Muszą dopłacić 3 tys. zł za prąd. Twierdzą, że to pomyłka
Krzysztof Araszkiewicz mieszka z żoną i dwojgiem dzieci w wynajmowanym domu nieopodal Mińska Mazowieckiego. Od miesięcy walczy z dostawcą prądu. Wszystko przez dopłatę za energię - 3 tysiące złotych. Za prąd, którego jak twierdzi pan Krzysztof, jego rodzina nie zużyła.
- Nie dogrzewamy się żadnymi piecykami elektrycznmi, bo mamy ogrzewanie węglowe. Nie ma więc możliwośći, żebyśmy zużyli aż tyle energii elektrycznej za pół roku. Przyszła nam dopłata za 15 tysięcy kilowatów. To niemożliwe. Nie wiem, co ja bym musiał zrobić, musiałoby chyba 100 piecyków elektrycznych chodzić 24 godziny na dobę i podejrzewam, że też by tyle nie zużyło – przekonuje Krzysztof Araszkiewicz.
- Był elektryk z uprawnieniami, który sprawdził naszą instalację i sprzęty. One nie mogły tyle nabić – dodaje Katarzyna Araszkiewicz.
Państwo Araszkiewiczowie regularnie płacili rachunki po 200 – 300 zł. Nie rozumieją więc, skąd taka dopłata. Postanowili złożyć reklamację. Zażądali ekspertyzy licznika. Ta jednak błędu nie wykazała.
- Przyjechało dwóch panów, popatrzyli na ten licznik, stwierdzili, że jest dobry i odjechali. Zażądaliśmy, żeby wymienili ten licznik, a stary zabrali do laboratorium, żeby go sprawdzić – mówi pan Krzysztof.
Reporterka: Są dwie eksperytyzy, które są niekorzsytne dla was.
Katarzyna Araszkiewicz: Tak, ale pierwsza jest taka pobieżna. Poprosiliśmy o drugą.
- Prosliliście o takie poszerzone badanie?
- Tak i zaginął dokument w Mińsku. Musieliśmy wstawić drugi, ale to nie pokazuje stanu faktycznego. Gdyby ten licznik był podpięty przez 7 dni, toby pokazało wszystko, co jest źle.
Niedawno pokazywaliśmy historię pani Marioli Grzesiak ze Żmigrodu nieopodal Wrocławia. Kobieta nigdy nie zalegała ani złotówki, nagle dostała do zapłaty fakturę na 9500 zł, bo inkasent źle spisywał stan licznika.
- Tauron, owszem, przyznał się do tego, że to jest z winy inkasenta, że źle spisywał licznik, ale na obecną chwilę to tylko tyle, że mnie mogą przeprosić. A dług dalej mam, który muszę po prostu spłacić – mówiła wówczas Mariola Grzesiak.
- Pani Mariola zużyła tę energię elektryczną na własne potrzeby i musi zapłacić, a my ją musimy prawidłowo rozliczyć – przekazała wtedy Elżbieta Bukowiec, rzecznik prasowy firmy Tauron.
Dziś Araszkiewiczowie oprócz dopłaty za prąd, muszą również zapłacić za ekspertyzy. Prawie 1000 zł. W domu mają już nowy licznik, a rachunki za energię płacą co miesiąc.
- Zażyczliśmy sobie nową umowę, teraz płacimy co miesiąc. Za takie rozliczenie miesięczne pobierają opłatę 6 zł. Nie nabiliśmy tyle prądu, żeby za niego płacić. Nikt nie chce płacić za to, za co nie korzystał. To jest walka z wiatrakami, nie ma jakiejkolwiek przychylności ze strony pracowników przedsiębiorstwa, sprawa jest nie do wygrania – ocenia Krzysztof Araszkiewicz.*
* skrót materiału
Reporterki: Aneta Krajewska, Irmina Brachacz
akrajewska@polsat.com.pl