Płatny dojazd do… bloku w Lublinie

Czternaście rodzin jednego z bloków w Lublinie po prawie 20 latach spokojnego życia, nagle straciło dojazd do mieszkań. Dotychczasowa droga do budynku wiodła przez działkę dewelopera. Teren został jednak zlicytowany za długi i trafił w prywatne ręce. Nowa właścicielka chce go odsprzedać za ponad 100 tysięcy zł lub pobierać 750 zł miesięcznie za przejazd.

Prawie dwadzieścia lat temu kupili na kredyt mieszkania od dewelopera. Mieli zapewniony dojazd do bloku. Dojazd to 500 metrów działki. Pasa zieleni i chodnika. Właścicielem tej działki był deweloper.

- Całe wykończenie musieliśmy przygotować sami tzn. w gestii dewelopera było przygotowanie terenu, niestety nie został przygotowany i robiliśmy to własnymi środkami – wspomina pani Krystyna, mieszkanka bloku.

- Samochód zostawiało się przy ul. Zbożowej i zakładało się gumowce. 20 lat temu tak tu  się dochodziło – mówi pan Witold, mieszkaniec bloku.

- Deweloper wyraził zgodę na bezpłatne użytkowanie tej działki celem przejazdu i przechodu. Inaczej nadzór budowalny by nie dokonał odbioru tego bloku – zauważa pan Marek.

Niestety dwa lata temu z dnia na dzień okazało się, że niewielką działkę na licytacji komorniczej kupiła Beata R. za 30 tysięcy złotych. Kobieta mieszka za granicą. Jak twierdzą mieszkańcy, nic o tej licytacji nie wiedzieli.

- Od radcy prawnego dostaliśmy informację, że działka została sprzedana pani, która nigdy tu nie była. Poprzedni właściciel, deweloper przez te wszystkie lata nie płacił podatku gruntowego za te działkę i po prostu zlicytowano go. Tylko pytanie dlaczego my nic nie wiedzieliśmy o tym! Skąd nagle pani, która mieszka w USA dowiedziała się, że jest taka działka, na której może dobrze zarobić – pyta pani Krystyna, mieszkanka bloku. 

Mieszkańcy przekonują, że gdyby wiedzieli o licytacji, próbowaliby ją zablokować lub wziąć w niej udział.
Nowa właścicielka zażądała od mieszkańców ponad 100 tysięcy złotych za działkę lub miesięczną opłatę - 750 złotych od 14 rodzin. Dla nich to cena o wiele za wysoka.

- Przy bramie wjazdowej wysypie z dwie przyczepy gruzu albo drewno budowlane, bo na swojej działce może składować materiały budowlane i co? Wtedy ani nie wejdę, ani nie dojadę – mówi pan Marek, który mieszka w bloku.
Próbowaliśmy porozmawiać z pełnomocnikiem właścicielki działki. Przed kamerą odpowiedzi nie otrzymaliśmy, a jedynie maila.

„Moja Klientka nabyła działkę w ramach postępowania egzekucyjnego prowadzonego przez komornika sądowego. Nabycie nastąpiło w drodze licytacji publicznej. Z informacji jakie posiadam, wynika, że nie było chętnych na nabycie tej działki. Nabycie nastąpiło dopiero na drugiej licytacji. Nabycie nastąpiło w celu inwestycyjnym. Moja Klientka chce sprzedać tę działkę i nie ma dla niej znaczenia, kto ją kupi.”

Mieszańcy są bezradni. Nie mają pieniędzy na wykup działki. Mają żal do urzędników. Dowiedzieli się bowiem, że ulica przy której stoi ich blok ma być poszerzana. Dwa lata  temu o licytacji  urzędnicy wiedzieli, ale zostawili mieszkańców z kłopotem i działki nie kupili.

Urząd dwa lata temu nie kupił ziemi. A kupić będzie musiał.  Na razie kłopot mają tylko mieszkańcy, którzy boją się czy będą mogli wejść do własnych mieszkań. 

- My nie musimy stawać do przetargu na kupno działki, skoro w ramach realizacji drogi my ją wywłaszczymy. Po tym jak niezależny rzeczoznawca oszacuje koszty, właściciel działki   dostanie odszkodowanie – wyjaśnia Karol Kieliszek z biura prasowego Urzędu Miasta w Lublinie.
Reporterka: Ale po co płacić tej pan? Ta pani na tym zyska, a mogliście od razu wykupić ten fragment, po co prywatnej osobie dawać? Ludzie mają straszne problemy i czują się przez państwa opuszczeni.
Urzędnik: Tak czy owak wywłaszczona będzie osoba prywatna, tylko właściciel się zmienił. Działka była prywatna, teraz jest w innych rękach prywatnych. My wywłaszczymy wszystkie działki jednym orzeczeniem administracyjnym.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl