Bez swojej wiedzy został wspólnikiem w spółce. Boi się długów
Pan Jacek mieszka i pracuje w Norwegii, ale jak dowiedział się przypadkiem, zasiada również w zarządzie polskiej spółki, o której… nigdy wcześniej nie słyszał. Mężczyzna twierdzi, że wspólnikiem uczynił go brat, o którym mówi, że „każda osoba, która z nim wchodziła w układy biznesowe, była przez niego oszukiwana.” Pan Jacek boi się, że będzie musiał spłacać zaciągnięte na spółkę kredyty i długi.
Pan Jacek jest elektrykiem pracującym w Norwegii. Rok temu przypadkiem dowiedział się o tym, że jest w zarządzie kompletnie nieznanej sobie firmy.
– Żonę coś tknęło, żeby wpisać w wyszukiwarkę Google moje imię i nazwisko. Okazało się, że jestem wspólnikiem w spółce Ogłoszenia Sp. Z.o.o. Moja siostra w niej jeszcze jest, a prezesem jest Romuald T., osoba, która zbiera puszki, makulaturę – opowiada pan Jacek.
- Ta osoba nie bardzo umie pisać, nie bardzo umie czytać, a żeby zarejestrować spółkę w KRS, trzeba wykonać szereg bardzo skomplikowanych czynności – mówi adwokat Małgorzata Gruszecka.
- Może znalazłem się tam, bo bratu brakowało osób, które można by gdzieś wsadzić, w jakąś spółkę. Później, poprzez założenie tej spółki, są zakładane kolejne spółki. Spółka ma wspólnika, kolejną spółkę, w której to brat Rafał jest np. prokurentem. Wiedziałem, że to on, dlatego, że pod tym samym adresem jest jego 40 kolejnych spółek zarejestrowanych – dodaje pan Jacek.
Mężczyznę bardzo zaniepokoił taki stan rzeczy. Doskonale wiedział o tym, że jego brat – Rafał był w przeszłości karany za oszustwa, figuruje w zarządach bardzo wielu różnych spółek, a internetowe fora aż kipią od opinii osób przez niego pokrzywdzonych.
- Dowiedziałem się, że Rafał założył spółkę na jakiegoś słupa, wziął w banku kredyt na 600 tys. zł, a później ogłosił upadłość. I mało tego, wygrał jeszcze w sądzie z bankiem, więc tak naprawdę zarobił, zarabia na wyłudzaniu pieniędzy – ocenia pan Jacek.
- Został już skazany za inne przestępstwo z art. 286, czyli wyłudzenie – informuje adwokat Małgorzata Gruszecka.
- W porozumieniu z dwoma innymi prawnikami założył Polską Giełdę Wekslową. Okazało się, że jest to jeden wielki patent, który polega na oszustwie. Wierzyciele w stosunku do Polskiej Giełdy Wekslowej, z którą podpisali umowę na pomoc prawną, stali się jej dłużnikami – mówi pan Jarosław, biznesmen.
- W lutym znalazłem 5,6 może 7 kopert z banków z kartami do bankomatów. Zostały założone na mnie rachunki, a numer telefonu był brata. I lada chwila może się okazać, że mam do spłacenia 600 tys. zł kredytu - dodaje pan Jacek.
Mężczyzna o wszystkim poinformował prokuraturę. Jednak śledczy postępowanie umorzyli. Sam Rafał S. wszelkie zarzuty pod swoim adresem uważa za pomówienia.
Rafał S.: To jest jakieś pomówienie i bzdura.
Reporter: Jest masa spółek, z którymi pan jest powiązany i brat się trochę niepokoi, bo tam jakieś wezwania do zapłaty przychodzą od pana, jakieś weksle. Tych osób, które twierdzą, że są przez pana pokrzywdzone, okazało się, że jest niemało.
Rafał S.: Nie wiem, o czym pan w ogóle mówi. To jakieś pomówienia. Może pan również mówić o krasnoludkach, które wczoraj pan widział. Ja pana informuję: nie wiem, o jakiej spółce pan w ogóle mówi.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl