Stracił nogę. Już dwa lata czeka na rentę

Mieczysław Grzegorzewski z Płocka ciężko pracował na platformach wiertniczych i w rafineriach w kraju i za granicą. Choć jego firma rzetelnie odprowadzała składki, mężczyzna nie dostał renty, o którą wystąpił dwa lata temu po amputacji nogi. Sprawa przeciąga się, bo ZUS nie może uzyskać odpowiednich dokumentów z Francji i Norwegii.

60-letni pan Mieczysław Grzegorzewski z Płocka nigdy nie przypuszczał, że po 40 latach pracy znajdzie się w tak tragicznej sytuacji. Ciężko pracował, aby utrzymać rodzinę. Marzył też o spokojnej emeryturze, na której chciał żonie wynagrodzić czas, kiedy sama wychowywała troje dzieci. Niestety życie napisało inny scenariusz.

- Pracowałem jako monter izolacji termicznej. Cały czas chodziłem po rusztowaniach, platformach wiertniczych, rafineriach. W Polsce pracowałem w Płocku, Gdańsku, a później zaczęły się wyjazdy za granicę: z Norwegii zjeżdżałem, jechałem do Francji i na odwrót. Ze 20 lat takiej tułaczki było – opowiada Mieczysław Grzegorzewski.

- Był wieloletnim, bardzo dobrym, niekonfliktowym pracownikiem. Oczywiście była to praca legalna, firma odprowadzała składki do francuskiego ZUS-u, w Strasburgu konkretnie. Pracownicy otrzymywali karty potwierdzające płatność składek, kwot odprowadzanych – informuje Edyta Kęsicka, która pracowała w tej samej firmie, co pan Mieczysław.

W 2013 roku pojawiły się problemy zdrowotne pana Mieczysława. Zaczęły boleć go nogi. Pracował wtedy we Francji. Koledzy z pracy zmusili go, aby wracał do Polski i zajął się leczeniem.

- Przyjechałem, dostałem skierowanie do profesora Czeczotki, który zrobił badania dopplerowskie. Kiedy przyszły wyniki, nie chciał ze mną w ogóle rozmawiać, tylko napisał skierowanie do szpitala i dopiskiem stan krytyczny. Okazało się, że mam miażdżycę razem z zakrzepicą – wspomina Mieczysław Grzegorzewski.

3 lata lekarze w Polsce robili wszystko, aby uratować lewą nogę pana Mieczysława. Niestety skończyło się amputacją. To dla państwa Grzegorzewskich był szok. W 2016 roku pan Mieczysław wystąpił do ZUS-u w Płocku o rentę. Myślał, że to będzie tylko formalność.

- Po amputacji mąż nie przyjmował leków, nie jadł, nie pił, załamał się tym wszystkim – opowiada Hanna Grzegorzewska.

- Od kwietnia 2016 roku czekam na decyzję ZUS. Jest orzeczenie lekarskie, że jestem niezdolny do pracy, a pieniędzy jak nie było, tak nie ma – dodaje pan Mieczysław.

- My jako Zakład Ubezpieczeń Społecznych już w 2016 roku zwróciliśmy się do naszych odpowiedników we Francji i Norwegii o wydanie stosownych zaświadczeń. Tylko na podstawie takich zaświadczeń Zakład Ubezpieczeń Społecznych może uznać te okresy za pracę i może dzięki temu przyznać rentę z tytułu niezdolności do pracy. Byliśmy w stałym kontakcie z tymi instytucjami. Na początku one zwróciły się do nas o przekazanie dodatkowych informacji, które oczywiście niezwłocznie dostały. Natomiast później z ich strony była tylko cisza – tłumaczy Piotr Olewiński, rzecznik mazowieckiego oddziału ZUS.

Od ponad dwóch lat ZUS informuje państwa Grzegorzewskich, że sprawa jest w toku. Niestety choroba pana Mieczysława pochłonęła wszystkie oszczędności małżeństwa. Po raz pierwszy w życiu zmuszone ono było zwrócić się o pomoc do MOPS-u, który pomaga przetrwać rodzinie ten dramatyczny czas oczekiwania na decyzję o przyznaniu renty.

- Boję się, że za chwilę nie stać będzie mnie, żebym poszła do apteki i wykupiła leki mężowi, że ja będę musiała zrezygnować ze swoich leków, żeby męża ratować. A przecież my nie prosimy o jałmużnę, tylko o jego wypracowane lata – zauważa Hanna Grzegorzewska.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl