w ciągłym strachu przed mężczyzną, który trzy lata temu kupił jej ziemię i gospodarstwo. Ma ona dożywotnie prawo do zamieszkiwania na parterze domu, ogrzanym i z dostępem do prądu. Jak jest w rzeczywistości?

Pani Alina twierdzi, że zasypia z tasakiem pod ręką. - Bo się boję, ja się muszę bronić. Cały czas jestem na uspokajających tabletkach – mówi.

Ta trudna i pełna emocji opowieść zaczyna się w 2006 roku. Wtedy to pani Alina wraz z mężem przepisują 30-hektarowe, ale zadłużone gospodarstwo, na syna. W akcie notarialnym zapisują sobie dożywotnią służebność: prawo do korzystania z ogrzanego i oświetlonego parteru.

- To było kiedyś najlepsze gospodarstwo w okolicy. Później mąż tej pani miał działalność. Syn wziął kredyt na młodego rolnika i po prostu nie był w stanie później tego spłacić. No i miała miejsce nagła śmierć męża – opowiada Dorota Meronk, kierownik Gminnego  Ośrodka Pomocy Społecznej w Krzyżanowie.

- 20 lipca zapisaliśmy synowi, a 8 sierpnia mąż zmarł. W sile wieku był, 55 lat. Oprzątał ze mną i poczuł się słabo – wspomina pani Alina.

Kobieta twierdzi, że po śmierci męża rodzina nie potrafiła spłacić zobowiązań.  W 2014 roku  dom  z obejściem na licytacji komorniczej kupił Michał G. Pani Alina zachowała służebność parteru. Dziś kobieta ma 700 złotych emerytury, syn pracuje jako kierowca tira za granicą. Dlatego pani Alina żyje sama. Jak mówi w stresie, szykanach i zimnie.

- Pralki nie mogę włączyć, odkurzacza nie mogę włączyć, bo od razu nie mam światła. Jest tak, że i tydzień go nie mam – mówi pani Alina.

Reporterka: czy ma pani w akcie notarialnym zapisane, że ma pani mieć ogrzane i oświetlone?
Pani Alina: Mam, ale ten pan mi powiedział, że ja mogę sobie włączyć pięć piecyków i grzać. Właśnie dlatego on taki włożył korek, że ja nie mogę nic włączyć. Mam bojler, jest wanna, prysznic i nie mogę z niczego korzystać. Nie wolno mi bojlera włączyć. Powiedział mi, że będę srała w wiaderko.

Obecny właściciel na stałe nie mieszka w kupionym domu. Jaka jest jego wersja wydarzeń?  Próbowaliśmy to ustalić, niestety bez skutku.

- Jak ktoś wchodzi na jego posesję, to widzę, że on jest zły. Mi się wydaje, że on chciałby, żeby nikt do pani Wojciechowskiej nie przychodził – uważa Dorota Meronk, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krzyżanowie.

Sprawa konfliktu lokatorki z właścicielem znana jest także miejscowej policji. Funkcjonariusze prowadzą aż dwa postępowania w tej sprawie. Niestety, na tym etapie wymiar sprawiedliwości nie może zrobić nic, by pogodzić skłócone strony.

- Wielokrotnie były zgłaszane interwencje, tam są również prowadzone dwa postępowania karne. Jedno w kierunku nękania nowej lokatorki przez tego pana, drugą w kierunku przywłaszczenia rzeczy należących do syna tej lokatorki przez nowego właściciela. Na chwilę obecną nie są przedstawione żadne zarzuty – informuje Edyta Machnik z policji w Kutnie.

Pani Alina zapowiada walkę, jak mówi, o swoją własność, do końca. Z domu się nie wyprowadzi, bo nie ma dokąd. Jednak końca walki nie widać.

- Nowy właściciel jest właścicielem posesji i ma prawo tam przebywać, tak więc całkowite niespotykanie się tych osób jest w tej chwili niemożliwe. Oni powinni udać się na drogę cywilną i rozstrzygnąć chociażby kwestię zapisu tego aktu notarialnego – uważa Edyta Machnik z policji w Kutnie.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl