Przez prawie 40 lat myślał, że jest właścicielem. Dzisiaj ma komornika

Cztery lata temu pokazaliśmy historię pana Stanisława z Lublina, który czuje się okradziony z działki, którą z żoną zajmował przez ponad 40 lat. Małżeństwo zapłaciło za nią 80 tysięcy złotych. Po latach jeden ze spadkobierców dawnego właściciela uznał, że umowa jest nieważna. Oddał sprawę do sądu i wygrał. Sąd zobowiązał mężczyznę do zwrotu 173 tysięcy złotych. Pan Stanisław pieniędzy nie zobaczył, a wręcz przeciwnie – dzisiaj ma komornika.

Pan Stanisław ma 82 lata. Jest u kresu wytrzymałości, a  wszystko z powodu kilkunastoletniej walki o działkę, którą kupił ponad 40 lat temu.


- W umowie  były zawarte  wszystkie warunki, że byli właściciele zrzekają się, że możemy budować, możemy grodzić, wszystko jest nasze i że tę ziemię notarialnie przepiszą na nas, jak będzie wolny obrót ziemi – opowiada pan Stanisław, który stracił działkę.


- Pracowała cała rodzina. Pracował Stanisław, pracowała jego małżonka Wanda, pracowała teściowa, mama, ich dzieci małe. Harowali od rana do nocy – mówi Zbigniew Łukowski, sąsiad pana Stanisława.


Po ponad 20 latach do pana Stanisława odezwał się Krzysztof  D., syn dawnych właścicieli działki. Mężczyzna twierdził, że działka jest jego. Sprawę skierował do sądu i odzyskał ziemię. Udowodnił przed sądem, że pan Stanisław, mimo że zapłacił za działkę, to umowa została zawarta w sposób nieważny.


- Ta umowa od samego początku był umową nieważną w świetle przepisów prawa,  bo żeby przenieść własność nieruchomości, prawo przewiduje tylko jedną formę: formę aktu notarialnego – mówił cztery lata temu Artur Ozimek, ówczesny rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie.


Sąd nakazał panu Stanisławowi oddanie działki wraz z budynkiem. Jednocześnie nakazał Krzysztofowi D.  zapłacić 173 tysięcy złotych  staruszkowi. Pan Stanisław  pieniędzy jednak  nie otrzymał. 


- Powiedział: nie dostaniesz żadnych pieniędzy, a ziemia i tak jest moja. Od razu nas przekreślił,  nie mieliśmy nic do powiedzenia – mówi pan Stanisław. 


- Nigdy tych pieniędzy nie chciał oddać.  Co rodzice mieli zrobić? Oddać ziemię, za którą nikt im nie zapłaci? – mówi pani Marta, córka pana Stanisława.


Pan Stanisław złożył pozew do sądu o zasiedzenie. Sprawa trwała.  Krzysztof D. pieniędzy nie zwracał, więc pan Stanisław działki nie opuszczał. Właściciel działki postanowił kłopotu się pozbyć i w 2008 roku sprzedał ziemię dwóm mężczyznom.


- Poszliśmy do niego z pytaniem, kiedy mamy oddać ziemię, kiedy nam zapłaci. Pokazał gest Kozakiewicza i powiedział, że nie dostaniemy pieniędzy, a jeżeli będziemy go zmuszać do płacenia,  to po złotówce będzie nam płacił i umrzemy bez ziemi i bez pieniędzy. I tak też się stało: żona umarła, a pieniędzy nie dostała  - mówi pan Stanisław.


Pan Stanisław sprawę o zasiedzenie w 2013 roku przegrał. Cztery lata temu musiał  działkę opuścić. Nowi właściciele wygrali sprawę przed sądem za 6 lat bezumownego korzystania z działki. Dziś to prawie 300 tysięcy złotych.  Komornik zabiera panu Stanisławowi co miesiąc  prawie 400 złotych z emerytury. Dziś sytuacja pana Stanisława jest tragiczna. Wieloletnia walka o działkę doprowadziła go na skraj nędzy. 
- Wartość ziemi jest mniejsza niż wartość użytkowania ziemi – mówi pani Marta, córka pana Stanisława.


- Jeżeli jestem winien, jeżeli popełniłem przestępstwo, to proszę mnie skrócić o głowę,  oddam swoje życie. Całkowicie jestem załamany, żeby w naszym kraju takie rzeczy się działy -  mówi pan Stanisław.*

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

 

zkolodziejczyk@polsat.com.pl