Walczą ze spółdzielnią o ciepłe kaloryfery

Roman i Joanna Rusinowie walczą ze spółdzielnią o podłączenie mieszkania do sieci ciepłowniczej. Małżeństwo wyremontowało lokal, m.in. wykonując nową instalację grzewczą. Później, gdy spółdzielnia zdecydowała się podłączyć osiedle do centralnego ogrzewania, wykonawcy nie spodobała się instalacja w mieszkaniu Rusinów. Nie odpowiadały mu rury i grzejniki. W tej sprawie osiągnięto kompromis. Problem okazał się rozdzielnik ciepła.

W 2010 roku państwo Rusinowie postanowili kupić mieszkanie. Odpowiedni lokal dla siebie znaleźli na jednym z osiedli w Żychlinie niedaleko Kutna. Małżeństwo kupiło mieszkanie ogrzewane piecami kaflowymi, po atrakcyjnej cenie i do dziś próbuje je wyremontować.

- W każdym pokoju był piec kaflowy, podłogi były drewniane jeszcze, wszystko remontowaliśmy od początku. Piece zlikwidowaliśmy i założyliśmy centralne ogrzewanie.  Wstawiliśmy piec, który ogrzewał przez kaloryfery całe mieszkanie – opowiada Joanna Rusin.

Rusinowie zamontowali kaloryfery i instalację centralnego ogrzewania. Mieszkanie ogrzewali za pomocą pieca węglowego. Gdy w życie weszła ustawa antysmogowa, spółdzielnia postanowiła zamontować swoje centralne ogrzewanie we wszystkich blokach. Podczas kontroli okazało się, że spółdzielni nie odpowiadają jednak kaloryfery zamontowane przez małżeństwo.

- Przyszedł wykonawca generalny zakładania tego centralnego ogrzewania i powiedział, że wszystko jest do wymiany. Kaloryfery, rurki, głowice nadkaloryferowe, a jeszcze dodał, że rurek doprowadzających nie można położyć, nie zbijając kafelków. Trafiło mnie to – mówi Roman Rusin.

- Remontu jeszcze nie skończyliśmy, a chcieli nam demolować kaloryfery, bo pan, który wygrał przetarg chciał zakładać swoje – komentuje Joanna Rusin.

Rusinowie za całą instalację grzewczą zapłacili ponad 7 tysięcy złotych i nie zgodzili się na demontaż jej i wymiennika ciepła. Spółdzielnia chciała zamontować swoją instalację i kaloryfery za 4 tysiące złotych, dewastując przy tym mieszkanie Rusinów. Władze spółdzielnie ostatecznie zgodziły się na zamontowaną przez małżeństwo instalację pod warunkiem, że Rusinowie sami będą ją konserwować i robić przeglądy. Kością niezgody został wymiennik, przez który spółdzielnia nie chce podłączyć rodziny do ogrzewania.

- To jest alternatywne źródło ciepła. To jest to samo, co piec gazowy, co piec węglowy, co `wężownica w kuchni węglowej. Tylko, że pół tego wymiennika to jest woda uzdatniona, która przychodzi z przedsiębiorstwa energii cieplnej, a ta druga połowa to jest własna woda w budynku – tłumaczy Andrzej Porębski, hydraulik i wykonawca instalacji w mieszkaniu Rusinów.
 
- Wymiennik dla nich, jeżeli mówimy o pieniądzach, nie rzutuje na nic, jest bez wpływu, bo nie uchylam się od płatności z części wspólnej całego centralnego ogrzewania – mówi Roman Rusin.

Rusinowie od 2 lat mają nieogrzewane mieszkanie, ponieważ spółdzielnia nie chce ich podłączyć do sieci ciepłowniczej. Poszliśmy na spotkanie z władzami spółdzielni zapytać, dlaczego nie chcą się zgodzić na zamontowaną przez Rusinów instalację.
Reporterka: Dlaczego on tego mieć nie może? Proszę się powołać na konkretny przepis, który zabrania tego.
Przedstawiciel spółdzielni: Bo to będzie precedens. To jest niezgodne z projektem.

Rusinowie zapowiedzieli skierowanie sprawy do sądu.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl