Dostał 100 tys. zł za pobicie w szpitalu. Pieniądze na konto nigdy nie dotarły

83-letni Klemens Szul z Jarosławia sześć lat temu trafił do miejscowego szpitala z bólem brzucha. Nie spodziewał się, że zostanie tam pobity przez innego pacjenta. Urazy były tak poważne, że mężczyzna uzyskał w sądzie ponad 100 tys. zł odszkodowania. Pieniądze przepadły jednak w firmie, która walczyła o odszkodowanie dla pana Klemensa.

- Wiele przeszedłem. Nogę miałem w dwóch miejscach złamaną, rękę, byłem cały zmasakrowany, posiniaczony – opowiada pan Klemens.

Starszy pan został pobity przez innego pacjenta, który trafił na oddział ze szpitala psychiatrycznego. Pan Klemens miał złamaną rękę, nogę i był cały potłuczony. Do dziś chodzi o kuli.

- On zaczął skakać po łóżku, piosenki śpiewał religijne. Nie skojarzyłem, że on może być jakiś chory psychicznie. Od chwili jak zaczął mnie obrażać, nic nie pamiętam. Po kilkunastu godzinach obudziłem się na urazówce z ręką i nogą w gipsie – wspomina pan Klemens.

Mężczyzna postanowił ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie od szpitala za doznane krzywdy. Podpisał umowę najpierw z firmą o nazwie Pronet, która przekształciła się w Kancelarię Prawną Liderio. Firma miała wywalczyć dla niego pieniądze. Sprawa trafiła do sądu. Pod koniec ubiegłego roku pan Klemens wygrał 100 tysięcy złotych wraz z odsetkami.

- Zadzwonił prawnik z tej firmy, żebym dał pełnomocnictwo, żeby pieniądze trafiły na jego konto. Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś żądał pełnomocnictwa, żeby przelać pieniądze na jego konto, ale tłumaczył, że może od razu przesłać mi pieniądze, a inaczej to będzie dłużej trwało. Synowa powiedziała jednak, żeby to szło przez kancelarię prawną, to będzie pewniej – opowiada pan Klemens.

Dostaliśmy komentarz w sprawie pana Klemensa od radcy prawnego Piotra Wegiera, który prowadził jego sprawę na zlecenie kancelarii prawnej Liderio.

„Skontaktowałem się telefonicznie z Panem Klemensem Szulem i zaproponowałem, żeby udzielił mi pełnomocnictwa do odbioru świadczenia zasądzonego w wyroku od PZU SA (…). Wyjaśniłem także wówczas, że moja propozycja wynika z faktu, iż Kancelaria Liderio Sp. z o.o. ostatnimi czasy opóźnia się z przekazywaniem należności dla klientów (o czym kilku z nich mnie informowało).”

Pan Klemens chciał, żeby pieniądze trafiły na konto kancelarii prawnej Liderio. Myślał, że tak będzie bezpieczniej. Problem w tym, że kancelaria zniknęła.

- To są osoby, które nie mają sumienia, nieludzkie. Ja przez całe życie tak nie postąpiłem, jak oni postąpili – mówi pan Klemens.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, bank wypowiedział kancelarii kredyt i zajął środki na jej koncie. Więc najprawdopodobniej również pieniądze pana Klemensa. Starszy pan został bez swoich zasądzonych pieniędzy.*
* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl