„Amerykanin w Dubaju” okazał się naciągaczem
Pani Iwona szukała miłości na portalach randkowych. Jej zaufanie wzbudził podający się za Amerykanina Mark A. Mężczyzna wysyłał jej czułe sms-y i dzwonił niemal codziennie. Po dwóch miesiącach, kiedy w pani Iwonie zrodziło się do niego uczucie, zaczął pożyczać od niej pieniądze. Zanim kobieta zorientowała się, że to oszust, dokonała kilkudziesięciu przelewów na jego konto.
Pani Iwona to 56-letnia wdowa z Warszawy. Samotnie wychowuje dorastającą córkę. Długo namawialiśmy ją na rozmowę przed kamerą. Zgodziła się na wywiad, ale nie chciała pokazać twarzy. Jest na silnych lekach psychotropowych, wycofała się z życia. Powodem jest wstyd i poczucie winy, że dała się oszukać.
- Pomyślałam, że dobrze by było ostrzec inne kobiety. Trudno mi jest żyć ze świadomością, że ten człowiek dalej funkcjonuje i może robić podobne rzeczy innym – mówi pani Iwona.
Kobieta została wdową kilka lat temu. Marka A. poznała w lutym tego roku, na jednym z międzynarodowych portali randkowych. Przedstawił się jako Amerykański inżynier z Los Angeles. Scenariusz jego działania był wyjątkowo perfidny. Twierdził, że jest wdowcem z nastoletnim synem. Naciągacz miesiącami zdobywał zaufanie pani Iwony.
- Po śmierci męża spadło na mnie dużo obowiązków i pewnie to też spowodowało, że szukałam wsparcia. Pomyślałam sobie, że może internet. Wybrałam jego pewnie przez zdjęcie. Wzbudzał zaufanie, był miły. Wymieniliśmy się telefonami, on zadzwonił do mnie. Zwróciłam uwagę na akcent, bo przedstawiał się jako Amerykanin. Pożyczanie pieniędzy zaczęło się, kiedy wyjechał na kontrakt w Dubaju. Po tygodniu zaczął do mnie dzwonić z numeru zarejestrowanego w Emiratach – opowiada pani Iwona.
Mark A. był dobrze przygotowany. Zdesperowanej, załamanej po utracie męża i szukającej miłości kobiecie wysłał kopię rzekomo swojego, amerykańskiego paszportu. Wysyłał czułe sms-y, często dzwonił z Los Angeles i Dubaju. Nigdy nie spotkał się z kobietą osobiście. Dziś pod zagranicznymi numerami telefonów jest nieuchwytny.
- To się zaczęło dwa miesiące po tym, jak się poznaliśmy, przez ten czas nade mną pracował. To były dwa miesiące codziennych kontaktów. Jeżeli nie rozmowa telefoniczna, to nawet kilkanaście sms-ów. Prosił o pożyczki na opłatę hotelu, na materiały związane z jego pracą przy rafinerii gazowej – opowiada pani Iwona. Nie chce zdradzić, jak duże były to kwoty.
- To, czy ktoś jest wykształcony i radzi sobie życiowo, nie ma znaczenia w momencie silnego kryzysu psychicznego. W takim momencie życia dzieje się tak, że takie mechanizmy obronne zostają wyłączone albo są upośledzone. W związku z czym istnieje większe zagrożenie wejścia w taką sytuację – tłumaczy Martyna Zagórska, psycholog traumy z fundacji „Nagle Sami”.
Prawda wyszła na jaw, gdy pani Iwona upomniała się o pieniądze. – Zapytał, czy jestem na niego zła. Odpowiedziałam, byśmy nie rozmawiali w ten sposób, że chcę swoje pieniądze. I wtedy się rozłączył – wspomina.
To nie jest jedyna ofiara naciągacza, który działa na odległość. Także w Interwencji pokazywaliśmy historię małżeństwa, które padło ofiarą tak zwanego oszustwa nigeryjskiego. Pani Jadwiga i pan Jerzy otrzymali list z Hiszpanii o rzekomym spadku po zmarłym wuju. Zamiast zyskać miliony złotych, stracili 400 tys. zł, które wpłacili oszustom za rzekome formalności.
- Takie sytuacje niestety się zdarzają, dlatego chcielibyśmy zaapelować o rozsądek i powściągliwość. Tak jak nie rozdajemy pieniędzy osobom na ulicy, tak nie rozdajemy tych pieniędzy w tej rzeczywistości wirtualnej – przestrzega Dawid Marciniak z Komendy Głównej Policji.
Pani Iwona odkąd została okradziona, rzadko wychodzi z domu. Ma długi u przyjaciół i nawet córka nie wie do końca, że stało się coś bardzo złego. Dopiero z nami pani Iwona zdecydowała się na zgłoszenie sprawy na policję. Na naszą prośbę przesłuchanie odbyło się w obecności funkcjonariusza – kobiety.
- Wiem, że takich oszustów w internecie jest mnóstwo. Bardzo wielu używa skandynawsko brzmiących imion i nazwisk. „Wdowcy z dziećmi, żona zmarła na raka…”. Kobiety padają ofiarą takich mężczyzn, myśląc, że ten, który je zaczepił, jest wyjątkowy, jest inny – podsumowuje pani Iwona.*
* skrót materiału
Reporter: Marta Terlikowska
mterlikowska@polsat.com.pl