Wini lekarza ZUS o uszkodzenie implantów kręgosłupa

Dorota Kopa ze Szczecinka oskarża lekarza orzecznika ZUS o uszkodzenie implantów kręgosłupa. Miało do tego dojść podczas badania na komisji. Ból nasilił się do tego stopnia, że następnego dnia kobieta z trudem podniosła się łóżka, by szukać ratunku u lekarza. Teraz czeka ją kolejna operacja. ZUS odpiera zarzuty, dlatego sprawa trafiła do prokuratury.

45-letnia Dorota Kopa 10 lat temu uległa poważnemu wypadkowi w pracy. Kobieta była sprzątaczką w szkole i została popchnięta przez dwóch uczniów. Skutkiem uderzenia jest poważny uraz kręgosłupa.

- Podnosiłem papierek, w tym czasie dwóch uczniów się wygłupiało i po prostu wpadli na mnie. Przejęłam ich siłę, wybiło mnie w powietrze i tyłem upadłam na posadzkę betonową – opowiada pani Dorota.

- Bolał ją kręgosłup, ale z początku to nie zwracała na to tak uwagi, a potem było coraz gorzej i gorzej, aż chodzić nie mogła – wspomina sąsiadka, pani Wanda.
Pani Dorota po wypadku ma orzeczoną częściową niezdolność do pracy oraz otrzymuje rentę z ZUS. Kobieta musiała przejść dwie operacje kręgosłupa, by w ogóle mogła się poruszać. Już wtedy wszczepiono jej implanty międzykolczyste.

- Było już tak, że nie mogłam chodzić i w trybie natychmiastowym miałam operację w Kołobrzegu. Usunięto mi dysk, tak zwane jądro miażdżyste. 3 lata później już siedziałam na wózku, nie miałam czucia w nogach – mówi.

Pani Dorota co kilka lat musi stawiać się do ZUS-u na komisje. 26 października 2017 roku kolejny raz poszła się na badanie do lekarza orzecznika. Nie zapomni tego do końca życia.
- Schylała mnie i ręką uciskała. Mówiłam, że mnie boli, ale nie przerwała. Potem kazała mi się położyć na kozetkę i zaczęła nogi wykręcać. To już było apogeum – wspomina Dorota Kopa. - Poszłam do przełożonego i wszystko opowiedziałam, to mi powiedział, żebym się cieszyła, że ma mnie w ogóle kto badać i taki głupi uśmieszek puścił – dodaje.

- Jak wróciła, to położyła się i nie wstawała. Na drugi dzień dopiero się zwlekła i poszła do lekarza, bo nie mogła wytrzymać z bólu – mówi sąsiadka pani Wanda.
ZUS nie poczuwa się do winy.

- My ze swojej strony dołożyliśmy wszelkich starań, żeby postarać się zrozumieć, co pani Dorocie się nie podoba i jakie są jej wątpliwości, ale też zgodnie z faktami jej na to odpowiedzieć. A fakty są takie, że zarzut dotyczący uszkodzenia kręgosłupa czy implantu jest bezpodstawny – twierdzi przedstawiciel Zakładu Karol Jagielski.

- Na drugi dzień była seria zastrzyków, Ketonal, przeciwbólowy Tramal i skierowanie na pilny tomograf. Tam właśnie wykazało zmiany i lekarz rodzinny znowu dał mi skierowanie pilne do neurochirurga – mówi Dorota Kopa.

Pani Dorota uważa, że uszkodzony kręgosłup to wina orzecznika ZUS. Twierdzi, że gdyby badał ją lekarz o innej specjalizacji niż internista, do urazu by nie doszło. 9 listopada zeszłego roku napisała skargę do dyrektora ZUS i zgłosiła sprawę do prokuratury. Czeka na kolejną operację kręgosłupa.

- Przeprowadzono postępowanie sprawdzające, a obecnie postępowanie jest już wszczęte. W tej sprawie nie przedstawiono jeszcze nikomu zarzutów. Nie jest wykluczone, że po zebraniu całości materiału dowodowego, powołamy w tej sprawie biegłych specjalistów – informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Cała sprawa została dogłębnie sprawdzona i przeanalizowana. Jeżeli pani Dorota podnosi, że to badanie spowodowało u niej uszkodzenie w kręgosłupie i zgłasza to po paru miesiącach, to ta przerwa między badaniem a tym zgłoszeniem ma znaczenie – mówi Karol Jagielski z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Oni chyba mają takie wyobrażenie, że jak weszłam na dwóch nogach do gabinetu, to już mogę wszystko - góry przenosić. A wcale tak nie jest. Mam nadzieję, że w końcu ktoś się weźmie za ten ZUS, szczególnie za tych orzeczników. Niech oni orzeczników dadzą do schorzeń danych, a nie, że jak ja z kręgosłupem, to mnie bada internista w kierunku pediatrii – podsumowuje pani Dorota.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl