Dostała po ojcu część domu. Nie może odzyskać nawet własnych zabawek.
Pan Andrzej i pani Katarzyna poznali się 10 lat temu. Połączyło ich wielkie uczucie, którego owocem jest siedmioletnia Ania. Niestety pan Andrzej w ubiegłym roku umarł. Po śmierci pana Andrzeja troje dorosłych dzieci z pierwszego małżeństwa wystąpiło do sądu o podział majątku po ojcu. Sąd sprawiedliwie podzielił majątek na czworo dzieci, jednak pani Katarzyna i Ania do dzisiaj nie mają dostępu do domu, w którym kiedyś mieszkały.
Dla 38-letniej pani Katarzyny Podgrabińskiej z Krosna najtrudniejsze w tej chwili jest wytłumaczenie córce, dlaczego nie może wejść do domu swojego ojca, w którym dorastała. Ponad 10 lat temu pani Katarzyna poznała pana Andrzeja. Był od niej 20 lat starszy. Owocem ich wielkiej miłości jest 7-letnia Ania.
- O Andrzeju wiedziałam wszystko. Był rozwiedziony, z pierwszego małżeństwa miał troje dzieci. Żona zostawiła go, ponieważ wyjechała do Stanów Zjednoczonych, bo tam szukała lepszego życia i szczęścia. Zostawiła mu trojkę dzieci, w tym rocznego Pawła.
- W Jaśle mieszkaliśmy w domu, który wybudował 6 lat temu, obok na działce wybudował nowy dom, bo zawsze mówił, że to będzie dom dla jego Ani. W nowym domu stworzył jej fantastyczny pokój. Kupił jej meble, łóżko, komputer. Idealne warunki dla dziecka, jak dla małej księżniczki – mówi Katarzyna Podgrabińska, matka Ani.
Na początku 2017 roku pan Andrzej zaczął uskarżać się na samopoczucie. Pani Katarzyna zauważyła, że w krótkim czasie schudł kilkanaście kilogramów.
- Uskarżał się na ból brzucha. Zarejestrowałam go na prywatną wizytę. Pani doktor zdiagnozowała guza wątroby. Później zdiagnozowano, że już wątroba, płuca i węzły chłonne są zaatakowane – mówi pani Katarzyna.
W sierpniu 2017 roku pan Andrzej zmarł. Miał 57 lat. Pani Katarzyna nawet w najczarniejszym scenariuszu nie przypuszczała, z czym będzie musiała zmagać się po śmierci swojego partnera.
- W domu zostaje Paweł. Jego najstarszy syn, który nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów, w dzień śmierci przyjeżdża do domu. My z Anią już jesteśmy od tego momentu odsunięte, niedopuszczone. Nie możemy po prostu wejść do domu. Wraca po 22 latach jego była żona. Stoimy po przeciwnych stronach. Ja z moim dzieckiem i była żona Andrzeja z trójką dzieci. Sprawa zostaje skierowana do sądu przez dzieci z pierwszego małżeństwa Andrzeja o podział majątku – mówi pani Katarzyna.
- 27 lutego tego roku Sąd Rejonowy w Jaśle wydał postanowienie, na mocy którego stwierdził, iż spadek po zmarłym Andrzeju S. nabyła czwórka jego dzieci po ¼ części – mówi Artur Lipiński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krośnie.
W domu w dalszym ciągu są zameldowane pani Katarzyna i córka Ania. Z prawomocnym postanowieniem sądu matka z dzieckiem kilkukrotnie przyjeżdżały pod bramę domu, żeby odebrać rzeczy osobiste Ani i pamiątki po jej ojcu. Niestety nigdy nie zostały wpuszczone. Tym razem pojechaliśmy wspólnie z nimi.
- Chciałabym, żeby mnie i dziecko wpuścili do domu, celem odzyskania jej rzeczy. Próbowałam telefonicznie umówić jakieś spotkanie, żeby otworzyli. Oni nie chcieli ze mną rozmawiać – mówi pani Katarzyna.
- W tej sprawie policjanci interweniowali kilka razy. W jednej sytuacji to właśnie lokatorzy, mieszkańcy tego budynku wezwali na interwencję policję twierdząc, że kobieta dobija się do tego domu - mówi Piotr Wojtunik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.
- My chcemy tylko osobiste rzeczy Ani. Już nie mówiąc o tym, że Ani należy się część tego domu, tego wszystkiego tutaj. Ja chcę odzyskać tylko i wyłącznie osobiste rzeczy Ani. To są wspomnienia Andrzeja, wspomnienia, które chcę pielęgnować w Ani. Ona miała 6 lat, jak zmarł jej tato – mówi pani Katarzyna. *
*skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl