Awantura, gaz, rękoczyny. Rolnicy vs. Enea

Awantura w Byszkach niedaleko Piły. Na działce pana Zbigniewa pojawiła się firma remontująca słupy energetyczne wraz z ochroną i - jak twierdzi rolnik - zaczęła roboty bez jego zgody. Doszło do awantury, a ochroniarze użyli m.in. gazu. Słupy należą do firmy Enea, która nie potrafi dojść do porozumienia z rolnikami w sprawie opłat za używanie gruntu i służebność.

- Oni już się grodzili, z pięciu metrów już gaz szedł, że nie mogłem dojść do tego. Później policja ich pospisywała. Dokumentów nie mieli, więc policjant powiedział, że dopóki nie będą mieli dokumentów, mają zakaz wstępu  – opowiada rolnik Zbigniew Załachowski.

Firma z ochroniarzami tego samego dnia rozpoczęła prace także na polu pana Krzysztofa. Tam także doszło do szarpaniny i użycia siły.
 
- Popychany byłem, a jak mało mu było, to mnie gonił. Za słupem kopnął mnie, upadłem i uszkodziłem biodro – wspomina Krzysztof Kledzik, rolnik.

- Tych ochroniarzy było jak mrówek, czarno – dodaje Przemysław Załachowski, mieszkaniec Byszek.

Linia energetyczna przez pola rolników przechodzi od kilkudziesięciu lat. Jej właścicielem obecnie jest firma Enea, z którą rolnicy nie mogą się porozumieć. Twierdzą, że nie dostali nigdy pieniędzy za służebność ani nawet za użytkowanie ziemi.  

- Słupy są od 1980 roku. Nigdy nikt nie płacił za nie, ojciec też nie dostał, kiedyś tak było – mówi Zbigniew Załachowski. 

Firma chciała wyremontować i rozbudować linię energetyczną. Uzyskała na to zgodę starostwa pilskiego. Firma prace zleciła podwykonawcy. 

- Decyzje zostały wydane właściwe, a kwestia pieniędzy to zostaje poza nami. To zostaje w sferze uzgodnień miedzy rolnikami a wykonawcą. My nie uczestniczymy w tych rozmowach jako urząd, to jest poza nami – tłumaczy Małgorzata Maczan ze starostwa pilskiego.

- Ja im bym podpisał te dokumenty, te umowy, to wszystko, to mieliby prawo do wszystkiego, a my jedynie skosić i zapłacić podatek – ocenia rolnik Krzysztof Kledzik.

Porozumienia nie ma. Jednak pomimo tego podwykonawca firmy energetycznej zaczął remontować linię.   

- My chcieliśmy uregulowania prawnego już dawno temu, tyle tylko, że miało to dotyczyć części działki, a oni chcą całość – mówią rolnicy.

- Byłem w banku, okazuje się, że jak będzie służebność wpisana w księgach wieczystych i będę chciał wziąć kredyt, to o 30 procent wartość ziemi mi spadnie. Służebność jest na wieki wieków, a oni mi proponują 922 złote za blisko 4 hektary – tłumaczy rolnik Zbigniew Załachowski.

- Nie zgodziliśmy się pierwotnie, to poszli administracyjnie i stwierdzili, że jest to linia celu publicznego.  Dlaczego państwo ma prawo ingerować w moje prawo, jeśli to jest prywatne – pyta Przemysław Załachowski.

Mateusz Gościniak, rzecznik poznańskiego oddziału dystrybucji firmy Enea przesłał oświadczenie, w którym tłumaczy:
 
„Przed rozpoczęciem robót budowlanych kilkukrotnie spotykaliśmy się i omawialiśmy z właścicielami gruntów, między innymi warunki oraz zasady udostępnienia nieruchomości. Ze względu na bardzo wygórowane żądania finansowe niektórych właścicieli gruntów, znacznie przewyższające operaty oszacowane przez biegłego rzeczoznawcę majątkowego, rozmowy nie zakończyły się porozumieniem”.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl