Śledztwo po zgonach byłych pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku

Ujawniamy szokujące nagrania z Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. Na jednym widać starszą kobietę leżącą na przesiąkniętym moczem łóżku w brudnym pampersie. Na innym - słaniających się na nogach pacjentów, którzy padają na ziemię na oczach pielęgniarki. Po tym, jak kilku pacjentów szpitala zmarło wkrótce po jego opuszczeniu, prokuratury badają, czy wpływ na to miały podawane im wcześniej leki.

Jednym z pacjentów szpitala w Rybniku był Krystian Broll. Spędził tam 8 lat.

- Osiem lat, dzień po dniu, w jego organizmie, we krwi, znajdowały się psychotropy.
Wierzę, że wywołały u niego białaczkę. XXI wiek, środek Europy i zamykają człowieka na 8 długich lat, bez prawa wyjścia – mówi Aleksandra Broll, siostra Krystiana Brolla.
 
- Z pewnością w historii leczenia pana Krystiana Brolla są takie okresy, w których ilość, dawkowanie tych leków była zwiększana. Osobiście uważam, że pan Krystian nie był osobą zabur-zoną. Natomiast jego stan somatyczny rzeczywiście z czasem się pogarszał, finalnie wiemy, że zmarł – dodaje Piotr Wojtaszak, prawnik Krystiana Brolla.

Gdy w 2014 roku Krystiana Broll opuszczał szpital, zaczęły się problemy ze zdrowiem. Dzień, w którym usłyszał diagnozę, wspomina jego siostra - Aleksandra.

- On wiedział, że już nie ma dużo czasu, zdawał sobie z tego sprawę. To nie był taki byle jaki chło-pek, to był człowiek inteligentny – mówi Aleksandra Broll.

Teraz prokuratura w Częstochowie próbuje wyjaśnić, czy wpływ na pogarszający się stan zdrowia mogła mieć farmakoterapia stosowana przez lekarzy szpitala w Rybniku. Podobnych spraw jest więcej, toczą się w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach i dotyczą śmierci trzech osób. Jedna z pacjentek, Janina Z. zmarła dwa miesiące po przyjęciu do szpitala, w 2014 roku.

- We wszystkich tych sprawach pojawia się kwestia związana z długotrwałym unieruchamianiem pacjentów. Mamy zeznania, w których świadkowie wskazują, że zastawali osoby sobie bliskie pod-czas odwiedzin w zabrudzonych pampersach, w zabrudzonej, przemokniętej pościeli, co może  świ-adczyć o nieprawidłowościach w opiece – informuje Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Dzięki pomocy detektywa naszej redakcji udało się dotrzeć do osoby, która przebywała w ryb-nickim szpitalu. Nagrania, jakie zarejestrowała, wskazują, że do uchybień podobnych jak tych w sprawie Janiny Z., może dochodzić 4 lata po jej śmierci.

- Ta osoba przebywała tam około dwóch tygodni. Cały czas była ze mną w kontakcie, wielokrotnie dzwoniła, przesyłała różne materiały zdjęciowe, czy nagrania audio-wideo, w których ewidentnie było widać, że pacjenci tego szpitala są zaniedbani, że nie przebierają pampersów, że pampersy zakładają jeden na drugi. Jeśli nie podporządkowywali się do poleceń personelu, byli karani wiąza-niem w pasy – opowiada detektyw Paweł Koczanowski.

- To jest horror tam trafić. Jeżeli pan się jeszcze zbuntuje, albo zna przepisy, to podają leki, zabiorą telefony i przez trzy, cztery dni może pan nie mieć w ogóle kontaktu ze światem – opowiada Danu-ta Szczotok, która spędziła w szpitalu kilka tygodni. Po interwencji prawnika, udało jej się dostać wypis. Jak twierdzi, późniejsze badania nie wykazały konieczności hospitalizacji.

- Była sytuacja też z babcią, która chodziła po korytarzu, bo chciała pić. No i im przeszkadzała, że chodzi, to ją za karę, że chodziła po korytarzu, że bruździła im, że chce pić, zapięli w pasy – wspo-mina.

- Widziałem materiał, kiedy pielęgniarka przypatruje się pacjentom, którzy nawzajem prowadzają się po korytarzu, następnie upadają. To jest dla mnie całkowicie niewyobrażalną sytuacją. Pytanie, które się nasuwa, to czy ci pacjenci byli pod działaniem tak silnych leków, że upadali, czy byli schorowani na inne choroby, które nie pozwalały im swobodnie chodzić – mówi Piotr Wojtaszak, prawnik Krystiana Brolla.

Nagrania, które udało nam się zdobyć, postanowiliśmy pokazać dyrektorowi szpitala.

Reporter: Na tych zdjęciach widać starszą panią, która jest przypięta do łóżka pasami i ma brudny pampers.
Andrzej Krawczyk, dyrektor szpitala: No dobrze, ale nie może pan stwierdzić, że nie zmienia, bo nie wie pan jak długo. To nie jest tak, że przy każdym pacjencie jest jedna osoba personelu.
Reporter: To tak powinno wyglądać, że przez cały korytarz przechodzą pacjenci i niosą innych pacjentów?
Dyrektor: Ale to nie jest noszenie pacjentów, tylko prowadzenie pod ramię, panie redaktorze.
Reporter: Dobrze, czy to jest rola innych pacjentów?
Dyrektor: Nie, ale pacjent może… Oczywiście, że nie, to nie jest rolą. Niczego nie ukrywamy, niczego nie zamiatamy pod stół i na pewno będziemy to wyjaśniać.

Sprawę zgłosiliśmy do rzecznika praw pacjenta i marszałka województwa śląskiego, który sprawuje nadzór nad szpitalem. Trwa postępowanie sprawdzające.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl