Ruszył proces Kajetana P. Dotarliśmy do człowieka, który przez rok był jego współlokatorem
W poniedziałek ruszył proces Kajetana P. oskarżonego o brutalne morderstwo lektorki języka włoskiego, której ciało poćwiartował. Udało nam się dotrzeć do człowieka, który przez rok - przed zabójstwem - mieszkał z Kajetanem P. i miał możliwość obserwować, w jaki sposób spokojny i poukładany chłopak zmieniał się w bestię.
3 lutego 2016 roku na warszawskiej Woli doszło do makabrycznej zbrodni. 27-letni wówczas Kajetan P. bestialsko zamordował 30-letnią lektorkę języka włoskiego – Katarzynę J.
- Decyzję o zabiciu innej osoby podjął miesiąc lub dwa przed samym zdarzeniem. Poszukiwał ofiary, uznał, iż powinna to być osoba obca. Całkowity przypadek spowodował, iż ofiarą została Katarzyna J. Umówili się na godzinę 11:00 w mieszkaniu pokrzywdzonej. Wszedł do mieszkania, zamienili kilka zdań, pokrzywdzona zaproponowała herbatę. Korzystając z chwili nieuwagi, podejrzany pozbawił ją życia przy pomocy noża. Przyszedł z nożem i piłą w torbie i odciął głowę ofierze. Tłumaczył, że „ze względów praktycznych” – informował w marcu 2016 r. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Kajetanowi P., mimo że poćwiartował i usiłował spalić ciało swojej ofiary, nie udało się skutecznie zatrzeć śladów zbrodni. Zdecydował się na ucieczkę. Po 11 dniach pościgu przez całą Europę został zatrzymany na Malcie przez tzw. łowców cieni, czyli policjantów z poznańskiego Wydziału ds. Poszukiwań Celowych.
- Valetta, stolica Malty, jest najbardziej wysuniętą stolicą na południe Europy. Stamtąd jest już rzut beretem do Afryki, do Tunezji. Mógłby przedostać się dalej i mielibyśmy większy problem. Tam nasze działania zostałyby mocno ograniczone – opowiada policjant, który schwytał Kajetana P.
Według niego, P. jest szczególnie niebezpiecznym przestępcą, którego ofiarą mogła paść zupełnie przypadkowa osoba. - On chciał sprawdzać siebie i wiedział, że potrafi zabić. Nigdy w mojej 25-letniej karierze nie miałem z takim człowiekiem do czynienia – opowiada policjant.
Dziś, po ponad 2 latach od zatrzymania Kajetana P., dalej nie wiadomo, dlaczego spokojny student filologii klasycznej, którego matka jest prokuratorem, a ojciec przedsiębiorcą, zamienił się w bestię. Dotarliśmy do człowieka, który przez rok przed zabójstwem był jego współlokatorem.
- To był czysty przypadek, szukałem pokoju na Bielanach i akurat zdarzył się fajny pokój. Mieszkał tam też Kajetan. Bardzo dobre wrażenie robił, bo wykształcony, wydawał się ułożony, taki spokojny. Nie miałem żadnych obaw, nawet go polubiłem – opowiada pan Dariusz.
Jak wspomina, Kajetan P. bardzo lubił sprzątać, był uparty i bardzo samotny, zamknięty w sobie. - Miał dziwne sposoby spędzania wolnego czasu. Często siedział w pokoju, było w nim coś dziwnego - dodaje.
- Zachowywał się dziwnie. Był zauroczony Hannibalem Lecterem. Myślę, że w historii polskiej policji takich osób było bardzo mało – uważa policjant, który ścigał i schwytał P.
- Raz miałem taką sytuację… poszło o jakąś naprawdę drobną rzecz. Chodziło o sprzątanie mieszkania i nagle wybuchnął. Zazwyczaj był bardzo spokojny, a tu nagle stał się agresywny, chciał się bić – opowiada pan Dariusz, były współlokator Kajetana P.
- Z nikim się nie spotykał, nie miał kontaktów z ludźmi, nikt do niego nie przychodził. Wstawał rano, trenował intensywnie, spędzał czas w lesie – dodaje policjant.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl