Sam z sześciorgiem dzieci. Marzy o remoncie domu
50-letni Stanisław Kowejsza ze wsi Racewo w województwie podlaskim po odejściu żony całkowicie poświęcił się wychowywaniu sześciorga dzieci w wieku od 6 do 13 lat. Jego dzień wypełniony jest domowymi obowiązkami: szykuje pociechy do szkoły, sprząta, robi zakupy, gotuje i pierze. Mężczyzna utrzymuje rodzinę z zasiłków i świadczeń. Marzy o wyremontowaniu strychu, by dzieci miały swoje pokoje.
Stanisław Kowejsza zawsze marzył o własnej, dużej rodzinie. Po zmarłych rodzicach odziedziczył dom w stanie surowym, który do dzisiaj sam powoli remontuje. Kiedy 14 lat temu ożenił się z dużo młodszą od siebie kobietą, cieszył się, że jego marzenie w końcu się ziściło.
- Ona na początku była pracowita, ale po 5 latach zaczęły się awantury domowe z żonką. Zgubił ją alkohol – twierdzi pan Stanisław.
Mężczyzna jest ojcem 6 dzieci w wieku od 6 do 13 lat.
- Żona robiła, co chciała, zabierała się mówiąc, że zaraz przyjedzie i wracała za dwa tygodnie. Liczyłem, że to życie nasze może się jeszcze uformuje, że to naprawimy, ale później już się nie dało - opowiada.
W 2013 roku pan Stanisław złożył pozew o rozwód. Jeszcze w trakcie trwania sprawy matka zostawiła dzieci i wyprowadziła się. Sąd nie miał najmniejszych wątpliwości i pozbawił ją władzy rodzicielskiej. Kobietę spotkaliśmy w sąsiedniej miejscowości. Odmówiła oficjalnej wypowiedzi.
Reporter: Jestem z Telewizji Polsat, chciałam zapytać, dlaczego zostawiła pani dzieci.
Matka: Ja nie zostawiłam.
- Jak to nie? Jest pani pozbawiona władzy rodzicielskiej.
- Pozbawiona jestem, ale pani nie wie dlaczego.
- Alkohol. Sąd nie miał wątpliwości prawda?
- ( milczy)
- Był problem z alkoholem?
- Był, ale jestem teraz czysta. W tej chwili mam troje dzieci i jakoś nikt się do mnie nie czepia.
- A sześcioro tamtych?!
- Wiem o tym.
- Podziwiać takiego tatę. Pomimo sześciorga dzieci, żeby żona zostawiła i to jeszcze z czteromiesięcznym maluszkiem, to mało która kobieta by sobie poradziła – ocenia Irena Świerpiel, sąsiadka pana Stanisława.
Pan Stanisław uzyskał pomoc od gminy i nie poddał się. Od 6 lat sam wychowuje dzieci. Musiał zrezygnować z pracy, bo jego cały dzień wypełniony jest praniem, sprzątaniem i gotowaniem dla dzieci. Żyje z 500+ i z małych alimentów, które płaci fundusz alimentacyjny, bo matka do tej pory nie zapłaciła ani grosza. Ma opinię wzrokowego ojca.
- Z panem nie mamy żadnych problemów, bardzo chętnie współpracuje z pracownikami socjalnymi. W czasie każdej wizyty jest czyściutko, zupa pachnie w domu, że aż chce się ją zjeść, naprawdę – mówi Barbara Bagan z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sidrze.
- Nie myślę o niczym, tylko skupiam się, jak obiad zrobić szybko i ich przyprowadzić do domu, przebrać i żeby mieli coś gorącego zjeść. Nie mam kiedy odpocząć, nie mam czasu. Nakręcony jestem jak zegarek – opowiada Stanisław Kowejsza,
- Dzieci są u nas zawsze schludnie ubrane, czyste, mają drugie śniadanie, są otwarte i radosne. Pan Stanisław współpracuje z nami. Ja bym sobie życzyła, aby wszyscy rodzice interesowali się postępami dzieci tak, jak pan Stanisław – dodaje Małgorzata Danielewicz, dyrektor szkoły podstawowej w Jacowlanach.
Pan Stanisław stara się, aby dzieciom niczego nie brakowało. Nigdy nikogo nie prosił o pomoc. Marzy o tym, żeby dokończyć remont strychu, który zaczął kilka lat temu. Chciałby, aby dzieci miały swoje małe, osobne pokoje. Niestety, samotnego ojca na razie nie stać na zrealizowanie tego marzenia.
- Chciałbym, żeby to marzenie spełniło się im, o nich myślę, żeby dobrze było i mieli pokoiki fajne – podsumowuje pan Stanisław.*
* skrót materiału
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z reporterką: mfrydrych@polsat.com.pl lub naszą redakcją: interwencja@polsat.com.pl, tel: 22 514 41 26.
Reporter: Małgorzata Frydrych