Walczą z synową o mieszkanie. Mają prawo dożywocia
Państwo Pustkowscy kupili, a później przepisali na syna mieszkanie w Ostrzeszowie, zapewniając sobie prawo dożywotniego użytkowania. Niestety, pan Arkadiusz zmarł, a właścicielką lokalu została jego żona. Rodziny uzgodniły, że mieszkanie sprzedadzą i podzielą się pieniędzmi, ale gdy synowa dostała klucze, wynajęła je. Sprawa ciągnie się już trzy lata.
Państwo Pustkowscy mieszkają w gospodarstwie w niewielkim Tokarzewie w Wielkopolsce. 25 lat temu ich syn Arkadiusz na zabawie w sąsiedniej miejscowości poznał dziewczynę.
- Po zabawie odprowadził ją do domu. W rozpaczy powiedział nam prawdę: Bożenka poszła się wykąpać, teściowa naszykowała łóżko i od pierwszego dnia okazuje się, że ciąża – opowiada Wacława Pustkowska.
Pan Arkadiusz i pani Bożena wzięli ślub, ale nigdy nie zamieszkali razem. Jak twierdzą państwo Pustkowscy od początku w tym związku nie działo się dobrze.
- Było w tym małżeństwie tak, jak nie powinno być, bo powinna być wzajemna miłość, a jej ciągle brakowało. Tak mi się wypowiedział. że teściowa go pobiła butelką, napełnioną do podlewania kwiatków – mówi Roman Pustkowski.
Pan Arkadiusz przestał jeździć do swojej żony. Wkrótce zachorował na depresję i przestał pracować. Pani Wacława regularnie wysyłała pieniądze na utrzymanie wnuczki.
- Ja tam zawsze jeździłam na gwiazdkę do tego dziecka, robiłam prezent ładny, żeby wnuczka pamiętała, że ma babcię. Ale jak wnuczka urosła, to w dzień babci nigdy nie przedzwoniła, nigdy nas nie odwiedzała – mówi Wacława Pustkowska.
- Synowa go nigdy nawet w szpitalu nie odwiedziła. zimowe warunki, ja nie miałem samochodu wygodnego, taki towarowy i jeździłem do niego, a ją nic nie obchodziło – twierdzi Roman Pustkowski.
Państwo Pustkowscy mieli własnościowe mieszkanie w sąsiednim Ostrzeszowie. Kupili je dla siebie na starość. Kiedy ich syn zachorował, przekazali mu mieszkanie aktem darowizny. Zapisali sobie w akcie notarialnym prawo dożywotniego mieszkania. W lutym 2015 r. pan Arkadiusz odebrał sobie życie.
Po pogrzebie na państwa Pustkowskich spadł kolejny cios. W ich domu pojawiły się żona i córka zmarłego pana Arkadiusza. Chciały porozmawiać o mieszkaniu.
- Synowa mówiła, że po co iść przez sąd, że zrobimy umowę polubowną, sprzedamy mieszkanie i podzielimy się na pół. Myśmy umowę spisali – wspomina Roman Pustkowski.
- Synowa poprosiła mnie o klucze, żeby zrobili zdjęcia i dali ogłoszenie do internetu. Później dowiedzieliśmy się, że mieszkanie jest wynajęte – dodaje Wacława Pustkowska.
Idziemy z panią Wacławą do mieszkania. Najemcy niechętnie otwierają drzwi - Ona powiedziała, że mamy pani nie wpuszczać. Mieszkamy tu niecałe trzy miesiące, ale już widzę, że będę szukał innego mieszkania – przekazał mężczyzna.
Synowa państwa Pustkowskich mieszka w sąsiedniej miejscowości. Chcemy z nią porozmawiać. Niestety, bezskutecznie.
- Spadkobiercy powinni zdawać sobie sprawę, że przejęli spadek, to przejęli również zobowiążania. A jednym z tych ciążących na nieruchomości jest prawo dożywocia i to prawo powinno być wykonywane. Takie zachowanie nie powinno mieć miejsca, ale jeśli już do tego doszło, można żądać w sądzie rozwiązania takiej umowy albo zamiany dożywocia na rentę – informuje radca prawny Przemysław Ligęzowski.
Państwo Pustkowscy chcieliby zamieszkać w swoim mieszkaniu. Zgodnie z umową dożywocia mają do tego prawo. Ale ponieważ ich syn nie był rozwiedziony, właścicielkami mieszkania są synowa i wnuczka.W domu, w którym mieszkają państwo Pustkowscy, nie ma centralnego ogrzewania. Nie ma także w pobliżu autobusu do Wrocławia, gdzie pan Roman co tydzień jeździ na chemioterapię.
- Czekają aż zejdziemy z tego świata i nie będzie ich nic zobowiązywać – podsumowuje Roman Pustkowski.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl