Urzędnicy uzdrowili 8-latka, choć wzrok w oku nie wrócił

8-letni Mateusz urodził się z wadą wzroku. Niedowidzi na jedno oko, ma astygmatyzm krótkowzroczny i wiotkość mięśni gałki ocznej, co powoduje zeza. Od 2011 roku co dwa lata staje przed komisją lekarską. Dwa miesiące temu właśnie taka komisja odmówiła mu przyznania niepełnosprawności, choć widzą ją inni lekarze, pedagodzy czy rehabilitanci. Mama Mateusza zapowiada, że o sprawiedliwość będzie walczyła przed sądem.

Szokującą decyzję wydał  Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności działający przy Starostwie w Stargardzie koło Szczecina. 8-letni Mateusz, niepełnosprawny od urodzenia, został uznany przez komisję za chłopca zdrowego w grudniu zeszłego roku.

- Niedowidzi na oko prawe, ma astygmatyzm, krótkowzroczność gałki. To można tylko rehabilitować cały czas i dbać, żeby się nie pogorszyło. Ale to mu nie zniknie – mówi pani Anna Drabik, mama chłopca.
- Lekarka powiedziała jej, że przepisy się zmieniły, jeśli chodzi o przyznawanie niepełnosprawności. To nie było zgodne z prawdą, bo przepisy się nie zmieniły – informuje Katarzyna Zawadzka, dziennikarka „Faktu”.

Dla 40-letniej, bezrobotnej matki Mateusza, która samotnie wychowuje czworo dzieci, decyzja komisji powiatowej była zaskoczeniem. Dzięki temu, że jej syn miał przez kilka lat orzeczenie o niepełnosprawności, mógł korzystać z wielu przywilejów.

- Niepełnosprawność dawała jej to, że chłopiec miał tańsze przejazdy, mógł być w związku niewidomych, mógł mieć wyjazdy sponsorowane, rehabilitację też – wyjaśnia Katarzyna Zawadzka, dziennikarka gazety „Fakt”.

Zdziwieni decyzją komisji starostwa są pedagodzy. I to zarówno z przedszkola integracyjnego, do którego przez 3 lata uczęszczał Mateusz, jak i ze szkoły, do której chodzi teraz.

- My wysłaliśmy mamę na badania okulistyczne. Specjalnie, żeby dobrać mu zajęcia. Badania wykazały na jednym oku poniżej 25 procent kąt widzenia, a drugie nie było do określenia. Bo nie reagowało – mówi Magdalena Ćwiklińska, dyrektor przedszkola Wesoła Lokomotywa w Stargardzie.
 - Chłopiec jest dzieckiem słabowidzącym. Dodatkowo z niepełnosprawnością ruchową,  której nie widać gołym okiem. To postępująca choroba mięśni, wiotkość – dodaje.

Starosta stargardzki Iwona Wiśniewska przekonuje z kolei, że przewodniczącym składu komisji jest lekarz specjalista i to on wydaje orzeczenia o zakresie niepełnosprawności.

Matka Mateusza dysponuje opinią sądową z 2014 roku, która stwierdza, że dziecko jest niepełnosprawne wzrokowo i wymaga w znacznym stopniu rehabilitacji, ćwiczeń oraz wsparcia. Dzwonimy do lekarki, która zasiadała w komisji do spraw orzekania o niepełnosprawności.

- Nie będę udzielała informacji. Proszę się skontaktować z jednostkami, my działamy według przepisów - usłyszeliśmy.

Koszt miesięcznej rehabilitacji to 2,5 tys. zł. – Syn musi przechodzić rehabilitację, a mnie nie stać. Terapia wzroku, ruchowa, fizjoterapia, nawet gdybym pracowała na cały etat, tobym musiała wszystko wydawać na Mateusza rehabilitację. A tak było dofinansowanie i dziecko mogło być rehabilitowane – mówi mama chłopca.

Także ordynator oddziału okulistycznego szpitala Zdroje w Sczecinie nie ma wątpliwości co do stanu zdrowia Mateusza. Chłopiec cały czas potrzebuje pomocy.

- Ostrość wzroku jest na tyle niska, że możemy mówić, że szeregowana jest jako poważna. Moim zdaniem jest tu problem, który daje częściową niepełnosprawność wzrokową – tłumaczy Joanna Sowińska, ordynator oddziału okulistycznego.

Rodzina chłopca wskazuje, że badanie wzroku przeprowadzono w budynku Starostwa, a nie gabinecie lekarskim, gdzie nie było tablicy Snellen’a. - Teraz mam zamiar oddać sprawę do sądu – zapowiada mama Mateusza.*

* skrót materiału

Reporter:  Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl