Po służbie złapał złodzieja, skręcił kolano. Odszkodowania nie ma

Wojciech Kowalski od prawie 30 lat jest strażnikiem miejskim. Jest na służbie nawet wtedy, kiedy nie nosi munduru. I tak było 1,5 roku temu. Bohatersko zatrzymał złodziei okradających Biedronkę. Udaremniając rabunek uszkodził sobie kolano. W zamian za to nikt nawet mu nie podziękował i zostawił z kosztami leczenia.

Pan Wojciech Kowalski ma 57 lat. Od 27 lat pracuje jako strażnik miejski. Reaguje na łamanie prawa nie tylko w godzinach pracy. Było też tak  29 marca ubiegłego roku,  kiedy w dniu wolnym od pracy udał się z żoną do jednej z Biedronek w Wałczu.


- Obok  lodówek wyszło dwóch mężczyzn, jeden drugiemu przekazał torbę.  Zdjął z pleców taką dużą,  turystyczną i coś zabrzęczało. Jak dochodził do pierwszej kasy, biegiem ruszył w stronę drzwi. Przeszedłem przez tę kasę, chwyciłem go. Razem ze złodziejem wyleciałem ze sklepu, uderzyłem chyba w metalowy przedmiot i doznałem urazu kolana– mówi Wojciech Kowalski.


- Po przyjeździe policjantów na miejsce okazało się, że sprawców w sumie było trzech. Jeden ze sprawców,  który obserwował całe zdarzenie i stał w pobliżu drzwi, zbiegł z miejsca zdarzenia, jednak on  też został zatrzymany – mówi Beata Budzyń z Komendy Powiatowej Policji w Wałczu.


Z narastającym bólem nogi pan Wojciech trafił do szpitala. Tam okazało się, że doznał urazu kolana.


- Cztery miesiące leżałem, nie mogłem chodzić. Ból był niemiłosierny, noga puchła i ja nic nie mogłem zrobić -  mówi Wojciech Kowalski.


- Zebrano mu z kolana cztery  strzykawki krwi. Trzymaliśmy go w czwórkę,  bo ból był ogromny.  Później za każde badania musieliśmy zapłacić, plus koszty ortezy,  plus to, co mąż utracił będąc na  zwolnieniu  chorobowym.  Myślę,  że około 10 tysięcy złotych straciliśmy  – mówi Danuta Kowalska, żona pana Wojciecha.


Z chorą nogą pan Wojciech czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Biedronki. Napisał z żoną list, w którym opisał centrali całe zajście. Nie doczekał się nawet słowa „dziękuję”.


- Mam żal do Biedronki straszny. Człowiek łapie złodziei i wydaje pieniądze na leczenie, a takiej firmy potężnej,  żeby nie było stać  nawet na zwykłe „dziękuję”  albo „przepraszam”. Jak zadzwoniłem na ich infolinię, to pani mi zaproponowała bon w wysokości 100 złotych – mówi pan Wojciech.


Bonu pan Wojciech nie przyjął. Na pisma mężczyzny Biedronka nie odpowiedziała do dziś. Listownie odezwał się za to ubezpieczyciel Biedronki. Z odmową wypłaty.


- Wypłacamy odszkodowanie w każdym przypadku, kiedy jest wina Biedronki. W tej sytuacji nie możemy mówić o winie Biedronki,  dlatego że sprawcami byli złodzieje usiłujący dokonać kradzieży ze sklepu – mówi Robert Zalega z  Towarzystwa Ubezpieczeń Uniqa.


- Towar odzyskany, złodzieje zatrzymani i sierotka została tylko z wydatkami, za które sama musi ponieść koszty – mówi pan Wojciech.


Próbowaliśmy porozmawiać z przedstawicielem Biedronki przed kamerą. Niestety nikt nie znalazł dla nas czasu. Firma przysłała jedynie oświadczenie, w którym zapewnia, że bezpieczeństwo i satysfakcja klientów jest dla firmy priorytetem:

 

„Zdrowie jest wartością nadrzędną, dlatego naszym pracownikom i klientom zalecamy szczególną ostrożność w tego typu niebezpiecznych sytuacjach.  (…) Nie ma podstaw do przypisania naszej firmie odpowiedzialności za zaistniałe zdarzenie”

 

-  Następny,  który to widzi, nie zareaguje w ogóle, obróci się i pójdzie w swoim kierunku. Niech kradną, mordują, bo to nie moje.  Po co ja mam się gdzieś po lekarzach tarmosić?  Po co mam wydawać swoje prywatne pieniądze - mówi pan Wojciech.


W trakcie realizacji reportażu doszło jednak do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Ubezpieczyciel  stanął na wysokości zadania.


- Doceniając piękną, naprawdę piękną postawę pana Wojciecha, Uniqa zdecydowała się przyznać mu nagrodę i w najbliższych dniach taka nagroda znajdzie się na koncie pana Wojciecha. Jest to nasza autonomiczna decyzja   -  mówi Robert Zalega z  Towarzystwa Ubezpieczeń Uniqa.


- Moja wdzięczność dla państwa nie zna granic. Będę opowiadał o was,  że można na was liczyć i jesteście fenomenalni. Dziękuję bardzo! – mówi pan Wojciech. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

 

ibrachacz@polsat.com.pl