Dzicy lokatorzy w końcu eksmitowani

W kwietniu pokazaliśmy materiał o kłopotach starszego małżeństwa z Kielc. Państwo Ciekalscy pięć lat temu wynajęli mieszkanie państwu N., którzy po dwóch latach przestali płacić, ale nie chcieli się wyprowadzić. Ciekalscy wypowiedzieli im umowę, ale to nic nie dało, wyrok eksmisyjny pozostawał tylko na papierze. Miasto dostarczyło pomieszczenie tymczasowe, ale dzicy lokatorzy nie stawili się do podpisania umowy najmu. Na 6 lipca komornik wyznaczył eksmisję. Byliśmy tam z naszą kamerą.

W kwietniu pokazaliśmy materiał o trudnej sytuacji państwa Ciekalskich z Kielc. W 2013 roku wynajęli mieszkanie małżeństwu N. Najemcy mieli płacić 300 zlotych czynszu do spółdzielni mieszkaniowej i 730 złotych właścicielom mieszkania. W 2016 roku przestali płacić i mimo wypowiedzenia umowy nie chcieli się wyprowadzić.

 

- Muszę płacić za nich czynsz, w którym jest ciepła i zimna woda, centralne,  podatki,  nawet koszty wywozu śmieci. Praktycznie tych ludzi utrzymuję – mówi Waldemar Ciekalski,  właściciel mieszkania.


- Proszę mi nie robić sensacji pod blokiem,  bo już mam dość sensacji. W Polsce 500 tysięcy ludzi nie płaci regularnie czynszu i nikt nie jeździ do nich z telewizjami – mówi Leszek N., dziki lokator.


Okazało się, że państwo N. nie płacili również właścicielowi poprzedniego mieszkania, które wynajmowali. Zadłużenie wynosiło ponad 60 tysięcy złotych. Wyprowadzili się dopiero po wyroku sądu.


- Obiecywali, że będą mieć pieniądze.  Ojciec oczywiście ulegał,  ja mówiłem, żeby od razu rozwiązać umowę i niestety 15 lat mieszkali i nie płacili – mówi Janusz Staszewski, którego ojciec został oszukany przez państwa N.


- Wówczas sąd przyznał im prawo do lokalu socjalnego i wtedy miasto również dostarczylo lokal socjalny,  ale osoby te nie podpisały umowy najmu.  We własnym zakresie rozwiązały sobie problem mieszkaniowy,  wynajmując to mieszkanie, z którego teraz są eksmitowani – mówi Agata Kalita z Urzędu Miasta Kielce.

 

- Jestem pewien i powiedzialem to przed sądem,  że oni liczyli na to,  że zrobią ze mną to, co zrobili z poprzednim właścicielem.  Zrujnowali go na 65 tysięcy złotych,  miał trzy udary i zmarł.  Ze mną chcieli zrobić to samo,  oni czekali na moją śmierć – mówi Waldemar Ciekalski, właściciel mieszkania.

 

Ciekalscy wnieśli pozew do sądu. Sprawa o eksmisję zakończyła się prawomocnie dopiero w marcu tego roku.


- Ostatecznie prawomocne orzeczenie nakazuje opróznienie lokalu mieszkalnego, bez prawa do lokalu socjalnego. Została tez ustalona kwota odszkodowania z tytułu opłat czynszowych i najmu – mówi Monika Gądek-Tamborska z Sądu Okręgowego w Kielcach.


Urząd miasta szybko znalazł dla dzikich lokatorów pomieszczenie tymczasowe, ale państwo N. nie chcieli się do niego przeprowadzić.


- Pomieszczenie tymczasowe musi spełniać standardy lokalu,  który nadaje się do wynajmowania.  Musi mieć dostęp do światla,  do wszystkich urządzeń,  jedynie metraż takiego pomieszczenia nie może być mniejszy niż 5 metrów na osobę, więc lokal, który dostarczyliśmy komornikowi, spełnia wszystkie te wymogi – mówi Agata Kalita z Urzędu Miasta Kielce.


- Pisali różne  pisma,  że ze względu na stan zdrowia,  temperaturę i tak dalej.  Ten termin był przesuwany trzy razy już – mówi Leszek Zając,  komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Kielcach.


- Komornik na ich prośbę przedłużył im ten okres zamieszkiwania o dwa tygodnie.  Było im mało, napisali drugie pismo,  że nie mogli się wyprowadzić,  bo upał był i jeszcze im komornik przedłużył o dwa tygodnie.  Też im było mało i komornik musiał zarządzić eksmisję,  która tu dziś się odbywa – mówi pan Waldemar.


W piątek 6 lipca o 10 rozpoczęła się eksmisja dzikich lokatorów.  Za czynności komornika i firmę przprowadzkową musieli zapłacić właściciele mieszkania.


- Trzy lata płacilismy za nich czynsz,  nie płacili nam grosza odstępnego,  jeszcze zostawili nam rachunek za światło na 780 złotych.  Nie wiadomo, co będzie z rozliczeniem ogrzewania,  wody,  bo na pewno już złośliwie na opór grzali.  Podejrzewamy,  że jeszcze będą potężne rachunki do rozliczenia – mówi Jolanta Ciekalska,  właścicielka mieszkania.


- Oni są tak w tym uporze zawzięci, że ja nie wykluczam,  że oni będą szukać kolejnych ofiar. Dlatego w sądzie wielokrotnie mówiłem, żeby coś z tym zrobić,  żeby inni ludzie nie popadli w takie coś jak my,  bo to są straszne rzeczy – mówi pan Waldemar. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Paulina Bąk

 

pbak@polsat.com.pl