Z powodu remontu zamknęli drogę. Objazd ma... 50 km!

Mieszkańcy Cisowa, wioski niedaleko Kielc, zostali odcięci od świata. Z powodu planowanego remontu, zamknięto im drogę, którą dojeżdżali do pobliskich Daleszyc, gdzie mają prace, sklepy i szkoły. Inna droga do Daleszyc jest, ale to aż 50 km w jedną stronę. Poszkodowanych jest prawie 500 osób.

Rozpacz i bezradność. Tak o swojej tragicznej sytuacji mówią mieszkańcy Cisowa.
- Ja bym zaproponowała: niech każdemu mieszkańcowi dadzą po 2 tys. zł i niech helikopterami dowożą żywność. Będziemy sobie siedzieć te półtora roku – powiedziała  jedna z mieszkanek Cisowa.

- Problem będzie miało ponad 170 emerytów, którzy  często nie mają samochodów, uczniowie nie będą mogli dojeżdżać do szkoły, nie będziemy mieć w ogóle transportu publicznego – wyliczała Dorota Sikora, radna w Daleszycach.

Mieszkańcy Cisowa dojeżdżali do pracy, szkoły, lekarzy w Daleszycach. Do miasteczka wiedzie droga nr 764 w stronę Kielc. To zaledwie kilka kilometrów. Droga ma być przebudowana, dlatego została zamknięta, i to na prawie dwa lata.  By wydostać się z wioski, ludzie muszą jechać objazdem - prawie 50 km w jedną stronę.

- Ja sobie nie wyobrażam, jakby to miało wyglądać. To dwugodzinny przejazd do szkoły: rano i po południu. Co z tymi dziećmi będzie – zapytał Jan Cedro, dyrektor szkoły w Daleszycach.

- Zostaliśmy pozostawieni na pastwę losu, odcięci od świata. Ludzie się tu budują i nie mają możliwości dowiezienia żadnego towaru. Nie można dowieźć normalnie dzieci do szkoły, dojechać do pracy. Pozostawiono nas samym sobie. Ludzie pracują za najniższą krajową, zarobią 2 tys. zł, to kogo będzie stać, żeby przejechać 700 złotych miesięcznie – mówiła jedna z mieszkanek Cisowa.
 
Projekt przebudowy drogi był rozpatrywany od kilku lat. Pracował nad nim inwestor -Świętokrzyski Zarząd Dróg Wojewódzkich. O projekcie wiedział również  burmistrz Daleszyc. Po wygranym przetargu budową drogi zajęła się firma budowlana. Ale jak twierdzą mieszkańcy, - oni o całkowitym zamknięciu drogi nic nie wiedzieli.   

- Zatwierdzony projekt tymczasowej organizacji ruchu to jedno, wykonawca nie ma obowiązku budowania takich rzeczy jak tymczasowe obiekty inżynieryjne w postaci np. buspasa. To nie było przedmiotem zamówienia. My z burmistrzem spotkaliśmy się po raz pierwszy, jak już był zatwierdzony projekt tymczasowej organizacji ruchu - powiedział Piotr Lewicki, przedstawiciel wykonawcy drogi.

Reporterka: Dlaczego nie było konsultacji, skoro usłyszeliśmy przed chwilą, że na etapie przetargu można było przeprowadzić budowę tak, aby ci ludzie mogli żyć godnie, po ludzku?

Krzysztof Gwóźdź, Świętokrzyski Zarząd Dróg Wojewódzkich: Są pewne ograniczenia, które wynikają z funduszy, którymi dysponujemy. Pewne zewnętrzne uwarunkowania ograniczają nas w dokonywaniu zapisów w dokumentach  przetargowych. Teraz są pewne ograniczenia. Nie możemy zmieniać nagle założeń przetargu, w momencie kiedy jest już wyłoniona konkretna firma. Musimy do końca roku rozliczyć fundusze unijne, nie możemy stracić tych pieniędzy.
Reporterka: Panie burmistrzu, pan też musiał o tym wiedzieć, od kiedy było wiadomo?
Dariusz Meresiński, burmistrz Daleszyc: Umowa została podpisana w styczniu tego roku.
Mieszkańcy: Wszyscy wiedzą, a pan mówi nam dzisiaj, że pan nie wiedział. Niech pan się nie ośmiesza [oklaski]. Dlaczego pan nie zrobił takiego spotkania wcześniej? Dlaczego nie zapytał pan mieszkańców, co zrobimy z tym, jak nie będzie dojazdu?

Po naszej interwencji sprawa nabrała tempa. Droga  została czasowo otwarta  dla mieszkańców.  Plan całkowitego jej zamknięcia ma być zmieniony.

- Ludzie czują się zlekceważeni, bo można było najpierw pomyśleć o nich, a potem o ładnej drodze – podsumował jeden z mieszkańców.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl