Nowy licznik i gigantyczna dopłata do prądu!
75-letnia pani Barbara Bachara mieszka w dawnym budynku dworca kolejowego w miejscowości Pustynia koło Dębicy na Podkarpaciu. Kobieta przez ostatnie lata płaciła za prąd rachunki w kwocie około 100 złotych. Wszystko się zmieniło w 2016 roku, kiedy PKP Energetyka zamontowała jej nowy, cyfrowy licznik. - Jak dostałam fakturę, chwyciłam się za głowę – wspomina pani Barbara.
Po wymianie licznika pierwszy rachunek za prąd przysłano na kwotę prawie 900 złotych. Kolejne nie były mniejsze. Staruszka za każdym razem telefonicznie lub pisemnie zgłaszała reklamację i wpłacała na konto PKP Energetyka po około 100 złotych.
- Problem istnieje i nie można mówić o przypadku. Tuż po wymianie licznika ilość energii diametralnie wzrosła, wzrosły rachunki. Niektóre są tak duże jak emerytura tej pani. Dla tej kobiety to dramat – mówi Wojciech Łaskarzewski, dziennikarz „Faktu”.
- Zamieszania z naszymi urządzeniami nie ma – przekonuje Mirosław Brodziak z PKP Energetyka.
Reporter: Uznaliście reklamacje, czyli przyznaliście się do błędu.
- Nie przyznaliśmy się do błędu. To była korekta faktur.
- Czyli to, że anulowaliście wysokie wpłaty, to była państwa dobra wola?
- Tak, żeby wyrazić zrozumienie dla naszego odbiorcy.
- Jak nie było nowych liczników, nie było problemu.
- Problem może wystąpić w instalacji odbiorczej. Może są wpięte do instalacji jakieś obwody, z których ona nie korzysta. A pojawia się obciążenie odbiorców. Wystąpimy z propozycją, żeby pani Barbara wystąpiła do właściciela budynku o sprawdzenie instalacji odbiorczej.
Liczniki elektryczne wymieniono staruszce ponownie w 2017 roku i na początku bieżącego roku. Problem jednak nie zniknął. Ponieważ przed miesiącem po raz pierwszy odmówiono pani Barbarze uznania reklamacji, razem z nią pojechaliśmy do rzeczniczki praw konsumenta w Dębicy.
- Jest to sprawa zasadna. Będziemy chcieli to poprowadzić i pomóc tej pani – zapewnia Katarzyna Augustynowicz-Skruch, Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Dębicy.
Kobieta ogrzewa mieszkanie i wodę piecem na węgiel. Zawyżone rachunki pojawiają się zawsze w porze jesienno-zimowej. Co może być powodem tak wysokich kwot? Tego nie wiadomo. Sama kobieta twierdzi, że używa tylko kilku urządzeń elektrycznych.
- Pralka, czajnik, lodówka, żarówki , radio i telewizor - wylicza.
Kobieta mieszka w zagrzybionych pomieszczeniach. Pleśń przedostała się do nich z reszty budynku. Co prawda PKP kilka lat temu wyremontowały mieszkanie, jednak nie tknięto reszty domu. Teren wokół budynku nie jest uporządkowany. Staruszka prosiła o wymianę nieszczelnych drzwi wejściowych. Bezskutecznie. Musiała obić je kocem.
- Prosiłam o wykonanie elewacji, ocieplenia. Nic z tego. W pokoju na całej ścianie jest grzyb, pleśń. Mury cienkie, a nie chcą robić ocieplenia – mówi pani Barbara.
- Dokładamy wszelkich starań, aby budynki spełniały odpowiednie normy techniczne i ten budynek takie normy spełnia – przekonuje Michał Stilger z Polskich Kolei Państwowych SA.
Reporter: Przez to, że drzwi nie są szczelne, że nie ma szyb w budynku, pojawiły się wilgoć i grzyb. Jak to możliwe, że tam nie sprzątacie?
- Zależy nam na odpowiednim utrzymaniu lokali, których jesteśmy zarządcą.
Pokazaliśmy przedstawicielowi PKP zdjęcia domu pani Barbary: Tu jest dziura, bezdomni przez nią wchodzą, proszę zobaczyć, jak wygląda ten budynek, tu jest grzyb. I nikt się tym nie interesuje. Ile szyba kosztuje, żeby zabezpieczyć okno? Żeby do tego domu nie leciała woda.
- Okno zostało zabezpieczone dyktą, mamy w planach remont elewacji.
Już na drugi dzień po naszej interwencji wokół budynku dworcowego w Pustyni pojawiła się ekipa porządkowa, która skosiła trawę i poprawiła uszkodzone płyty chodnikowe. Nie wytłumaczono nam jednak, dlaczego kolejarze wcześniej sami nie interweniowali w sprawie złych warunków mieszkaniowych.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl