Firma kontra rolnik. Nie ma ciągnika ani pieniędzy
Rolnik Marcin Kowalczuk walczy z firmą spod Lublina o zwrot 10 tys. zł zadatku za zamówiony nowy ciągnik. Firma nie dostarczyła mu maszyny, rozwiązała umowę, ale pieniędzy nie zwróciła. Mężczyzna ma utrzymaniu żonę i dwoje małych dzieci.
Marcin Kowalczuk jest 25-letnim rolnikiem z powiatu chełmskiego. Niedawno przejął gospodarstwo rolne po swoich rodzicach, lecz żeby zacząć w nim pracować, musiał kupić nowy ciągnik. Jedyny, jakim dysponował, ma już ponad 50 lat.
- Mały ciągnik na 20 hektarach to jest troszeczkę za mało, dlatego chciałem kupić nowego Case Pharmalla. Znalazłem dealera niedaleko w Chełmie, umówiliśmy się na 104 tys. zł netto. Wpłaciłem 10 tys. zaliczki, które pożyczyłem w banku – opowiada Marcin Kowalczuk.
Dla mężczyzny, który zarabia ok. 2500 zł i jest jedynym żywicielem rodziny, był to duży wydatek. Zgodnie z umową ciągnik miał być dostarczony do 30 kwietnia 2018 roku.
- W połowie kwietnia zadzwonili, że nie dostarczą ciągnika na czas, że może uda im się pod koniec lipca, ale że to też nie do końca pewne. Zaproponowali rozwiązanie umowy. Przekonywali, że zwrócą zaliczkę praktycznie od ręki. Podpisaliśmy wszystkie dokumenty i w ciągu dwóch tygodni miały pieniądze wpłynąć na konto. Termin minął 9 maja. Pieniędzy jak nie było, tak nie ma – tłumaczy Marcin Kowalczuk.
Mężczyzna wielokrotnie zwracał się do firmy, gdzie zamówił ciągnik. Niestety - bez efektu. W końcu postanowił złożyć do sądu wniosek o nakaz zapłaty.
Udajemy się do siedziby firmy, która jak się okazuje, jest w trakcie restrukturyzacji. Przedstawiciel firmy obiecuje nam, że firma zwróci pieniądze panu Marcinowi.
- Z tego, co mi wiadomo, fabryka nie dostarczyła ciągników w terminie i stąd się wziął problem. Nie dlatego, że my mamy spóźnienie jakichś tam zaliczek, tylko fabryka nie dostarczyła ciągników. Ten człowiek nie mógł czekać, więc polubownie rozwiązaliśmy umowę. Powstało zobowiązanie w postaci tych 10 tysięcy złotych, które po prostu chcemy uregulować – zapewnia przedstawiciel firmy.
- Raczej nie wierzę w polski wymiar sprawiedliwości. Ukarać może i ukarzą, może sprawę się wygra, ale żeby oni oddali, to prawdopodobnie będzie ciężko. Zamknęli już jedną filię, prawdopodobnie zaraz zamkną całą firmę – mówi Marcin Kowalczuk.*
* skrót materiału
PS. Tuż po zrealizowaniu reportażu, sprzedawca ciągników zwrócił panu Marcinowi pełną kwotę zadatku.
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl