Czekają 16 miesięcy na 500+. Nie mają za co żyć

Do naszej redakcji zgłosiła się kolejna rodzina, która ma problem z wypłatą świadczenia 500+. Pani Weronika czeka cierpliwie od 16 miesięcy na rozpatrzenie wniosku. Jednak jej partner uległ poważnemu wypadkowi i nie może wrócić do pracy za granicą, więc czekać już nie może - nie ma za co żyć.

Niedaleko Jarocina mieszka pani Weronika Juszczak. Razem z partnerem mają dwóch synów. Pani Weronika zajmuje się 6-letnim Erykiem i półtorarocznym Emilem. Pan Hubert wyjeżdża za granicę do pracy sezonowej.


- Jeździł do pracy na 2-3 miesiące, był w domu 2-3 miesiące i znów jechał. Nigdy nie była taka dłuższa praca, powiedzmy na rok czy dwa – mówi Weronika Juszczak, która od kilkunastu miesięcy czeka na wypłatę 500+.


- We Włoszech pracowałem na polu w szkółce jabłek, w Niemczech pracowałem sezonowo w fabryce kapusty. Moja partnerka zajmuje się domem i wychowuje dwóch synów i to był jedyny dochód te moje wyjazdy – mówi Hubert Ogrodnik, partner pani Weroniki.


Pani Weronika złożyła wniosek o świadczenie 500+ po urodzeniu drugiego dziecka. Minęło już 16 miesięcy, a kobieta wciąż nie otrzymała decyzji ani na pierwsze dziecko, ani na drugie.


- W marcu 2017 złożyłam wniosek  o 500+ na dwóch  synów. W lutym tego samego roku przed urodzeniem  drugiego syna  musiałam wstrzymać 500+,  bo partner wyjechał za granicę.  Musiałam wstrzymać, żebym nie musiała oddawać z odsetkami tego 500+, więc od lutego już nie miałam 500 + na pierwszego syna – mówi pani Weronika.


- Wniosek był złożony półtora roku temu. Gmina miała przesłać go do Poznania,  gdyż ja od 2,5 roku pracuję tylko za granicą sezonowo i po prostu była taka potrzeba  sprawdzenia, czy nie pobieram świadczeń za granicą – mówi pan Hubert.


- Do dzisiaj nie mam żadnej odpowiedzi, czy wniosek został przyznany,  czy nie.  Nie wiem,  co się z tym wnioskiem dzieje, czy mogę na jakiekolwiek pieniądze liczyć – mówi pani Weronika.


Rodzice chłopców utrzymywali rodzinę z pieniędzy zarobionych przez pana Huberta. Sytuacja zmieniła się kilka tygodni temu. Mężczyzna miał poważny wypadek. Nie może pracować ani zajmować się dziećmi.


- W obecnej sytuacji jesteśmy bez środków finansowych, mam tylko kuroniówkę 700 złotych do sierpnia. Partner uległ dwa tygodnie temu wypadkowi, spadł z drabiny, złamał kręg, miał operację.  Za bardzo koło siebie nic nie może zrobić, muszę się nim opiekować – mówi pani Weronika.


- Cały czas biorę tabletki przeciwbólowe, przeciwzakrzepowe zastrzyki, które po prostu codziennie muszę robić. Nie jestem w stanie zawieźć jednego syna do szkoły, a z drugim zostać i pilnować w domu – mówi pan Hubert.


Pani Weronika złożyła dokumenty w gminie. Stamtąd trafiły one do Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Po półtorarocznej ciszy sprawa w urzędzie wojewódzkim ruszyła z miejsca.


- Jak się dodzwoniłam, to pani powiedziała, że sprawa nie jest jeszcze ruszona,  bo teraz się urządzają w nowym budynku. W październiku się wyprowadzali, a w styczniu się wprowadzali – mówi pani Weronika.


- Instytucja zagraniczna ma do 6 miesięcy czasu na to,  aby nam odpowiednie informacje podesłać – mówi Aneta Sławińska z Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.


- Rozumiem,  że jest określony czas, żeby to rozpatrzeć, ale 1,5 roku to za długo – mówi pan Hubert.


- Pani Weronika złożyła 4 wnioski  w różnych okresach zasiłkowych.  Na jeden wniosek złożony w 2017 roku w marcu mamy już wydaną decyzję.  Za okres zasiłkowy 2017-2018 pani Weronika musi uzupełnić dokumenty o niezbędne informacje w sprawie. W momencie, kiedy przyśle niezbędne dokumenty, taka decyzja zostanie wydana – mówi Aneta Sławińska z Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.


Pani Weronika i pan Hubert twierdzą, że nie mogą pracować. Mężczyzna potrzebuje rehabilitacji. Rodzice chłopców są w bardzo trudniej sytuacji. Pieniądze z 500+ pomogłyby przetrwać ich rodzinie przez najbliższe miesiące. 


- Nie mam żadnych oszczędności, bo to była praca sezonowa, za nieduże pieniądze. Jeśli niektórzy ludzie myślą, że za granicą są jakieś duże pieniądze, to też trzeba brać pod uwagę, że się faktycznie pracuje na dwa domy, bo tam też trzeba jakoś żyć – mówi pan Hubert.
- Mam nadzieję,  że jakiś urzędnik się obudzi i naszą sprawę ruszy – mówi pani Weronika. *


*skrót materiału


  Reporterka: Angelika Trela


atrela@polsat.com.pl