Zamiast wesela - areszt za zabójstwo!

Łukasz Rudnik z Wielunia niesłusznie spędził w areszcie 35 dni pod zarzutem zabójstwa młodego mężczyzny. Pomówił go świadek będący w chwili zdarzenia pod wpływem alkoholu. Rudnik miał alibi, ale śledczy nie uwierzyli jego narzeczonej. Para z powodu aresztowania musiała odwołać zaplanowany ślub i wesele.

Wieluń koło Sieradza. To tu 23 maja bieżącego roku doszło do brutalnego morderstwa młodego mężczyzny. Idącego ulicą Przemysława K. napastnik zaatakował, wbijając mu nóż w brzuch. Mimo natychmiastowej reanimacji, ofiary napadu nie udało się uratować.

- Nie było to na tle rabunkowym. Mężczyzna czekał przy bloku, mieszkańcy okolicznych bloków mówią, że to była zemsta – opowiada Natalia Ptak, dziennikarka Ilustrowanego Przeglądu Powiatu.

Wieluńscy policjanci już dzień po zabójstwie ogłosili sukces. Według nich zbrodnię popełnił Łukasz Rudnik. Aresztowano go i przewieziono do miejscowej prokuratury. Tam usłyszał zarzuty. W domu została narzeczona w zagrożonej ciąży oraz półroczna córka i pięcioletni pasierb. 

- Było wiele takich sytuacji, że policja nakazywała mi się przyznać, nawet krzykiem. Jak można się przyznać do czegoś, czego nie zrobiło?– pyta Łukasz Rudnik.

- Zapytałam: gdzie narzeczony? Powiedzieli, że został zatrzymany za morderstwo. Ugięły się pode mną nogi, byłam pewna, że Łukasz jest niewinny. Przeżyliśmy półtora miesiąca koszmaru, musiałam z dziećmi chodzić na policję,  dopytywać się o narzeczonego - wspomina Katarzyna Sułkowska, narzeczona pana Łukasza.

Pan Łukasz informował, że w chwili zabójstwa był w domu. Potwierdziła to także jego narzeczona. Wskazywał, że na monitoringu zabezpieczonym przez śledczych widoczny jest inny mężczyzna. Mimo to trafił do aresztu w Sieradzu. Na dodatek odmówiono mu przyznania obrońcy z urzędu, choć sam za około 1800 złotych utrzymuje miesięcznie całą rodzinę.

- Tak mi zniszczono psychikę, że chciałem się przyznać. Wożono mnie na czynności. Tutaj w Wieluniu policja zrobiła wizję lokalną, w biały dzień. Ludzie się pozbierali, stali i patrzyli, a ja w kajdankach. Ofiary nigdy nawet nie widziałem. Byłem bezsilny, nie wiedziałem, jak wytłumaczyć, że jestem niewinny – wspomina Rudnik. 

- W tej sprawie kluczowe znaczenie, na tym etapie śledztwa miały zeznania bezpośredniego, naocznego świadka, który bez cienia wątpliwości wskazał sprawcę zabójstwa – informuje Jolanta Szkilnik z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

- Podejrzany zaprzeczał, ale sąd i prokuratura pytali go o ewentualne powody pomówienia. Sąd takich powodów nie ustalił – dodaje Jacek Klęk z Sądu Okręgowego w Sieradzu.

Kilka dni temu śledczy zatrzymali 64-letniego Ryszarda W. Ten przyznał się do morderstwa i opisał ze szczegółami przebieg napadu. Pana Łukasza wypuszczono z aresztu. Mężczyzny nikt nawet nie przeprosił za 35 dni niesłusznego pobytu za kratkami.

- Wesele miałem zaplanowane, umowy podpisane z orkiestrą, kamerzystami, goście zaproszeni. Wesele nie odbyło się, sami złożyliśmy z narzeczoną wzajemną przysięgę po wyjściu z aresztu – opowiada pan Łukasz.

Okazało się, że prokuratura oparła oskarżenie pana Łukasza jedynie na zeznaniu świadka zdarzenia. Co ciekawe w uzasadnieniu umorzenia postępowania przeciwko panu Łukaszowi z 29 czerwca ta sama prokuratura napisała już, że świadek nie jest wiarygodny. Dlaczego? Bo w momencie zdarzenia był pijany.

- Myślę, że świadek wskazał mnie, bo syn sprawcy jest ojcem jego bardzo dobrego kolegi. Krył znajomych – mówi pan Łukasz.

Reporter: Dlaczego nikt nie przeprosił pana Łukasza do tej pory?
Jolanta Szkilnik, Prokuratura Okręgowa w Sieradzu: Panu Łukaszowi w chwili zwolnienia zostały wyjaśnione wszystkie okoliczności i dane, które spowodowały takie zdarzenia z jego udziałem, jak ogłoszenie zarzutów, przeprowadzenie czynności, w konsekwencji jego aresztowanie.
- Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Wszystkie elementy, które dotyczyły jego sytuacji, były panu Łukaszowi wyjaśnione.

- Należy mu się słowo przepraszam, ale to nie kwestia prawna, a moralna. Przyzwoitość nakazuje. Prokuratura , nie twierdzę, że specjalnie, ale wyrządziła temu człowiekowi krzywdę – ocenia prof. Piotr Kruszyński, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.

Nie wiadomo, kiedy teraz odbędzie się odwołany ślub pana Łukasza i pani Katarzyny. 11 tysięcy złotych odłożone na zorganizowanie uroczystości rodzina musiała zapłacić adwokatowi. Aresztowany niesłusznie mężczyzna zapowiada walkę o odszkodowanie od Skarbu Państwa.

- W mojej rodzinnej miejscowości rodzicom powiedzieli, że spłodzili mordercę. Mam żal do sądu, prokuratury i policji. Zniszczyli mi życie. W domu zainstalowałem kamerę, bo boje się, że jak będzie znów zajście, to będę musiał udowodniać, że byłem w domu – mówi pan Łukasz.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl