Budowlaniec oszukał schorowaną rodzinę. Zniknął z 19 tys. zł

Rodzina państwa Wojtczaków przez kilka lat oszczędzała pieniądze, żeby wybudować nową kotłownię i kupić piec. Prace miał wykonać pan Marek, który jest budowlańcem. Niestety, kilka miesięcy temu okazało się, że ma złośliwego raka płuc z przerzutami do mózgu i nadnerczy. Rozpoczętą budowę musiał dokończyć ktoś inny.

Rodzina trafiła na Krzysztofa P., który na poczet prac wziął 19 tys. zł, wybudował komin i zniknął.
Samoklęski Małe to wieś niedaleko Bydgoszczy. W wielopokoleniowym domu mieszka tam pani Regina Wojtczak z rodzicami, mężem i dwojgiem dzieci. Na początku tego roku pani Regina i pan Marek postanowili wybudować nową kotłownię.

- U dzieciaków w pokoju śmierdzi od komina, trzeba nowy postawić. Stwierdziliśmy też, że trzeba piec zmienić, a do tego nową kotłownię postawić, bo stara jest za wąska – opowiada Marek Wojtczak.

- Oszczędzaliśmy na wszystkim, żeby uzbierać pieniądze na tę budowę. W zeszłym roku nie wyjechaliśmy na wakacje, dzieci się zgodziły, żebyśmy wszyscy mieli lżej – dodaje Regina Wojtczak.

Prace budowlane miał wykonać pan Marek. - Zięć wykopał fundamenty, zalał je, postawił narożniki, było wybudowane aż do okna – wspomina Maria Wiekiera, mama pani Reginy.

Niestety, na początku maja pan Marek dowiedział się, że ma nowotwór. Rozpoczętą budowę musiał dokończyć ktoś inny.

- Prawie dwa miesiące w szpitalu byłem, okazało się, że jest to nowotwór złośliwy z przerzutami do mózgu – mówi pan Marek.

Rodzina zaczęła szukać osoby, która dokończy budowę. Trafiła na Krzysztofa P., pracownika ośrodka dla bezdomnych. Po podpisaniu umowy mężczyzna miał przyjechać ze swoimi podopiecznymi na budowę. Pani Regina wpłaciła mu ponad 19 tys. zł. Mężczyzna zbudował komin, ale nieprawidłowo.

- Nie ma on ani wentylacji, ani skraplania – mówi pani Regina.

- A później już się nie pokazywał. Ani towaru nie ma, ani nic. Po prostu bezczelnie bawił się z nami jak z
małymi dziećmi, że już jedzie, przyjedzie, że jutro, że nakładają drzewo na wóz. A teraz już nie odbiera. Pieniądze wziął, to po co mu jesteśmy potrzebni – komentuje pan Marek.

- Widział męża bez nóg, wiedział, że córka jeździ do szpitala, codziennie, dla niej to był szok, grom z jasnego nieba, z godziny na godzinę się dowiedziała, że mąż jest chory – mówi Maria Wiekiera, mama pani Reginy.

Prace na budowie stanęły, a kontakt z Krzysztofem P. się urwał. Mężczyzna nie chciał również z nami rozmawiać.

Wojtczakowie nie mają już oszczędności, żeby dokończyć budowę. Zgłosili sprawę na policję. Liczą, że to pomoże im odzyskać ciężko zarobione pieniądze.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl