Wygrał ze strażą miejską w sądzie. Pieniędzy nie odzyskał

Absurd w Białymstoku. Pan Jan walczy z miejscową strażą miejską o zwrot 300 złotych za odholowanie jego samochodu, który jak uznał później sąd, został zaparkowany prawidłowo. Straż pozostaje nieugięta.

9 kwietnia 2017 r. Jan Antonowicz zaparkował auto przed swoim domem.

- Niedowierzanie, bo byłem pewny, że zaparkowałem w miejscu, gdzie znak (wskazujący miejsce dla osoby niepełnosprawne – red.) nie obowiązuje. Wcześniej oprócz mnie stawiały  tam samochody inne osoby – tłumaczy.

W Białymstoku odebranie odholowanego pojazdu nie jest łatwe. Parking oddalony jest od granic miasta o 15 kilometrów. Na dodatek parkingowy stróż nie przyjmuje wpłat od kierowców, ale straż miejska o tym nie informuje.

- W dni świąteczne komunikacja do tej miejscowości kursuje średnio co 2 - 2,5 godziny, więc były utrudnienia -  relacjonuje.

Pan Jan autobusem wrócił do Białegostoku. W centrum miasta odnalazł pocztę czynną w niedzielę. Wpłacił 300 zł i ponownie pojechał odebrać samochód.

Mężczyzna kategorycznie odmówił przyjęcia 500 zł mandatu karnego od straży miejskiej. Ta skierowała do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny.

- Sąd wydał wyrok 22 listopada i uniewinnił obwinionego od tego czynu. Znak pionowy wskazywał jedno miejsce dla osoby niepełnosprawnej. To jedno miejsce było wolne. Obwiniony zajął drugie miejsce i tam mógł parkować –informuje Wiesław Żywolewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Do końca 2016  roku przed blokiem pana Jana wyznaczone były dwa miejsca postojowe przeznaczone dla osób niepełnosprawnych. Jednak od 2017 roku decyzją właściciela terenu z jednego z miejsc zrezygnowano. Ustawiono też znak, informujący o tym.

Straż Miejska nie odwołała się od decyzji sądu i wyrok się uprawomocnił. Wówczas pan Jan zażądał od straży miejskiej zwrotu 300 zł za odholowanie samochodu na parking.  Ale ta odmawia.

- Nieścisłość pojawiła się w sformułowaniu wniosku do sądu, w którym zamiast formułować oznakowanie poziome, pojawiło się tylko pionowe. Sąd badał odpowiedzialność zgodnie z zarzutem – informuje Joanna Szerenos-Pawlicz ze straży miejskiej w Białymstoku.
Reporter: Sąd stwierdził, że auto nie powinno zostać odholowane.
Szerenos-Pawlicz: Sąd tego nie stwierdził. Wydanie dyspozycji co do samochodu było prawidłowe, to było niezastosowanie się do znaku poziomego. Sąd nie badał zasadności usunięcia pojazdu.

- Straż miejska niewłaściwie zinterpretowała przepisy, bo nie doszło do zamazania znaku poziomego, który obejmował dwa stanowiska. Straż miejska nie dostrzegła sprzeczności. Nie powinna odholować pojazdu. W takim przypadku pierwszeństwo ma znak pionowy – wyjaśnia Wiesław Żywolewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- Dla mnie to nie jest do pomyślenia, żeby wyrok sądu nikogo nie obchodził. Wszyscy umywają ręce od tego. A my przecież prezentów od nikogo nie będziemy robić – zauważa Elżbietą Antonowicz, żona pana Jana.

Rozżalony mężczyzna napisał skargę  na działania straży miejskiej do prezydenta Białegostoku. Ten odesłał ją do rady miasta, a ta przesłała z powrotem na biurko prezydenta.

- Należą mi się te pieniądze plus koszty związane z niesłusznym odholowaniem pojazdu. Musiałem pokonać trasę do miejscowości odległej o 15 km, udawać się na rozprawy sądowe, musiałem zwalniać się z pracy, bo były trzy posiedzenia. To wiąże się z kosztami – podsumowuje pan Jan.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl