Spadał 10 metrów, nikt nie przyznaje się do winy

Rok temu pan Patryk uległ poważanemu wypadkowi, pracował wtedy przy remoncie budynku urzędu miasta w Jaśle. Będąc na poddaszu wpadł do szybu windowego. Jak się okazało, był on zabezpieczony jedynie płytami kartonowo- gipsowymi. Pan Patryk codziennie zmierza się ze żmudną rehabilitacją, a ani urząd, ani pracodawca nie poczuwają się do winy.

W zeszłe wakacje 22-letni Patryk Jamuła pracował przy remoncie gmachu urzędu miasta w Jaśle. 26 lipca mężczyzna nosił płyty systemowe na poddasze, doszło do tragicznego wypadku.


- Dwadzieścia lat temu była robiona winda w tym urzędzie miasta i górny otwór nie był niczym pokryty, tylko płytą gips-kartonową,  która jest lekka. Nie mogłem wiedzieć, że coś takiego tam jest,  stanąłem i się załamało – opowiada Patryk Jamuła, który wpadł do szybu windowego.


W momencie wypadku winda stała na parterze. Pan Patryk runął prawie 10 metrów w dół.


- Jak go zobaczyłam,  to zobaczyłam jedną, spuchniętą kulę krwi, która płakała,  żeby go uśpić albo odciąć mu rękę, bo płakał z bólu – mówi Agata Janas-Jamuła,  matka pana Patryka.


Pan Patryk miał złamaną łopatkę, zmiażdżone kości nadgarstka, złamany kręgosłup. Na szczęście nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego.


- Jak wróciłem do domu, to było tylko leżenie. Nie byłem w stanie wstać,  musiałem wołać tatę czy mamę,  chodziłem z gorsetem,  miałem cały opięty przód . Ból cały czas,  a potem to już żmudna rehabilitacja dzień w dzień – mówi pan Patryk.


W prokuraturze zaczęło się postępowanie w sprawie wypadku pana Patryka. Ani urzędnicy Urzędu Miasta w Jaśle, ani pracodawca pana Patryka nie poczuwają się do odpowiedzialności.


 - Pod względem odpowiedzialności prawnej i zawodowej za to co się dzieje na placu budowy i w jakich warunkach pracują ludzie, odpowiada wykonawca.  To jest rzecz oczywista,  trudno żebym ja to uzasadniał – mówi Antoni Pikul,  zastępca burmistrza Jasła.


- Jeżeli pracownik spadłby z rusztowania,  rękę urwał, jakieś inne kwestie związane z bezpieczeństwem, to tak. Kto zabezpiecza szyb windowy takim sposobem: płytą kartonowo-gipsową i kładzie na to wełnę na poddaszu? Przynajmniej powinno być czerwoną taśmą oznakowane to miejsce – mówi współwłaściciel firmy zatrudniającej pana Patryka. Prokuratura ustaliła, że za wypadek na pewno nie odpowiada pan Patryk, ale tego kto odpowiada za zdarzenie, śledczy nie ustalili. Postępowanie umorzono. Pan Patryk i jego mama są oburzeni. Taka decyzja zamyka możliwość walki o odszkodowanie, a poszkodowanemu mężczyźnie pieniądze na rehabilitację są bardzo potrzebne.


- Nie może być tak,  żeby był taki wypadek i nikt nie był winny.  Przecież ktoś zaniedbał to – mówi pani Agata.


  - Powinno być lepiej zabezpieczone i ktoś powinien to wziąć na swoje barki,  przyznać się do błędu – mówi pan Patryk. *


*skrót materiału

 

Reporterka: Paulina Bąk


pbak@polsat.com.pl