Żyją z chorym dzieckiem na 20 metrach kwadratowych. Potrzebują pomocy
Krystyna i Dariusz Świdrowie ze wsi Kopanina Kamieńska na Lubelszczyźnie wychowują troje dzieci. W małym domu, bez łazienki i toalety, na 20 m kwadratowych mieszka 6 osób, w tym 15-letni, sparaliżowany po wylewie Damian. Rodzina marzy o większym domu, w którym chłopiec znalazłby ciszę i spokój. W pomoc zaangażowała się lokalna społeczność, ale to za mało.
Państwa Świdrów nie stać na wybudowanie domu. Utrzymują się z zasiłków i pracy w gospodarstwie. Żyją skromnie, ale starają się, by ich dzieciom niczego nie brakowało.
- Łatwo nie jest, ale jakoś trzeba żyć. Jemy, nie mamy stołu, znaczy - był stolik, ale wynieśliśmy, bo bardzo ciasno tutaj jest – opowiada Krystyna Świder.
- Jak się syna kąpie, dziewczyny wychodzą do drugiego pomieszczenia. jak my się chcemy umyć, tak samo - dzieci muszą wyjść do drugiego pomieszczenia. Postawiłem kawałeczek ganku. Latem się można wykąpać, zimą się niestety nie da – mówi Dariusz Świder.
- Sytuacja państwa Świdrów jest tragiczna. Mieszkają w małym domku. Jest to rodzina wielopokoleniowa, bo mieszka tam dziadziuś – dodaje Małgorzata Bidzińska, dyrektor szkoły podstawowej w Kępie Piotrawińskiej
7 lat temu na rodzinę spadło ogromne nieszczęście. Ich syn Damian ciężko zachorował. Od tamtej pory jest niepełnosprawny. 15-letni dziś chłopiec wymaga stałej opieki i kosztownego leczenia, na które rodziny nie stać.
- To był 5 grudnia 2011 roku. Zadzwoniła pani wychowawczyni Damiana, że się źle poczuł. Boli go głowa. Przyjechaliśmy, ale już było gorzej niż pani mówiła. On już leżał na dywaniku w klasie. Już takie drgawki miał. Lekarz powiedział, że to wylew krwi do mózgu. Ciężko było, bo walczył o życie – wspomina Krystyna Świder.
Rodzice walczą o powrót syna do zdrowia. Damian powinien być rehabilitowany codziennie. Powinien być też pod opieką neurologopedy. Jednak koszty leczenia, zabiegów i rehabilitanta przewyższają możliwości finansowe rodziny.
- Damian choruje już 7. rok. Człowiek myślał, że poradzi sobie z tym sam, własnymi środkami. Okazuje się, że nie. Trzeba prosić o o wsparcie ludzi dobrego serca – mówi Dariusz Świder, tata Damiana.
W pomoc Damianowi włączyła się lokalna społeczność.
- Organizowaliśmy różne imprezy charytatywne. Chyba taką największą był dwa lata temu piknik pod hasłem „Dzień Dziecka dla Damiana”. Skrzyknęła się cała gmina, nawet ludzie spoza, z powiatu nam pomagali – opowiada Małgorzata Bidzińska, dyrektor szkoły podstawowej w Kępie Piotrawińskiej.
By leczenie Damiana przynosiło efekty, muszą być do tego warunki. A tych u Świdrów brakuje. Niewielki dom nie nadaje się do mieszkania. Rodzina marzy o nowym.
- Damian potrzebuje wyciszenia się. Po rehabilitacji musi te pół godziny poleżeć w ciszy, żeby ona dała efekt, żeby nie był pobudzany dodatkowo – mówi Dariusz Świder.
- Dostaliśmy projekt naszego nowego domu. Myślę, że przynajmniej częściowo by się nam udało ten dom pobudować, żeby była łazienka i Damian miał swój pokój. Taki azyl. To by się nam lepiej żyło – dodaje Krystyna Świder.
Życie Świdrów 7 lat temu zmieniło się nie do poznania. Choć dziś rodzina liczy, że dalsze leczenie Damiana będzie możliwe, a stan 15-latka będzie się poprawiał.*
* skrót materiału
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z reporterem: pgregorowicz@polsat.com.pl lub redakcją: interwencja@polsat.com.pl, tel: 22 514 41 26
Reporter: Paweł Gregorowicz