Drogowy koszmar. Do domu przez kamieniołom

Do osiedla Łazy w Klęczanach (małopolskie) prowadzi wyjątkowo niebezpieczna, piaszczysta droga, sąsiadująca z kamieniołomem. Przed wjazdem na nią kierowcy dostają specjalną instrukcję, jak się zachować, by przeżyć. A niebezpieczeństw jest wiele: od wypadnięcia ze stromej trasy po zderzenie z koparką. Ludzie od lat proszą gminę o drogę z prawdziwego zdarzenia.

Osiedle Łazy w miejscowości Klęczany w województwie małopolskim. Mieszka tu Renata Domagała z rodziną. Od ponad 40 lat walczą o drogę dojazdową do ich domu. Obecna prowadzi przez teren miejscowego kamieniołomu. Jest wąska i niebezpieczna. Mimo to lokalne władze od lat pozostają obojętne na apele mieszkańców.

- Problem polega na tym, że nie możemy się doprosić o godne i bezpieczne warunki dojazdu do domu. Wszędzie zaczęli robić drogi asfaltowe, a u nas nie. Pytaliśmy pana wójta dlaczego. A on mówi, że tutaj nie ma drogi gminnej – mówi rodzina państwa Domagałów.

Kopalnia kamienia i surowców skalnych jest utrapieniem nie tylko rodziny pani Renaty. W Łazach mieszka pięć rodzin. Kiedyś było to duże osiedle, ale rozrastający się kamieniołom doprowadził do wywłaszczeń mieszkańców. Zabrał też ludziom bezpieczną drogę gminną, której nie ma do dziś.

- Mieszkam tu od lat. Chodziłam do szkoły drogą, w miejscu, gdzie obecnie jest kamieniołom. Wtedy go nie było, był las, a droga była szeroka – wspomina Barbara Domagała.

- Gdyby coś się stało, to nie wiem, czy karetka by tu dojechała – zauważa Renata Domagała.

- Młodsi się powyprowadzali i zostaliśmy sami starsi, bez jakiejkolwiek pomocy – dodaje Janina Olesiak, mieszkanka Klęczan.

Zdaniem pełnomocnika mieszkańców Mariana Lupy, taka droga nigdy nie powinna istnieć. - Zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Można spaść z bloku skalnego w jakieś wyrobisko. To jest tylko kwestia czasu, aż się coś kiedyś stanie – ostrzega.

A odpowiedzialność za ewentualny wypadek, jak mówi zastępca prezesa kopalni, ponosi właściciel drogi. Kopalnia zabezpiecza się w ten sposób, że jej pracownicy przekazują kierowcom instrukcje, jak zachować się na trasie. - Jeżeli się do tego dostosowują, to niebezpieczeństwa nie ma – zapewnia. 

Od lat mieszkańcy Klęczan nie mogą doprosić się o drogę, która nie zagrażałaby ich bezpieczeństwu. Od lat nie wiadomo, kto powinien zadbać o bezpieczeństwo mieszkających tu ludzi.

- U wójta to myśmy niejedne buty starły. Bez efektu, były obiecanki – mówi Janina Olesiak z Klęczan.

Niedawno urzędnicy dali mieszkańcom ultimatum: droga powstanie, jeżeli ci oddadzą gminie działki pod nią. Ten pomysł nie podoba się żyjącym w Klęczanach ludziom.

- Proponujemy formę darowizny. Jeżeli mieszkaniec jest zainteresowany i potrzebuje dojazdu do swojej działki, to tak to powinno wyglądać – uważa Bernard Stawiarski, wójt gminy Chełmiec.

- Mogliby wykupić to. Dla gminy to są grosze, to nie jest kwestia kilkuset tysięcy. Bo ile tu może kosztować ar ziemi - 2 tysiące, 4 tysiące? Więcej nie – odpowiada Joanna Leśnik.

O pomoc mieszkańcy zwrócili się też do wojewody małopolskiego. Ten stwierdził, że rozwiązać problem może jedynie wójt gminy. Na razie brak porozumienia. Mieszkańcy liczą, że droga powstanie, ale nie kosztem ich majątku.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl