Kibole Lecha o meczu z Legią, ustawkach i pirotechnice
O ekscesach podczas kończącego sezon piłkarskiej Ekstraklasy hitu Lech Poznań - Legia Warszawa mówiła cała Polska. W końcówce spotkania poirytowani wynikiem 0:2 kibice „Kolejorza” najpierw wrzucili race na boisko, a później wbiegli na murawę, przerywając mecz. Jako pierwsi postanowiliśmy porozmawiać z nimi o wydarzeniach z tamtego meczu, „kibolskim życiu”, pirotechnice na stadionach i ustawkach.
Przez jednych nazywani stadionowymi bandytami, przez innych doceniani za doping i piękne oprawy. Po ostatniej kolejce Ekstraklasy na ustach całego kraju znaleźli się kibice Lecha Poznań. 20 maja 2018 roku w meczu z Legią Warszawa w 70. minucie na boisku znalazły się race, a później sami kibice.
- To, co wydarzyło się na tym meczu nie jest żadną niespodzianką, to było zaplanowane, zainscenizowane. To nie był spontaniczny wybuch – uważa dziennikarz Józef Djaczenko.
Według Djaczenki, który na mecze Lecha chodzi od lat kilkudziesięciu lat, wbiegnięcie na murawę miało być protestem przeciwko postawie działaczy klubu. Dlaczego? Bo ich działania w odczuciu kibiców od lat nie zapewniają wyników sportowych.
- Od iluś tam lat władze Lecha nie budzą uznania kibiców, w tym sensie, że nie są nastawione na uzyskiwanie dobrych wyników sportowych. W tym roku zapowiadało się zupełnie inaczej. Po fazie zasadniczej Lech był na pierwszym miejscu. Tymczasem przyszła runda dodatkowa i nagle wszystko się zawaliło. I to była forma protestu – mówi Djaczenko.
- Brama się otworzyła, że tak powiem…ktoś tam otworzył i paru chłopaków wleciało na boisko. I z tego powstało wielkie zamieszanie. Dla mnie to żaden bandytyzm nie był, bo nikt nawet zwykłego „liścia” nie dostał, czy cokolwiek – tłumaczy kibol Lecha Poznań.
Rafał „Uszol” Dąbrowski to legenda kibiców Lecha Poznań. W latach 90-tych był kojarzony przez wszystkich kibiców w kraju. Teraz, mimo że 17 lat temu zerwał z kibolskim życiem, wspiera kolegów ze stadionu.
- Jeżeli jest gdzieś piękna atmosfera, drużyna jest na fali, czytamy w gazetach, czy słyszymy z innych nośników przekazów medialnych, jaka piękna oprawa, jaki piękny doping, etc., etc. No to są ciągle ci sami ludzie, którzy za chwilę w ich mniemaniu mogą zrobić burdę, mówiąc tutaj kolokwialnie i wulgarnie być może - gnój, na następnym jakimś spotkaniu. To są ciągle ci sami ludzie, ta sama „wiara”. No, więc jak ich określamy w końcu? Fantastycznymi czy bandziorami?
Ja zawsze będę ich bronił – opowiada Rafał „Uszol” Dąbrowski.
Kilka dni po zajściach na płycie stadionu w Poznaniu policja zatrzymała 26 osób w tym lidera grupy kibiców Lecha Poznań. Piotr K. pseudonim „Klima” trzy miesiące spędzi w areszcie.
Ale zajścia z 20 maja, to nie jedyny taki przypadek w polskiej piłce. Podczas tegorocznego finału Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie wystrzelono nielegalne na polskich stadionach race i podpalono dach Stadionu Narodowego.
- Nie chciałbym całkowicie zdradzać sposobów jak wnosi się race na stadio, żeby nie instruować. Zdarzały się takie historie, że ta pirotechnika pojawiała się w dużej ilości chociażby wwożona w cateringu, czy przerzucana przez ogrodzenie stadionu. Praktycznie zawsze jest to zorganizowane tak, że trafia przed meczem – informuje policjant operacyjny z Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców i Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Jarosław Pucek to kibol, prawnik, kandydat na prezydenta Poznania w nadchodzących wyborach samorządowych. Jak sam mówi słowo kibol, go nie obraża, Lechowi kibicuje od najmłodszych lat. Pytany, czym jest dla niego ten klub, odpowiada, ze to „strasznie trudne pytanie”. - Po Bogu i rodzinie jest na trzecim miejscu… Niestety bywa, że na drugim. Oczywiście, że lubimy odpalić race, kochamy. To jest elementem tego widowiska, tylko że to nigdy nie jest cel sam w sobie – tłumaczy.
Reporter: Ale ta raca właśnie jest jednak elementem nielegalnym?
Pucek: Wie pan, picie w miejscu publicznym też jest nielegalne, a pewnie i pan i ja nie raz złamaliśmy ten przepis. Umówmy się, jest wiele używek, które nie są legalne, a z których ludzie korzystają. To nie jest kwestia tego, że kibice chcą łamać prawo. Kibice chcą odpalać race, a że ona jest nielegalna… to się wpisuje w koszty, trudno. Natomiast tu nie chodzi o to, żeby pokazać swoją negację wobec państwa prawa. Nie dorabiajmy ideologii do czegoś, co jest proste. Raca jest super, oprawa jest super. A oprawa jest super wtedy, kiedy jest raca.
Elementem kibolskiego życia są też tzw. ustawki.
- Strach jest tylko w momencie, gdy się pierwszy raz dostanie, a potem już jest adrenalina i się leci do przodu – opowiada jeden z kiboli poznańskiego „Kolejorza”.
Rafał „Uszol” Dąbrowski mówi, że w latach młodości był gotów zginąć za klub.
- Ja normalnie miałem taką „ambe”, że moja matka była przerażona. Wtedy nie było żadnych ustawek. Jechaliśmy w niewiadome. Potem zaczęły dopiero „szkieły” (policja) za nami jeździć niepotrzebnie na jakieś wyjazdy. My nie wiedzieliśmy, co będzie za danym winklem, czy wrócimy. To była loteria. Akurat udało mi się bez większego szwanku przebrnąć przez ten mój ciężki fanatyzm, ale naprawdę… różnie mogło być wtedy. Nie żałuję jednak absolutnie. „Pół Polski cyka, nadchodzi banda z Ognika”. Niech to będzie piekna puentą tego spotkania. Jesteśmy na Ogniku – powiedział „Uszol”.*
* skrót materiału
Reporter: Jakub Hnat
jhnat@polsat.com.pl