Ani mieszkań, ani pieniędzy. Czekają od kilku lat

Maria Lisowska-Komuda z mężem 4 lata temu postanowiła kupić mieszkanie w Warszawie. Małżeństwo zdecydowało się na skorzystanie z oferty dewelopera – firmy Menos. Lokal miał być gotowy już w czerwcu 2015 r., a nie jest do dziś i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie. Pani Maria dowiedziała się, że firma zadłużyła się w parabankach. Poszkodowanych osób jest więcej.

- Mój pech, że znalazłam akurat tę akurat firmę na ul. Tytoniowej. Tam były bardzo ładne obrazki, jak ten teren wygląda. Mieszkania były całkiem niedrogie w Wawrze (Warszawa), na ul. Dąbrowy – opowiada Maria Lisowska-Komuda.


Pani Maria wpłaciła transzę za mieszkanie. Później wystąpiła do banku o kredyt na jego wykończenie.


- Okazało, że nie dostanę kredytu. Bank przekazał, że z naszej strony jest wszystko ok, ale ze strony firmy Menos nie, ponieważ ma długi w instytucjach parabankowych – relacjonuje pani Maria.


Deweloper zobowiązał się, że mieszkanie będzie wykończone do czerwca 2015 roku. Niestety terminu nie dotrzymał. Co więcej – okazało się, że najprawdopodobniej w ogóle nie będzie w stanie ukończyć inwestycji. W sytuacji takiej jak pani Maria znalazło się jeszcze wiele innych osób.


- 3 lata temu wpłaciłem firmie 145 tys. zł i do tej pory nie mam domu – mówi Mariusz Kowalczyk.


- Ja wpłaciłam deweloperowi 278 tys. zł. Płaciłam to systematycznie, jakimiś tam etapami. Oczywiście budynek rósł i wyrósł. Nie mieszkam w nim. Zostałam bez niczego – opowiada Eryka Skład.


– Ja to chyba jestem rekordzistą, bo zapłaciłem całość w gotówce 300 tys. zł – dodaje Jacek Kowalski.


Firma Menos w pewnym momencie utraciła płynność finansową, a budowę miał przejąć jeden z jej wierzycieli. Niestety okazało się, że do tego nie dojdzie, ponieważ cała inwestycja nie posiada odpowiednich pozwoleń.


- Byłam u dyrektora powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego. Powiedział, że oni nie mieli, nie mają i nie będą mieli zgody na budowę mieszkań. (Mogli budować domy, ale nie mogli wyodrębnić mieszkań - red.) A domy im nie szły – mówi Maria Lisowska-Komuda.


- Myśmy dowiedzieli się o tym, że nie ma pozwolenia na budowę, jeśli chodzi o mieszkania, bodajże na 4 spotkaniu – dodaje Piotr Demianiuk, który również wpłacił pieniądze i nie dostał mieszkania.


W trakcie naszego spotkania z osobami pokrzywdzonymi, które odbywało się w jednym z niedokończonych budynków, nagle pojawił się prezes firmy Menos. Mężczyzna był dość wyraźnie zaskoczony całą sytuacją.


Piotr Biały, jeden z poszkodowanych: Umowy osób, które nie rozwiązały z państwem umowy, będą zrealizowane na warunkach, na jakich zostały zawarte?


Janusz Skoczek, prezes Menosu: Na pewno tak.


- I to przed kamerą Polsatu oświadcza pan, że jeżeli nie zrealizujecie tych umów, to deweloper…


-Będzie kończył tę inwestycję i na tych samych warunkach zrealizuje umowę. Ja przewiduję, że do końca sierpnia tego roku powinna być podpisana umowa deweloperska.


Pani Maria odstąpiła od umowy z firmą Menos i o sprawie poinformowała prokuraturę, która jednak nie dopatrzyła się w działaniach dewelopera znamion przestępstwa. Pozostali pokrzywdzeni pogodzili się ze stratą, mając jednak nadzieję na to, że inwestycja pewnego dnia zostanie ukończona.


- Jesteśmy wszyscy oszukani przez ten szeroko rozumiany system. Poprzez instytucję notariusza, państwa, którą m.in. reprezentuje samorząd, który nie dopilnował, że my uczciwi obywatele weszliśmy w błoto, jeśli chodzi o ten interes. Pozwolono nam na to – komentuje Piotr Biały.*


* skrót materiału


Reporter: Jan Kasia


jkasia@polsat.com.pl