Kłócą się od lat, nie pamiętają o co…

Państwo Cebulowie i państwo K. są sąsiadami. Przez lata żyli w zgodzie i serdecznej przyjaźni. 10 lat temu pokłócili się, dzisiaj nikt nie pamięta o co. Konflikt trwa, a wręcz się nasila i przypomina filmowy spór Pawlaka i Kargula.

W Sławnie koło Darłowa od lat trwa konflikt między rodziną państwa Cebulów a ich najbliższymi sąsiadami - małżeństwem K. Wulgarne wyzwiska, awantury są tam na porządku dziennym. Na przykład dochodzi do wzajemnego oblewania wodą.


- Nie możemy poradzić sobie z sąsiadką i jeszcze pomawia nas. Utrudnia nam życie. Przy zwróceniu uwagi wyzywa  nas. To jest agresywny człowiek - mówi Irena Cebula.


Rodziny kiedyś żyły w zgodzie. Wydawać się mogło, że sielanka będzie trwała wiecznie. Nic bardziej mylnego.  Cebulowie twierdzą, że sąsiadka od pewnego czasu przerzuca śmieci i kamienie na ich podwórko. Część ich zachowali jako dowody.


- Nawet dom budowaliśmy razem. Razem plany kupowaliśmy.  Jak dziś pytam: co chcesz ode mnie?  To słyszę: żeby Cię szlag trafił – mówi pani Irena.


Rodziny piszą skargi na siebie do różnych instytucji. W konflikt zaangażowani są m.in. urzędnicy nadzoru budowlanego, starostwa, sądu, a także prokuratorzy i policjanci. Wszyscy do konfliktu podchodzą ostrożnie.


- Konflikt trwa od około 10 lat. Interwencje są zgłaszane zarówno przez jedną jak i drugą stronę. Dotyczą różnych zgłoszeń. Począwszy od uszkodzenia mienia, a także błahe, że sąsiad sąsiadowi rzucił patyczki, kamyki, a nawet płatki róż – mówi Agnieszka Łukaszek z Komendy Powiatowej Policji w Sławnie.


- To jest przykra sytuacja, bo sprawy sądowe się mnożą.  Absorbują dużo osób. Patrząc tak na kilka takich sąsiedzkich konfliktów, jakie się u nas pojawiały,  to kończą się tym, że ktoś albo wyjechał albo zmarł. I to rozwiązywało konflikt – mówi Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.


Państwo K.  twierdzą, że to nie oni wszczynają awantury i nie prowokują najbliższych sąsiadów. I  oskarżają rodzinę Cebulów między innymi  o celowe uszkodzenie tynku na ścianie swojego tarasu. Rodzina K.  pokazała nam  jedynie fotografie rozlanej cieczy na tarasie. Państwo K. twierdzą, że to kwas. Jednak nie ma żadnych ekspertyz. Nie wiadomo też tak naprawdę, kto rozlał tajemniczą substancję. 
- Widzi pan, co robią? Wylewają cały czas na taras. On chciał mnie zabić – mówi członek  rodziny K.


Według państwa Cebulów to sąsiedzi stoją za kilkukrotnym zniszczeniem elewacji ich części budynku.  Dom oblewany jest od strony ogrodu, a nikt inny nie ma tam dostępu.


- Oblała pierwszy raz, wzięliśmy malarza, musieliśmy malować. Później drugi raz i bez przerwy nam oblewa dom. To jest nagminne. We wrześniu zeszłego roku znów oblała. Policja była i sprawa się toczy – mówi pani Irena.


Ktoś zniszczył też krzewy w ogrodzie rodziny Cebulów.  Dewastację zazwyczaj ciężko udowodnić, bo nikt nie został złapany na gorącym uczynku.  Jednak w jednym przypadku sąd nie miał wątpliwości i wskazał, że część ogrodzenia posesji zniszczyła ich sąsiadka. W odwecie Cebulowie protestowali, gdy ich sąsiedzi rozbudowali taras. A nawet kiedy zamontowali niewielką płytę z pleksi, aby odgrodzić się.  Pisali też donosy do urzędów. Teraz nie pozwalają sąsiadom wejść na swój teren, by ci mogli otynkować część domu.


- Ten balkon jest im potrzebny jak dziura w moście. Dla mądrych ludzi to mogłoby być , ale dla takich - to nie – mówi pan Zdzisław. *

 

*skrót materiału

 

Reporter:  Artur Borzęcki

 

aborzecki@polsat.com.pl