Sąsiad nie oddaje pola. Ignoruje wyrok, bierze dotacje!
Janina Bąk i jej córka Renata ze wsi Rudniki w Świętokrzyskiem od dwóch lat próbują odzyskać pole, które wcześniej wydzierżawiły sąsiadowi. Mężczyzna nie dość, że ignoruje wypowiedzenie umowy i sądowy wyrok, to jeszcze pobiera unijne dopłaty, tak jakby to on był właścicielem.
Janina Bąk zapisała swoje pole córce. Teren prawie 20 lat dzierżawi sąsiad - pan Mirosław. Przez 18 lat współpraca przebiegała bardzo dobrze, jednak dwa lata temu mężczyzna przestał płacić.
- Nie płacił czynszu dzierżawy od 2015 roku. Nie wiadomo, z jakiego powodu przestał płacić. Na początku płacił 3000 zł, niezależnie od tego, po ile była pszenica. A potem nagle zaczął płacić po 2000 zł. Powiedział, że po tyle jest zboże i po tyle będzie płacił – opowiada Renata Bąk, córka pani Janiny.
- Został poinformowany, że w przypadku niedokonania zapłaty, umowa zostanie rozwiązana ze skutkiem natychmiastowym. No i wobec faktu, że ten czynsz nie został uregulowany, umowa została rozwiązana – informuje Katarzyna Kiljańska, prawnik pani Renaty.
Pani Renata skutecznie wypowiedziała umowę dzierżawy, a sąd nawet wydał dzierżawcy zakaz korzystania z pola do momentu zakończenia procesu. Niestety dzierżawca zupełnie nie przejmuje się tym orzeczeniem, a pole nadal traktuje jak własne.
- Powiedział mi tak: ty sobie orz, a ja będę sobie siał. I tak robi. On sądy to ma - wie pan gdzie… - twierdzi pani Janina.
Podczas ostatniej rozprawy doszło do zawarcia ugody. Wynikało z niej, że dzierżawca ma zwrócić zaległe pieniądze oraz że w styczniu 2018 roku ma opuścić pole. Tymczasem jednak pan Mirosław jak gdyby nigdy nic znowu obsiał pole pani Renaty.
- Moje stanowisko jest to, że sąd musi! Ja to napisze do Ziobry! Może do Trybunału w Strasburgu. Jeszczem (z pola) nie zeszedł, ale ja czekam, że ktoś to rozstrzygnie w końcu – twierdzi Mirosław P.
- Pytałam w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, dlaczego on bierze dofinansowanie do mojego pola, mimo że nie ma prawa go użytkować. Powiedzieli, że oni nie wiedzą, co mają z tym zrobić. Z tego, co się dowiedziałam, to około 6 000 zł bierze – opowiada pani Renata.
- Unijną dotację bierze, do bydła bierze, za paliwo z mojego pola bierze i zboże sprzedaje, a my nie mamy nic. Moja córka ma 500+. Muszę jej pomóc z renty, a dostaję nieco ponad 800 zł. Mój dzierżawca zrobił się właścicielem wszystkiego – uważa Janina Bąk.
- Przysługuje nam jeszcze droga cywilna i w dalszej kolejności będzie pozew o odszkodowanie. Natomiast żeby skutecznie wejść w posiadanie tego gruntu, to musimy przeprowadzić postępowanie egzekucyjne – tłumaczy Katarzyna Kiljańska, prawnik pani Renaty.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl