Uwięzieni na własnych posesjach

Mieszkańcy Ropczyc mają problem z dojazdem do swoich posesji. Żeby wjechać na swoje podwórko muszą nadrabiać kilka kilometrów. Nie mogą też poruszać się pieszo wzdłuż ulicy, ponieważ nie ma pobocza. Mieszkańcy cierpią, a urzędnicy twierdzą, że nie było innego wyjścia.

Ropczyce to miejscowość na Podkarpaciu. Mieszkańcy jednej z ulic od kilku lat mają problem z dojazdem do swoich posesji. Wszystko przez wyremontowaną drogę.


- Były cztery pasy ruchu na tej drodze, potem zainstalowano barierki, pas jeden ruchu zlikwidowali, zrobili po jednym pasie w każda stronę. Mieszkańcy tej ulicy mają kłopot ze skręceniem w ulicę, jak też z wyjechaniem z niej. Od razu wjeżdża się na pas główny, brakuje pasów zjazdowych – mówi Józef Niwa, który  ma utrudniony dojazd do posesji.


Już w 2001 roku mieszkańcy zgłaszali swoje uwagi i prośby dotyczące remontu drogi. Nie zostały one uwzględnione. Żeby  dojechać do swoich posesji, mieszkańcy muszą nadrabiać nawet kilka kilometrów.


- W jedną stronę jedziemy do miasta, w mieście musimy zawrócić i podjechać. Czyli w sumie około 5 kilometrów.  Jest  to dla nas bardzo uciążliwe. Na pytanie do generalnej dyrekcji,  w którym miejscu mamy bezpiecznie zawrócić, to w odpowiedzi wskazano w pewnym momencie,  że jest to zawrotka przy drodze do kopalni, ale ja osobiście tamtędy jechałem, i zjeżdżając z prawo,  potem w lewo, to  od strony Dębicy jechał tir i ten tir mnie uderzył w tył samochodu – mówi Zygfryd Ziętek,  który ma utrudniony dojazd do swojej posesji.


Mieszkańcy mają utrudniony dojazd do swoich posesji. Twierdzą również, że nie mogą poruszać się pieszo wzdłuż ulicy. Problemem jest też dojście na przystanek autobusowy. Rzeszowski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad uważa, że to był jedyny możliwy sposób remontu tej drogi. Mieszkańcy nie zgadzają się z tym.


- W ogóle pas drogowy na około 40 metrów, sama ta jezdnia ma chyba około 19 metrów, chyba można wygospodarować dogodne możliwości skrętu w lewo – mówi pan Zygfryd.


- Tutaj w grę wchodzi geometria drogi, ta uliczka która prowadzi do drogi krajowej 94 znajduje się w niefortunnym miejscu, tam jest górka. My jako inwestor musielibyśmy zmienić całą geometrię, przekopać tę górkę, co jest niemożliwe. Mieszkańcy co prawda muszą nadrobić,  ale jest to dla ich dobra i bezpieczeństwa – mówi Bartosz Wysocki z Generalnej Dyrekcji  Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.


- Tego bezpieczeństwa nie widać,  bo nawet dojścia nie mamy. Jakbym chciał iść na przystanek,  to którędy mam iść? Nie ma drogi żadnej. Do miasta, w stronę Rzeszowa też nie mamy żadnego dojścia. Poniżej jest znak: zakaz poruszania się pieszych. To którędy my mamy iść, w jaki sposób mamy to robić - nie mam pojęcia – mówi pan Zygfryd.


Mieszkańcy mieli dostać zapewnienie, że po otwarciu pobliskiej autostrady sytuacja zmieni się. Autostrada powstała. Od kilku lat na krajowej drodze ruch znacznie się zmniejszył. Pomimo licznych pism do generalnej dyrekcji i innych instytucji sytuacja się nie zmienia.


- W piśmie od dyrekcji jest napisane, że w momencie oddania autostrady, do tematu powrócimy,  ale do tematu nikt nie powraca. I pozostaje to bez echa – mówi pan Zygfryd.*


*skrót materiału


Reporterka: Angelika Trela


atrela@polsat.com.pl