Eksmisja do lasu
Iwona Przybysławska została wyeksmitowana z domu, który budowała z mężem, i w którym żyła przez ponad 20 lat. Kobieta próbowała powstrzymać eksmisję, wskazując że przyznany jej lokal w środku lasu, z toaletą na zewnątrz, urąga ludzkiej godności. Niestety, komornik, który wcześniej uważał podobnie, wyrzucił kobietę na bruk.
Sprawą 52-letniej Iwony Przybysławskiej z Reska w województwie zachodniopomorskim zajmowaliśmy się na początku tego roku. Kobieta twierdziła wtedy, że przez konflikt z synem straciła dom, w którym mieszkała przez 20 lat. Pani Iwonie i jej chorej córce groziła eksmisja do lokalu socjalnego w środku lasu. Niestety eksmisja stała się faktem.
- Zwierzęta w schronisku mają lepiej, pokażę państwu toaletę, z której mamy korzystać, masakra. Nie tak się traktuje obywateli – opowiadała wówczas pani Iwona.
W 1988 roku kobieta wzięła ślub. Później urodził się syn.
- Bezskutecznie staraliśmy się o mieszkanie z gminy. W pierwszej kolejności dostawały je matki samotnie wychowujące dzieci. Dlatego postanowiliśmy z mężem, że weźmiemy szybki rozwód. Mieszkania nie udało się jednak uzyskać. Postanowiliśmy, że weźmiemy sprawę w swoje ręce. Kupiliśmy działkę, znaczy mąż kupił na siebie, i zaczęliśmy budowę domu – tłumaczyła.
Mąż pani Iwony w trakcie budowy domu zmarł. Kobieta sama ją dokończyła. Ale przez lata nie zadbała o swoje prawo własności do nieruchomości wiedząc, że po ojcu odziedziczył ją ich syn Łukasz. Niestety konflikt z synem doprowadził do tego, że Łukasz sprzedał dom w Resku swojej ciotce. Joanna P. wystąpiła do sądu o eksmisję pani Iwony i jej córki.
Pani Iwona nie ma łatwego życia. Ciężko pracuje jako sprzątaczka. Jej córka z drugiego związku, Marta otrzymuje alimenty.
Obie na utrzymanie mają niewiele ponad tysiąc złotych. Po opłaceniu rachunków i leczenia chorej na serce Marty zostaje niewiele. Pani Iwona liczyła, że ich trudna sytuacja sprawi, że urzędnicy się zlitują, a komornik odstąpi od eksmisji do czasu znalezienia lepszego lokalu socjalnego.
- Lokal (w lesie - red.) spełnia warunki lokalu socjalnego. Nie ma innej alternatywy – twierdzi Tomasz Gajdzis z urzędu gminy w Resku.
- Ze strony gminy żadnej pomocy nie mieliśmy i nie mamy – odpowiada pani Iwona.
Mimo starań kobiety, doszło do eksmisji.
- Złożony przez państwa dziś wniosek został oddalony przez sąd – przekazał komornik Michał Melinger.
Urzędnik nie wstrzymał eksmisji nawet wtedy, gdy pani Iwona źle się poczuła. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że nie może ona brać udziału w eksmisji.
„Zgodnie z przepisami eksmisja może być przeprowadzona pod nieobecność dłużnika. Jeśli dłużnik jest nieobecny, komornik odda jego rzeczy pod dozór jego dorosłemu domownikowi, a gdyby to nie było możliwe - ustanowi innego dozorcę. Komornik nie miał więc obowiązku przerwania czynności, tym bardziej, że wierzyciel oczekiwał odzyskania swojego lokalu” – brzmi oświadczenie Anny Zielińskiej, rzecznik Izby Komorniczej w Szczecinie.
Podczas eksmisji komornik niechętnie odpowiadał na nasze pytania. Inaczej było podczas naszej poprzedniej wizyty, gdy zgłaszał ewentualne zastrzeżenia co do proponowanego przez gminę lokalu.
Komornik Michał Melinger: Jeżeli jest w mieszkaniu coś, co jest przeznaczone jako łazienka, musi to spełniać normy.
Reporter: Na przykład zlew musi mieć odpływ?
- Musi mieć odpływ.
- Jak tutaj nie ma, to lokal już nie może być?
- Gmina powinna znaleźć inny lokal, który się nadaje do użytkowania.
Podczas eksmisji ten sam komornik zapewnił, że osobiście sprawdzał lokal, do którego rodzina ma zostać eksmitowana. Co się stało, że już nie ma do niego zastrzeżeń?
Reporter: Gmina wyremontowała ten lokal, poprawiła te niedociągnięcia?
Komornik: Tak jest.
W trakcie eksmisji komornik rozmyślił się i przestał udzielać nam informacji. Nowa właścicielka domu pani Iwony za pomocą policji wyprosiła nas z budynku.
Teraz pani Iwonie przysługuje możliwość złożenia skargi na czynności komornika. Jej największym problemem jest teraz to, że z córką wylądowała na ulicy.*
* skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz
pgregorowicz@polsat.com.pl