Miał oszukać na ponad milion zł. Cieszy się wolnością

Przedsiębiorcy ostrzegają przed działalnością Marka S., który przedstawia sfałszowane potwierdzenia przelewów, pobiera towar za kilkadziesiąt tysięcy złotych i znika. Choć prokuratura ściga go za oszukanie co najmniej 33 osób na ponad milion złotych, to mężczyzna działa dalej, wykorzystując opieszałość wymiaru sprawiedliwości.

Pan Czesław Hołda z Płochocina w województwie mazowieckiem jest właścicielem dużej hurtowni spożywczej. Państwo Maziarzowie z Żyrardowa prowadzą małą, rodzinną hurtownię. Pewnie by się nigdy nie poznali, gdyby nie to, że 2016 roku zostali  oszukani przez tego samego mężczyznę w identyczny sposób.

- Zgłosiła się do nas firma z Warszawy. Marek S. był zainteresowany kupnem kapsułek Ariela w ilościach paletowych. Przyjechał samochód dostawczy z kierowcą, żona otrzymała potwierdzenie przelewu na maila, więc zapakowaliśmy towar i pojechał – opowiada Wojciech Maziarz.

- Sprawdziłam, że firma istnieje od 5 lat – dodaje Agnieszka Maziarz.

- Pan Marek skontaktował się ze mną telefonicznie. Był zainteresowany towarem: energetykiem naszym, herbatą, kawą. Tak mnie przekonał do siebie, że nawet go nie sprawdziłem wtedy w Rejestrze Długów. Jego kierowca przyjechał na miejsce,  odebrał towar, podpisał fakturę i odjechał – wspomina Czesław Hołda.

Do tego momentu wszystko przebiegało w standardowy sposób. Pan Czesław wydał towar ze swojej hurtowni za ponad 80 ty. zł z kilkudniowym terminem płatności. Zaś państwo Maziarzowie spokojnie czekali na zaksięgowanie na swoim koncie kwoty 22 tys. zł, bo mieli potwierdzenie wykonania przelewu przez Marka S. Ale pieniądze nie wpłynęły.

- Smsy, telefony… do trzech miesięcy to trwało, a później już telefonów nie odbierał – mówi Wojciech Maziarz.

- Przeciągał z dnia na dzień, umawiał się, puszczał rzekomo przelew, który nigdy nie dotarł – opowiada Czesław Hołda.

Swoje sprawy do prokuratury zgłosili zarówno pan Czesław, jak i państwo Maziarzowie.  Okazało się, że nie są jednymi poszkodowanymi. Prawie rok temu prokuratura postawiła zarzuty Markowi S. za oszustwo na rzecz wielu przedsiębiorców. Niestety do tej pory sąd nie wyznaczył terminu rozprawy.

- Wiem, że sądy długo działają i trzeba długo czekać na te rozprawę, ale jak słyszę po półtora roku, że jest na wolności i dalej oszukuje firmy, to już się krew gotuje, bo jak długo można czekać - pyta Agnieszka Maziarz.

- Postępowanie w tej sprawie zostało zakończone w sierpniu ubiegłego skierowaniem do sądu aktu oskarżenia przeciwko Markowi S. Pokrzywdzonych przedsiębiorców było 33. Oskarżony podrabiał dokumentację dotyczącą przelewów i przesyłał przedsiębiorcom mailem skan potwierdzenia przelewu, który to dokument był przez niego podrobiony. Wartość wyłudzonego mienia w tym przypadku to ponad milion złotych – informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie

Próbowaliśmy namówić Marka S. na oficjalną rozmowę. Dzień przed umówionym spotkaniem telefonicznie je odwołał, zapewniając, że wyśle mailem swoje oświadczenie w tej sprawie.

Niestety złożonej obietnicy nie dotrzymał. Bohaterowie reportażu trącą nadzieję nie tylko na odzyskanie swoich pieniędzy, ale przede wszystkim mają żal do wymiaru sprawiedliwości.

- Ja już jakoś chyba mniej przeżywam to, że straciłam mnóstwo pieniędzy, ale naprawdę boli mnie to, że on jest na wolności i dalej oszukuje – mówi Agnieszka Maziarz.*

* skrót materiał

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl