Seniorzy vs urzędnicy. Przez mały, ale spłacony już dług mogą stracić mieszkanie

Ciężko chore małżeństwo z Jarosławia na Podkarpaciu obawia się, że niebawem może zostać bez dachu nad głową. Seniorzy Halina i Adam Nawojscy wybrali kupno opału na zimę kosztem zadłużenia mieszkania komunalnego. I choć później zaległość w wysokości jedynie 570 zł uregulowali, to według urzędników są dzikimi lokatorami i grozi im bezdomność.

- W tym momencie jest około 200 rodzin czekających na lokal komunalny. I tak naprawdę, jakbyśmy przedłużyli tym państwu umowę, to inne osoby byłyby pokrzywdzone – mówi Hubert Ochmański, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Jarosławiu.

73-letnia Halina i 75-letni Adam Nawojscy mieszkają w Jarosławiu w województwie podkarpackim. Nigdy nie mieli łatwego życia. Oboje ciężko chorują, są niepełnosprawni, utrzymują się ze skromnych rent. Od kilku lat mieszkają w lokalu komunalnym, który niebawem mogą stracić i znaleźć się w noclegowni dla bezdomnych.

- Jestem chora na serce, w tej chwili mam wymieniany drugi rozrusznik. Jak tylko o coś się zwrócę do urzędników, to traktują mnie jak śmiecia – opowiada pani Halina.  

Staruszkowie na co dzień skazani są wyłącznie na siebie. Chory na miażdżycę pan Adam niebawem przejdzie kolejną operację
– nie wiadomo, czy nie straci drugiej nogi. Małżeństwo mieszka w budynku, który od lat wymaga remontu, w mieszkaniu, które zimą trudno jest ogrzać. I właśnie przez ogrzewanie małżeństwo popadło w długi, które dziś są przyczyną ich kłopotów.

- Budynek pęka, siada. Zawilgocony jest. Trzeba go wyremontować. Podłoga gnije, ma szpary, a okienkiem leci zimno. Zimą to dwie tony węgla idą. Teraz jesteśmy wraz z żoną na bezumownym korzystaniu z lokalu, a długu mieliśmy 570 zł - tłumaczy Adam Nawojski.

Adam Nawojski tłumaczy, że pieniądze przeznaczał na ogrzewanie i przez kolejne trzy miesiące nie zapłacił za mieszkanie.

- Jak ja się o tym dowiedziałam, to poszłam wszystko zapłaciłam – mówi Halina Nawojska.
Zadłużenie małżeństwa urosło do 570 zł, a urzędnicy wypowiedzieli im umowę najmu lokalu. Dziś staruszkowie, którzy na miesięczne utrzymanie mają niewiele ponad 1000 zł, są dla urzędników dzikimi lokatorami. Dług spłacili, ale i tak  w każdej chwili mogą trafić na ulicę.

- Ci państwo są z nami w stałym kontakcie. Jesteśmy świadomi trudnej sytuacji finansowej i zdrowotnej. Zgodnie z przepisami prawa, burmistrz nie może z automatu odnowić umowy z tym najemcą. Nie może być ciągłości – informuje Hubert Ochmański, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Jarosławiu.

- Kazali się starać jako nowy lokator. Chodzić po urzędzie i wypełniać druki, czekać na komisję. A komisja będzie w listopadzie dopiero. W tej chwili co wyrabiają z nami, to będzie trzeba iść do jakiegoś schroniska – obawia się Adam Nawojski.

- Nie widzę przeszkód, żeby tę umowę zawrzeć po raz kolejny, tym bardziej, że dług został spłacony. Prawo zezwala, można zawrzeć kolejną umowę. Tak naprawdę najważniejszą teraz zasadą są zasady współżycia społecznego. Nie jest to jakaś norma pozaprawna, jest to uregulowane w kodeksie cywilnym. Jeżeli mamy taką możliwość, możemy z tego korzystać – ocenia adwokat Paweł Wierzba.

- W tej chwili trwa podejmowanie decyzji po złożeniu pisma przez najemców, w którym proszą oni o ponowne zawarcie umowy
najmu – dodaje Hubert Ochmański, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Jarosławiu.

Pani Halina i pan Adam obawiają się bezdomności. Liczą, że burmistrz pozytywnie rozpatrzy ich prośbę i podpisze z nimi umowę najmu lokalu na nowo.

- Cieszę się, że dzięki mediom udało się zachęcić tych państwa do przygotowania dokumentu i wierzę, że ta niekomfortowa sytuacja zostanie rozwiązana – mówi Hubert Ochmański, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Jarosławiu.

- Urzędnik, to jest urzędnik, trzyma się twardo przepisów. Przepis jest sztywny, a życie jest elastyczne – komentuje Adam Nawojski.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl