Ciagnik trafił do serwisu, rolnik został z kredytem

Robert Liberek we wrześniu 2017 roku kupił u autoryzowanego dealera ciągnik marki John Deere. Niestety silnik zaczął nierówno pracować i były problemy ze skrzynią biegów, układem hamulcowym. Ciągnik trafił do serwisu i znajduje się w nim do dziś. Najpierw wymieniono elementy silnika, później zdecydowano, że wymieniony zostanie cały blok. Ale gdy pan Robert po odbiór stawił się z rzeczoznawcą, ten stwierdził, że nowy silnik wykazuje tę samą wadę.

Pan Robert Liberek od 20 lat prowadzi gospodarstwo. Ma ponad 30 hektarów, na których uprawia zboże, truskawki i kalafiory. Chciał  usprawnić pracę swojego gospodarstwa i we wrześniu 2017 roku zdecydował się na zakup kolejnej maszyny.


- Zakupiłem traktor John Deere, dużo ludzi w okolicy zakupiło takie maszyny.  Mały, skrętny, zwinny, trzycylindrowy, krótki, idealny. Przyjechał nowy, fajny – mówi Robert Liberek.


- Mam dwie maszyny tego typu.  Jedną z 2011 roku, a drugą kupiłem w ubiegłym. Z tą nową od dnia przyprowadzenia jest problem z silnikiem, bo grzechot słychać – mówi Jerzy Jamka, sasiad pana Roberta.


Silnik w John Deerze używanym przez pana Jerzego już raz wymieniono, ale jak twierdzi, nowy egzemplarz ma tę samą wadę. Po zaledwie 30 przepracowanych godzinach podobne odgłosy zaczę-ły dobiegać z silnika zamontowanego w ciągniku pana Roberta. Po trzech miesiącach od zakupu uszkodzeniu uległa skrzynia biegów.


- Skończyłem pracę, ciągnik był  dobrze rozgrzany i na wierzchołku wzniesienia „zagrało”. Zagrało w skrzyni biegów, więc zabrano ten ciągnik, jak serwisant przyjechał. Trzy dni i mam telefon, że przyjedzie laweta. Ciągnik zabrano, to była połowa listopada – mówi Robert Liberek.


Dopiero w grudniu serwis zdecydował się na naprawę silnika. W lutym podjęto decyzję o jego wy-mianie. W kwietniu był gotowy do obioru. Pan Robert postanowił, że tym razem w serwisie pojawi się z rzeczoznawcą samochodowym.


- Pojechaliśmy tam, wyjeżdżają tym ciągnikiem. Ciągnik chodzi rozgrzany, na razie nic nie brzęczy, nie grzechocze. Pochodziło to chwilę, lekko się rozgrzało, przejechał się. I rzeczoznawca po-wiedział, że nie ma mocy. Sprawdzamy podnośnik, zaczyna wszystko wyć. Dźwięk był potężny – mówi Robert Liberek.


- Problem najprawdopodobniej leży w układzie rozrządu kół zębatych, ich pracy, ich pasowania bądź też stopu metalu, z którego zostały wykonane – mówi Andrzej Tymiński z Polskiego Związku Motorowego.


Pan Robert zdecydował, że nie odbierze maszyny, którą uważa za wadliwą, więc ta do dziś jest w serwisie. My postanowiliśmy porozmawiać z przedstawicielami firmy, która sprzedała ciągnik.


Reporter: Pan Liberek w listopadzie dał ciągnik do naprawy, to w którym miesiącu on już był go-towy do odbioru i sprawny?


- Przełom stycznia i lutego: zapadła decyzja o wymianie jednostki napędowej, ale wcześniej nastą-piła wymiana części zamiennych, komponentów z tego silnika. Ja zawsze byłem otwarty, natomiast stanowisko pana Liberka było takie, że ja mam potwierdzić, że maszyna jest niesprawna. Ja nie mogę tego potwierdzić – mówi przedstawiciel sprzedawcy.


O problemy pana Roberta zapytaliśmy centralę John Deera w Polsce. Niestety żaden przedstawiciel firmy nie zdecydował się z nami spotkać. Otrzymaliśmy natomiast zapewnienie, że sprawa naszego bohatera zostanie pozytywnie rozpatrzona:


,,Zaproponujemy klientowi odkupienie reklamowanej maszyny. Po jej odzyskaniu zamierzamy prze-badać ją w niezależnym instytucie wyspecjalizowanym w tego typu ekspertyzach, które pozwolą nam ustalić, czy egzemplarz posiadał wady fabryczne”

 

Zaproponowano też wymianę na inny model ciągnika. Teraz zgodę musi wyrazić bank, który jest współwłaścicielem maszyny. Z powodu negocjacji z bankiem i sprzedawcą, ciągnik pana Roberta cały czas jest w serwisie, a on martwi się, czy jego gospodarstwo na tym nie straci.


- Noce są nieprzespane, człowiek się budzi o trzeciej w nocy i myśli. Ludzie zapinają ciągniki, ja nie mam co zapiąć. Powinny być już posiane poplony, ale nie zdążyłem, bo jeden ciągnik chodził w orkanie, od razu był przepięty do glebogryzarki. To są hektary, to są godziny

– mówi pan Robert. *

 

*skrót materiału

 

Reporter: Jakub Hnat

 

jhnat@polsat.com.pl