Sąd wskazał winną wypadku, PZU odmawia pełnej wypłaty za śmierć trzech osób

Rodziny państwa Kubików, Lederów i Grzelaków w jednej chwili w wypadku straciły trzy najbliższe osoby. Dziś zamiast przeżywać żałobę i próbować ułożyć życie na nowo, walczą z PZU o zadośćuczynienie. Ubezpieczyciel pełnej wypłaty pieniędzy odmawia, utrzymując wbrew wyrokowi sądowemu, że osoby zmarłe są współwinne tragedii.

Byli szczęśliwą, kochającą się rodziną. Wszyscy mieszkali w wielopokoleniowym domu w Szczercowie pod Bełchatowem. Kiedy 22 lipca 2015 roku Tomasz Leder z żoną, dwojgiem dzieci i teściową wsiadał do auta, nie sądził, że w ułamku sekundy straci niemalże wszystko.

- Jechałem przepisowo, z przeciwnej strony wyjechał mi samochód, który zauważyłem w ostatniej chwili. Nie miałem czasu na jakąkolwiek reakcję – opowiada Tomasz Leder

- Wnuczkę helikopter zabrał do Łodzi. Jak się pas wyrwał, to przeciął jej tętnicę – mówi Zygmunt Kubik, który stracił w wypadku żonę, córkę i wnuczkę.

Wypadek przeżył pan Tomasz i jego 5-letni wówczas syn Filip. 34-letnia żona Iwona, 8-letnia córka Wiktoria i 64-letnia teściowa Wiesława Kubik na skutek obrażeń walkę o życie przegrały. W ich domu pozostała pustka nie do zapełnienia.

- Bardzo ciężko sobie z tym poradzić. Cały czas wspominamy, cały czas zadajemy sobie pytania: dlaczego akurat nas to spotkało – mówi Justyna Grzelak, która straciła w wypadku mamę, siostrę i siostrzenicę.

Peugeotem kierowała Aleksandra K. Sąd nie miał wątpliwości, że to ona ponosi winę za wypadek i jego skutki. Kobieta poddała się dobrowolnie karze.

- Wyrokiem z 7 października 2016 roku sąd uznał Aleksandrę K. winną tego, że wykonując w sposób nieprawidłowy manewr wyprzedzania doprowadziła do czołowego zderzenia z samochodem Renault. Sąd wymierzył oskarżonej karę jednego roku pozbawienia wolności. Z treści wyroku wynika, że tylko i wyłącznie winę za to zdarzenie ponosi oskarżona Aleksandra K. – informuje Zdzisław Kaczmarek z Sądu Rejonowego w Bełchatowie.

- Pamiętam słowa sędziego, który powiedział, że teraz mamy otwartą drogę do PZU, żeby uzyskać odszkodowanie, bo ona się przyznała do winy – wspomina Tomasz Leder.

Ale PZU zdania sądu nie podzieliło. Wypłaciło tylko część zadośćuczynienia za śmierć pani Iwony, pani Wiesławy i Wiktorii. Uznało bowiem, że za rozmiar tragedii odpowiadają także… nieżyjące pasażerki Renault. Bliscy kobiet poszli więc do sądu. 

- Pozwany nie uznaje tych powództw, wnosi o ich oddalenie, podnosząc zarzut przyczynienia się ofiar wypadku do zaistniałej szkody w 50 procentach poprzez to, że kobiety miały jechać w niezapiętych pasach bezpieczeństwa – przekazuje Agnieszka Leżańska z Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.

- Z tego wypadku mamy zdjęcia, widać wyraźnie, że było czołowe zderzenie. Gdyby ci pasażerowie nie byli przypięci pasami, musieliby wylecieć z auta przez szybę, nie ma innej opcji – mówi Andrzej Jędraszek, strażak z OSP w Szczercowie.

- Pani Kubik musiała być zapięta pasem i podczas uderzenia ten pas został wyrwany z podłogi. Pani Kubik przemieściła się między przednie fotele, a ten wyrwany pas musiał przeciąć tętnicę dziewczynce, bo dziewczynka siedziała koło pani Kubik – dodaje Sławomir Kociołek, również z OSP w Szczercowie.

PZU do czasu zakończenia procesu nie chce komentować sprawy przed kamerą. Piotrkowski sąd, usiłując sprawę wyjaśnić, powołał biegłych. To jednak póki co sprawę tylko skomplikowało.

- Jeden biegły sporządził opinię, iż pasy były zapięte u siostry, drugi biegły twierdzi, że siostra miała pasy niezapięte i leżała poza autem . To rozbieżne opinie – mówi Justyna Grzelak, która straciła w wypadku mamę, siostrę i siostrzenicę.

- Oni sobie to po prostu lekceważą, Nie życzyłbym żadnej firmie odszkodowawczej, żeby oni kiedyś w życiu takie coś przechodzili, jak my całą rodziną przechodzimy – rozpacza Zygmunt Kubik, który stracił w wypadku żonę, córkę i wnuczkę.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl